27 karczowników żyjących w kanałach zostanie przeniesionych do specjalnie dla nich przygotowanego zastępczego siedliska, gdzie pozostaną pod kontrolą naukowców. W przyszłości one lub ich potomstwo zostaną ponownie wprowadzone do środowiska naturalnego w okolicach Londynu.
Na ratunek każdego gryzonia przeznaczono około 15 tysięcy funtów, cała operacja wyniosła 400 tysięcy. Konieczność przenosin zaistniała, kiedy spółka zajmująca się oczyszczaniem ścieków londyńskich - Thames Water - zdecydowała się reaktywować nieużywane kanały i zalewy w ramach zwiększania pojemności oczyszczalni. Obecnie nieczynny kanał to po prostu mokre, porośnięte trzciną szuwary. Idealne dla szczurów wodnych, którym żaden zapach niestraszny. Gdyby nie przyjęty rok temu program całkowitej ochrony karczowników, podjęte przez Thames Water działania mogły się dla nich bardzo źle skończyć.
Szczury są chwytane za pomocą pułapek zamocowanych na styropianowych tratwach. Początkowo za przynętę służyły jabłka uchodzące za przysmak karczowników, jednak dopiero marchew okazała pokusą nie do odparcia dla małych smakoszy. Złapane gryzonie są przewożone w pustych tubach po chipsach Pringles do Herne Bay w hrabstwie Kent. Znajduje się tam specjalnie przygotowany teren o powierzchni hektara. Herne Bay będzie ich tymczasowym domem przez dwa lata. Naukowcy liczą na szybki rozród zagrożonych ssaków.
Londyńskie karczowniki zwane też inaczej szczurami wodnymi mogą się uważać za prawdziwych szczęściarzy. Z powodu obowiązującego od roku przepisu o ochronie tych zwierząt mieszkańcy miasta musieli zająć się małymi ssakami żyjącymi w kanale oczyszczalni ścieków. Ewakuacja zwierząt kosztowała 400 tys. funtów.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama