Oczywiście zaprezentowany pod Capitol Hill pojazd nie jest dokładnie tym egzemplarzem, którego będą w przyszłości używać astronauci, ale jedynie idealnie wiernym prototypem.
Statki kosmiczne Orion (nazwa pochodzi od słynnego myśliwego z greckiej mitologii) będą wynoszone w przestrzeń przy pomocy rakiet z rodziny Ares.
Prace nad oboma maszynami trwają w najlepsze, bowiem nieuchronnie zbliża się termin wycofania z użytku wahadłowców. Ma to nastąpić w połowie przyszłego roku. Przez kilka lat NASA będzie polegać na rakietach Rosjan. Pierwsza załogowa misja na Międzynarodową Stację Kosmiczną realizowana na pokładzie Oriona ma się odbyć najpóźniej w 2015 r. W następnych latach NASA planuje wysłanie swoich astronautów na Księżyc.
To jednak nie koniec ambitnych planów NASA. "Robimy to wszystko dlatego, bo bardzo chcemy lecieć na Marsa" - mówi Don Pearson, manager jednego z testów, którym poddawany jest prototyp Oriona.
Niestety, podróż na Czerwoną Planetę i z powrotem mogłaby potrwać nawet trzy lata. Od sześciu do dziewięciu miesięcy zająłby sam lot z Ziemi na Marsa. Potem astronauci musieliby czekać prawie rok po to, by planety ustawiły się względem siebie tak, by były maksymalnie blisko.
"Na razie nie jesteśmy jeszcze na tyle pewni technologii, jakimi dzisiaj dysponujemy, by móc spędzić trzy lata w kosmosie bez ryzyka, że jakieś rzeczy, których nie da się naprawić, nie zepsują się." - zauważa Pearson.