Osuszenie mokradeł obok wioski Kwiecewo, które od lat dają schronienie licznym gatunkom ptaków, oznacza dla nich zagładę. Ptaki wiją gniazda na pływających kępach roślin, bo na wodzie nie dosięgają ich drapieżniki. Gdy polder zostaje osuszony, gniazda wylądują bezpośrednio na ziemi, a wtedy koty, psy i norki będą mogły do woli wybierać jajka i pisklęta. Do tego ptaki stracą miejsce do żerowania.

Reklama

Powodem zagrożenia jest... bałagan w przepisach. Melioranci mają obowiązek wypompowywania wody z polderu przeciwpowodziowego (jakim w myśl prawa są mokradła pod Kwiecewem), ponieważ gromadzący się w nim wiosną nadmiar wody przed kilkoma laty podtapiał piwnice w pobliskim Glotowie. Jednak odkąd usprawniono tam kanalizację, domy nie są już podtapiane. Mimo to nie zniesiono obowiązku corocznego spuszczania wody z polderu. W 2007 r. spowodowało to zniszczenie wszystkich tamtejszych ptasich lęgowisk.

Absurd tej sytuacji potęguje fakt, że właśnie z powodu ptaków Kwiecewo zostało uznane przez wojewodę olsztyńskiego za tzw. użytek ekologiczny, czyli obszar ochrony przyrody. – W ten sposób prawo wodne wyklucza się z prawem ochrony przyrody - mówi Sebastian Menderski z lokalnego oddziału Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków (PTOP). Melioranci są bezsilni. – Jesteśmy między młotem a kowadłem - przyznaje nam Eugeniusz Ambroziak, dyrektor olsztyńskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. – Z jednej strony obowiązek wypompowywania, z drugiej ekolodzy i ptaki. Nie wiadomo, co robić... Dyrektor wolałby jednak nie osuszać polderu: – Dla nas zdecydowanie wygodniejsze jest niepompowanie wody.

Osuszenia mokradeł domagają się też ci spośród okolicznych rolników, którzy chcą użytkować łąki znajdujące się w polderze. Gospodarze będący tam właścicielami gruntów domagają się w sądach odszkodowania za niemożność ich użytkowania. Korzystają przy tym z tego samego, martwego przepisu, który nakazuje cykliczne spuszczanie wody z polderu.

Reklama

W tym roku melioranci już raz włączyli pompy, ale na szczęście wyłączyli je krótko przed Wielkanocą. Na razie ptaki są bezpieczne, ale pisklęta w gniazdach zostaną tu aż do czerwca, a do tego czasu polderowi ciągle grozi osuszenie.

Ekolodzy z PTOP znaleźli jednak wyjście z tej absurdalnej sytuacji: zamiast tłuc się po sądach i wykłócać z rolnikami, postanowili... wykupić łąki. Pierwszą umowę wstępną na zakup małej działki już podpisali. Aby jednak wykupić cały polder, potrzeba będzie 45 tys. zł. Jeśli uda się odkupić łąki, nikt nie będzie niepokoił ptaków.

W Kwiecewie co roku powstaje kilkaset gniazd 23 gatunków ptaków wodno-błotnych: rzadkich rybitw białowąsych, rybitw czarnych, zauszników, perkozów, błotniaków stawowych oraz bocianów czarnych. Poza nimi gniazduje tutaj niepoliczona rzesza ptaków wróblowatych.

Reklama

Zbiórka funduszy na wykup polderu prowadzona jest na stronie www.ratujkwiecewo.pl

Możemy uratować mokradła Kwiecewa - rozmowa z Sebastianem Menderskim

EMILIA WEBER: Rozpoczęliście akcję zbiórki pieniędzy na ratowanie niewielkiego polderu. Dlaczego jest on taki ważny?

SEBASTIAN MENDERSKI*: Polder znajduje się w ścisłej czołówce najważniejszych siedlisk ptaków wodnych i błotnych w Polsce. W zeszłym roku na obszarze 70 ha osiedliło się tam kilkaset par lęgowych. To oznacza, że na każdym hektarze znajdowało się po kilkadziesiąt gniazd. Takie zagęszczenie jest czymś niespotykanym. W tym samym czasie osiedliła się tam największa w Polsce, licząca 130 par kolonia rybitwy białowąsej. Były też inne: 60 par rybitw czarnych, 10 par perkozów zauszników, rybitwy białoskrzydłe – można by tak wymieniać bez końca.

I tak jest co roku?

W każdym sezonie wygląda to inaczej. Wody polderu są stosunkowo płytkie, więc szybko się nagrzewają i zamarzają. Dlatego ciągle pojawiają się tam inne rośliny, a one przyciągają nowe gatunki ptaków. Nigdy nie wiemy, czym nas Kwiecewo zaskoczy.

Dlaczego więc nie jest należycie chronione?

W kwietniu 2008 r. polder zyskał status użytku ekologicznego. Zgodnie z prawem powinno się zachować jego naturalny charakter. Krótko mówiąc, polder powinien zostać polderem. 90 proc. jego powierzchni należy do Agencji Nieruchomości Rolnych i tu jest wszystko w porządku. Problem stanowi pozostałych 10 proc., które są gruntami prywatnymi. Chodzi tak naprawdę zaledwie o 2 ha będące własnością jednego rolnika. Ten człowiek ma byki i chce je tam wypasać. By mu to umożliwić, trzeba by osuszyć cały polder.

Czy osuszanie zawsze jest niebezpieczne dla ptaków?

W 2007 r. doszło do prawdziwej tragedii. Na zlecenie rolnika wodę wypompowano na początku czerwca, czyli w samym środku sezonu lęgowego, kiedy było tam już kilkaset gniazd. Mnóstwo ptaków zginęło. Sprawa nabrała rozgłosu, trafiła do sądu. Osoby odpowiedzialne za meliorację zostały uniewinnione, gdyż nie zdawały sobie sprawy ze szkodliwości tego, co robią. W tym roku jest nieco lepiej, bo osuszanie przeprowadzono na przełomie marca i kwietnia, ale to też jest niekorzystne, bo teraz nie wiadomo, czy na wysuszonym obszarze ptaki w ogóle będą chciały się osiedlić.

Czy nie można dojść z właścicielem do porozumienia?

Prawie nam się to udało. Rolnik zgodził się oddać nam ziemię w zamian za inną, wyznaczoną przez niego działkę. Jednak jest ona 2 – 3 razy droższa od łąki na polderze. Na zakup nowej działki i opłatę notariusza potrzebujemy 45 tys. zł. Dotąd udało nam się zebrać 13 tys. zł.

Zbieracie je sami? Czy pieniędzy nie można zdobyć od państwowych instytucji zajmujących się ochroną środowiska?

Ponieważ nowa działka jest dużo droższa od poprzedniej, od razu pojawiłyby się rozmaite podejrzenia. W takiej sytuacji nie możemy liczyć na żadną pomoc.

Jak więc prowadzicie zbiórkę?

8 tys. zł to pieniądze Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków, pozostałe 5 tys. to datki osób prywatnych. Wszystkie nazwiska widnieją na naszej stronie internetowej. Przy obecnej sytuacji gospodarczej raczej nie możemy liczyć na pomoc firm.

*Sebastian Menderski, działacz Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków z Olsztyna