Małgorzata Minta: W 1960 roku przeprowadził pan pierwszy z eksperymentów SETI (Search for Extraterrestrial Intelligence - poszukiwania inteligencji pozaziemskiej) polegający na radiowym nasłuchu sygnałów docierających do nas z kosmosu. Czy każda cywilizacja korzysta z radia?

Reklama


Frank Drake*: Wydaje mi się, że każda, która posiada umiejętność posługiwania się narzędziami, w pewnym momencie odkrywa radio i zaczyna z niego korzystać. Pytanie tylko – jak długo to trwa. Im bardziej jej technologia się rozwija, tym mniej potrzebuje energii. Wtedy urządzenia do generowania i przesyłania informacji potrzebują mniej mocy, a przekazy stają się trudniejsze do wykrycia. Dlatego uważamy, że każda cywilizacja może zostać wykryta tylko przez określony czas. Szacujemy, że każdego roku jedna nowa cywilizacja staje się dla nas dostępna, możliwa do dostrzeżenia. Jednocześnie inna, stara, znika z pola widzenia, bo jej technologia staje się tak zaawansowana, że nie generuje energii czy sygnałów, które moglibyśmy zarejestrować.

Jak będzie wyglądał nasz pierwszy kontakt z obcą cywilizacją?


Będzie to seria impulsów, wysyłanych przez radary obcych statków kosmicznych czy obce systemy nawigacji. W ten sposób dowiemy się, że istnieją, ale nic poza tym. Możliwe, że natrafimy na sygnały wysyłane przez kosmiczne elektrownie. Jedna z naszych koncepcji zakłada, że obcy mogą budować na orbitach swych planet ogromne elektrownie słoneczne. Mają one zamieniać energię elektryczną na sygnał radiowy i w tej postaci przekazywać na dół. Być może sygnałem, jaki wykryjemy w pierwszej kolejności, będą właśnie odpryski tej energii, odbite od powierzchni planety. Przyjmujemy, że gdy natrafimy na ślady obcej cywilizacji, to by ją lepiej poznać, dobrze by było dostać od tych istot coś w rodzaju encyklopedii. Inna możliwość jest taka, że przechwycimy ich audycje telewizyjne, dzięki czemu można by się sporo dowiedzieć o tych istotach. By tego dokonać, potrzebowalibyśmy bardzo mocnych radioteleskopów, potężniejszych niż te, którymi obecnie dysponujemy.

Czy sądzi pan, że istoty z dalekich układów słonecznych także nasłuchują sygnałów z kosmosu? A może poszukiwanie braci w rozumie jest czymś właściwym tylko dla człowieka?

To trudne pytanie. Pytanie o naturę tych obcych, inteligentnych istot. Jedyne, co możemy o nich powiedzieć, to to, że są produktami ewolucji. Ewolucja uczyniła nas ciekawskimi, dzięki temu odnieśliśmy sukces. Dlatego uważam, że i oni są ciekawscy. Jeśli tak, to pewnie chcą się czegoś dowiedzieć o innych cywilizacjach i ich technologiach.

Jeśli gdzieś w kosmosie istnieje inna cywilizacja, czy znajduje się na tym samym etapie rozwoju co my?

Wiele cywilizacji jest na pewno w tyle za nami. Ich istnienia nie odkryjemy, ponieważ nie potrafią budować jeszcze nadajników radiowych, których sygnały moglibyśmy zauważyć. Wiele cywilizacji będzie od nas starszych, bo i w kosmosie jest wiele gwiazd starszych od Słońca. Ci byliby o tysiące, setki tysięcy, a może i o miliony lat bardziej rozwinięci niż my. Ich technologia może być potężniejsza, bardziej wyrafinowana niż nasza. Możliwe, że posiadają umiejętność łączenia swych umysłów z komputerami, co znacznie zwiększa ich intelektualne możliwości. Moim zdaniem istoty te wiedzą, jak żyć w bardziej optymalny sposób – bez niszczenia własnej planety, bez niszczenia siebie, jak budować stałe, mieszkalne stacje kosmiczne oraz jak wydłużać swoje życie. Jeśli tak jest, to poznając ich świat zyskalibyśmy pojęcie o tym, jak może wyglądać nasza przyszłość.

Ma pan pomysł, jak te istoty mogą wyglądać?

Na pewno nie wyglądają dokładnie tak jak my. (śmiech) Choć, owszem, mogą być istotami humanoidalnymi. Homo sapiens to efekt wielu milionów lat ewolucji, jesteśmy naprawdę całkiem nieźle „zaprojektowani”. Możemy stać prosto na dwóch nogach, zachowując wolne ręce, za pomocą których manipulujemy przedmiotami czy narzędziami. Dzięki temu udało nam się zbudować radioteleskopy. Dobrze jest mieć głowę na szczycie ciała, bo dzięki temu można w porę wypatrzeć zwierzę, które chcemy upolować i zjeść, czy po prostu rozejrzeć się po okolicy. Dobrze, jeśli oczy znajdują się w głowie, bo dzięki temu impulsy nerwowe mają do pokonania krótką drogę od narządu wzroku do mózgu. Posiadanie dwojga oczu też ma kilka korzyści - możemy widzieć w trzech wymiarach i zachowujemy zdolność widzenia nawet gdy stracimy jedno oko. Podejrzewam, że gdybyśmy zobaczyli istoty pozaziemskie z odległości 100 m, oświetlone od tyłu, nie odróżnilibyśmy ich od ludzi. Różnice byłyby widoczne po zbliżeniu się do obcych. Być może owe istoty nie posiadają naszych "konstrukcyjnych" niedoskonałości.

Na przykład mamy tylko dwoje ramion, a nie czworo czy sześcioro. O tym, jakie jest to niewygodne, przekonujemy się za każdym razem, gdy wracamy z zakupów, trzymając w rękach siatki i brakuje nam tej trzeciej do otwarcia drzwi. To, że mamy tylko dwoje ramion, wynika stąd, że nasi przodkowie, począwszy od pierwszych ssaków, byli stworzeniami o czterech kończynach. A przecież równie dobrze mogli mieć ich więcej - owady mają sześć kończyn, a pająki osiem. I to lepsze. Inny defekt człowieka to to, że usta mamy wysoko, a żołądek nisko położony, przez co każdy kęs pożywienia musi strasznie długo podróżować. Może zatem kosmici mogą mieć usta na brzuchach. Ale wtedy musieliby mieć jakiś specjalny organ do wytwarzania dźwięków. Może wydawaliby je nosem, a może uciekali się do telepatii. Jak sama widzisz, z daleka mogą przypominać ludzi, ale po bliższym przyjrzeniu okażą się zupełnie inni.

Reklama

Czy takie istoty będą żyły na planecie przypominającej Ziemię?

Niekoniecznie, bo istoty żywe potrafią się przystosować do różnych warunków. Życie może powstać na przykład na planetach krążących wokół gwiazd kategorii M, czerwonych karłów. Większość gwiazd we wszechświecie to właśnie m-gwiazdy. Ich „wadą” są dość częste rozbłyski, tzw. flary, podczas których wielokrotnie zwiększają swoją jasność oraz ilość emitowanego promieniowania, co jest zabójcze dla życia. Istoty zamieszkujące planety w pobliżu takich gwiazd musiałyby wykształcić jakieś formy ochrony przed rozbłyskami. Jedną ze strategii mogłoby być wytworzenie czegoś na kształt skorupy żółwia, do której można się schować.

Gdyby udało nam się odebrać radiowy sygnał, dowód na istnienie inteligentnych obcych, w jaki sposób moglibyśmy się z nimi porozumieć? Na opracowanej m.in. przez pana tabliczce, która została umieszczona na pokładzie sondy Pionieer, znalazły się obrazki przedstawiające Ziemię, położenie naszej planety i człowieka. Czy uważa pan, że pismo obrazkowe to dobry pomysł na dogadanie się z kosmitami?

Uważam, że te obrazki były świetnym pomysłem. Rysunki to najprostszy i najklarowniejszy sposób przekazywania informacji. Oczywiście, są jeszcze lepsze metody, ale wymagają one znacznie większego nakładu energii. Moglibyśmy wysyłać hologramy, a więc obrazy trójwymiarowe, a wreszcie poruszające się hologramy, czyli przestrzenne filmy. Pierwsze takie filmy 3-D powinny być kursem językowym (śmiech). Musielibyśmy wypracować jakiś sposób komunikacji, język, który my i obcy moglibyśmy zrozumieć.

Mówi się, że takim uniwersalnym językiem jest matematyka…

Tak, ale za pomocą matematyki nie przekaże się wszystkiego, co ważne. Matematyka byłaby dobra, ale tylko na początku, potem potrzebowalibyśmy znacznie więcej. Bo jak wytłumaczyć emocje, kolory, uczucia, te wszystkie rzeczy, które są wyjątkowe dla naszej natury, dla człowieka. Jeśli obcy są na podobnym poziomie rozwoju technologicznego, znają już całą naszą naukę, posiadają naszą wiedzę, nie musimy im tego tłumaczyć. Ale z pewnością interesowaliby się kim jesteśmy, jacy jesteśmy, jakie są nasze uczucia, myśli, wyobrażenia, w jaki sposób żyjemy. Może ich zaciekawi fakt, że żyjemy w rodzinach. Dla nas jest to naturalne, ale może na innych planetach coś takiego jak rodzina nie istnieje. Pewnie takie rzeczy obce istoty by ciekawiły i o tym powinniśmy im mówić. Nie musielibyśmy im tłumaczyć, jak zbudować radionadajnik, bo to już od dawna wiedzą.

W literaturze czy filmach kosmici są przedstawiani jako pokojowo nastawieni lub jako potencjalni wrogowie. Czy możemy założyć, że nie zrobią nam krzywdy?

Oczywiście, nie muszą być stoikami, ale nie powinni nas też skrzywdzić. Koszty wysłania statków kosmicznych na przysłowiowy drugi koniec wszechświata tylko po to, by zniszczyć inną cywilizację są znacznie wyższe niż zyski, jakie taka ekspedycja mogłoby przynieść. Nie wydaje mi się, byśmy mieli się czego obawiać. Podobnie zresztą jak nie spodziewam się, że obcy przylecą odwiedzić nas w celach towarzyskich. To po prostu za daleko, a cała wyprawa byłaby zbyt droga i zbyt niebezpieczna. Wszystko, czego chcemy o naszych braciach w rozumie się dowiedzieć, można przesłać za pośrednictwem radia, i to z prędkością światła.

Moim zdaniem to stanowi odpowiedź na tak zwany paradoks Fremiego (sprzeczność pomiędzy wysokimi oszacowaniami prawdopodobieństwa istnienia pozaziemskich cywilizacji i brakiem jakichkolwiek obserwowalnych śladów ich istnienia - przyp. red.). Moim zdaniem oni dobrze wiedzą, że podróże to mało wydajna opcja poznawania innych cywilizacji kosmicznych oraz kiepski sposób nawiązywania kontaktów. Dlatego do nas nie przylecą.

Czy jest możliwe, że odbierzemy sygnał od cywilizacji, która już nie istnieje?

Oczywiście, jest to możliwe, ale moim zdaniem mało prawdopodobne. Pierwszy sygnał, jaki zarejestrujemy, będzie pochodził z gwiazdy położonej niedaleko naszego Słońca. Ten sygnał będzie miał kilka tysięcy lat. Oznacza to, że kiedy go złapiemy, cywilizacja, która go stworzyła, będzie 2-3 tysiące lat starsza. Są zatem szanse, żeby jeszcze istniała.

Kiedy odbierzemy ten pierwszy sygnał?

Mam nadzieję, że zdarzy się to w ciągu najbliższych 20 lat. Ale tak naprawdę wiemy wciąż zbyt mało o częstotliwości występowania życia we wszechświecie, by spekulować, ile to czekanie jeszcze potrwa.


Prof. Frank Drake jest wybitnym amerykańskim astronomem i astrofizykiem, założycielem SETI. Jest twórcą równania Drake’a, wzoru próbującego określić liczbę cywilizacji technologicznych istniejących w naszej Galaktyce. Wspólnie ze znanym astrofizykiem Carlem Saganem zaprojektował aluminiową płytę Pioneer z nadrukowanymi na niej informacjami o naszej cywilizacji oraz współtworzył Voyager Golden Record – nagranie o podobnej treści, umieszczone na płycie gramofonowej, która poleciała w kosmos na pokładzie sondy Voyager.


Wywiad przeprowadzono podczas konferencji BioAstronomy w San Juan w 2007 r.