Mimo swej mało sympatycznej nazwy, diabły tasmańskie to oczko w głowie tasmańskich ekologów. Te niezwykle rzadkie ssaki, zamieszkujące wyłącznie małą wysepkę u wybrzeży Australii, mogą zniknąć z powierzchni Ziemi w przeciągu kilkudziesięciu lat. Wszystko z powodu choroby zakaźnej, która prowadzi do nowotworu pyska.
Jak wynika z badań, śmiertelną infekcją jest już zakażone dwie trzecie żyjących na wyspie diabłów. Niestety, jak do tej pory naukowcom nie udało się opracować nań skutecznego leku. Jedyną stosowaną obecnie metodą walki z chorobą było wyłapywanie zdrowych zwierząt i umieszczanie ich w odizolowanych miejscach. Teraz biolodzy chcą wprowadzić nowy element strategii walki z zarazą.
By spowolnić proces rozprzestrzeniania się choroby, przyrodnicy zaproponowali, by w lasach Tasmanii wznieść płoty, które oddzielą zdrowe populacje zwierząt od chorych.
Najczarniejsze scenariusze zakładają, że przy utrzymaniu się tempa rozprzestrzeniania się zarazy diabły tasmańskie mogą wymrzeć w przeciągu najbliższych 20 lat.
Sieć płotów dzielących ostępy Tasmanii - w ten sposób naukowcy z Antypodów chcą uratować przed zagładą żyjące na wyspie diabły tasmańskie. Na skutek przenoszącej się przez kontakt zwierząt choroby z roku na rok populacja diabłów staje się coraz mniejsza.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama