Potwierdziły to badania przeprowadzone przez Matthew Liebermana z Univeristy of California w Los Angeles. W czasie eksperymentu Lieberman pokazywał zdrowym ochotnikom obrazki wywołujące silne emocje, np. portrety śmiertelnie przerażonych lub wystraszonych ludzi. Ochotników poproszono, by widząc ilustrację, naciskali przycisk pod wyrazem określającym pokazane uczucie. W czasie gdy badani zmagali się z zadaniem, naukowcy podpatrywali aktywność ich mózgu za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI).

Reklama

Jak się okazało, gdy badani nazywali pokazywane im uczucia, wówczas w ich mózgu pobudzeniu ulegał rejon brzuszno-bocznej kory przedczołowej, a więc fragment mózgu związany z tłumieniem negatywnych emocji. Jednocześnie badacze zaobserwowali zmniejszenie aktywności ciała migdałowatego - struktury odpowiedzialnej m.in. za emocje, takie jak strach, agresja i wściekłość.

"Gdy nazywasz swoje uczucia, wówczas w mózgu dochodzi do pobudzenia regionów odpowiedzialnych za emocjonalną samokontrolę" - mówi Matthew Lieberman z Univeristy of California w Los Angeles. Zdaniem Liebermana, to może wyjaśniać dlaczego zestresowane lub zdenerwowane nastolatki często sięgają po długopis lub papier lub internetowe blogi i piszą o swoich problemach. Lieberman chce teraz sprawdzić, jak nazywanie uczuć po imieniu mogłoby pomóc osobom z zaburzeniami lękowymi lub fobiami.

Wyniki badań Lieberman przedstawił podczas odbywającej się w Chicago konferencji American Association for the Advancement of Science.