We wrześniu 2006 roku pracownicy Centrum Kontroli Lotów Kosmicznych w Houston wstrzymali oddech, gdy kamery Atlantis ujawniły dwa dziwne obiekty sunące wokół wahadłowca. Wstrzymano lądowanie promu, bo obawiano się, że są to oderwane od kadłuba kawałki pianki izolacyjnej. Kontrolerzy bali się powtórki z katastrofy promu Columbia. Wszyscy odetchnęli, gdy okazało się, że jeden z tajemniczych obiektów to... plastikowy worek, który ktoś wyrzucił kiedyś w kosmos.

Reklama

Takich śrubek, worków ze śmieciami, zbiorników na paliwo, zgubionych rękawic krąży po orbicie Ziemi tyle, że zaczynają zagrażać bezpieczeństwu lotów kosmicznych. US Space Surveillance Network śledzi 13 tysięcy śmieci o średnicy powyżej dziesięciu centymetrów. A program Europejskiej Agencji Kosmicznej MASTER, wykorzystując kilka dużych instalacji teleskopowych i radioteleskopowych, monitoruje już całe setki tysięcy kosmicznych odpadków.

Teraz naukowcy chcą opracować komputerowy model orbitalnego wysypiska śmieci. Dzięki niemu będą mogli nie tylko wyznaczyć bezpieczną trasę lotu dla statków kosmicznych, ale i przewidywać, kiedy i gdzie kosmiczne śmieci spadną na Ziemię. Co roku około 50-100 sztuk spala się w atmosferze. Te większe mogą jednak dotrzeć na powierzchnię globu.

Na ilustracji opublikowanej ostatnio przez Europejską Agencję Kosmiczną można doszukać się ponad 12 tysięcy obiektów, z których większość krąży po najbliższych Ziemi orbitach - od 800 do 1500 kilometrów.

Na tak zwanej orbicie geostacjonarnej, odległej od ZIemii o 36 tysięcy kilometrów, na której umieszcza się m.in. satelity telekomunikacyjne, doliczono się 1147 obiektów.