Mimo rosnącej rozrodczości nosorożców, ich liczba w Zimbabwe spadła w 2008 roku o 90 sztuk i wynosi dziś zaledwie 740 - podaje Lowveld Rhino, miejscowa organizacja chroniąca nosorożce. Zdaniem ekologów winę za ginięcie zwierząt ponoszą wyłącznie kłusownicy. Rogi upolowanych nosorożców sprzedawane są do Azji, gdzie robi się z nich leki i ozdoby tradycyjnych sztyletów. "Nielegalne polowania coraz bardziej dają się nam we znaki, bo w kraju nie ma możliwości tropienia przestępców, ceny produktów z nosorożców nieustannie rosną, a wpływ azjatyckiej gospodarki jest coraz bardziej widoczny" - mówi Raoul du Toit, szef organizacji. Zdaniem działaczy, policjantom często brakuje benzyny, by zawieźć podejrzanych do sądu. Zresztą policja rzadko tropi kłusowników, gdyż w pierwszej kolejności zajmuje się bandytyzmem.

Reklama

Pomimo fatalnej sytuacji w kraju nosorożce nie padają ofiarą miejscowych chłopów, którzy cierpią głód i nie mają z czego żyć. "Kłusownicy to ludzie, którzy mają samochody, telefony komórkowe i pieniądze na zatrudnienie adwokatów" - dodaje Du Toit.