Absurdalne formalności, zmieniające się regulaminy, długie terminy, a także niski poziom merytoryczny i lakoniczność recenzji – wyliczają naukowcy. Choć zgodnie przyznają, że procedury w NCN i tak są bardziej przejrzyste niż przy wielu grantach ministerialnych. Oczekują jednak, że poziom będzie jeszcze wyższy.
Powstanie NCN wniosło nową jakość do nauki. Dlatego zdziwiło mnie, kiedy odrzucono mój wniosek z przyczyn formalnych, które polegały na tym, że w jednym punkcie zdanie, zamiast po angielsku, zostało napisane po polsku. Regulamin nic nie mówi o języku, który ma zostać użyty w tym akurat punkcie, więc decyzja NCN była błędna – opowiada matematyk startujący w konkursie OPUS. Nawet prawnicy Centrum przyznali mu w tym rację. Złożył więc odwołanie. Problem polega na tym, że w tym tygodniu rozpoczyna się następna edycja konkursu, a prace, które są w procedurze odwoławczej, nie mogą w niej startować. Czyli musi wybrać: albo odwołanie, albo nowy konkurs. Zdaniem jednego z naszych rozmówców w ten sposób NCN blokuje odwołania i przerzuca konsekwencje swoich błędów na naukowców ubiegających się o pieniądze.
Podobną sytuację miał doktorant historii. – Musiałem wybrać: odwołanie albo składanie wniosku raz jeszcze. Mam wrażenie, że jest to specjalnie zrobione tak, aby zmniejszyć liczbę wniosków – ocenia. W jego przypadku jednym z problemów było to, że już po ogłoszeniu konkursu zmieniono formularz – dodano jedną rubrykę, której on nie uwzględnił. Uważa ponadto, że formularze są zbyt długie (ok. 30 stron) i zbyt szczegółowe.
Inna osoba, której wniosek też odrzucono, nieoficjalnie usłyszała: nie ma sensu się odwoływać, i tak to nic nie da.
Reklama
Naukowcy mają też zastrzeżenia co do pracy recenzentów. – Jeden z nich zarzucił mi nieuwzględnienie potrzeby szerokiej kwerendy archiwalnej, podczas gdy mój projekt badawczy dotyczy epoki, w której znalezienie nowych, niepublikowanych dotąd źródeł graniczy z cudem i wie to każdy specjalista od tej epoki. Ponadto nie taki był cel projektu. Opinię taką uznać trzeba zatem za objaw niekompetencji albo złej woli. Ale nie spotkało się to z reakcją ze strony zespołu ekspertów – wspomina historyk. I dodaje, że z kolei recenzent zagraniczny nie potrafił należycie ocenić dorobku badawczego publikowanego głównie w językach innych niż angielski i sprawiał wrażenie bardzo słabo zorientowanego w sprawach Europy Środkowej, której dotyczył projekt. Ponadto uchylił się od oceny kosztów projektu, zasłaniając się niezrozumieniem terminów zastosowanych w formularzu NCN.
Zdanie naukowców potwierdzają badania przeprowadzone rok temu przez samo NCN. Jedna czwarta ankietowanych zauważyła, że recenzje powinny być bardziej szczegółowe i merytoryczne, a także lepiej kontrolowane. Jedna piąta wskazała zaś, że dobór osób recenzujących powinien być bardziej merytoryczny. 22 proc. narzekało na terminy (m.in. czas oczekiwań na wyniki konkursów i dłuższy odstęp pomiędzy kolejnymi), pojawiły się też postulaty o bardziej przejrzyste procedury odwoławcze.
Dyrektor NCN prof. Andrzej Jajszczyk tłumaczy, że Centrum ulepsza procedury – stąd też pojawia się tyle zmian w regulaminach. – Jednak nie da się wszystkiego przeskoczyć z powodu ograniczonej liczy pracowników – rozkłada ręce. Zwraca też uwagę, że wiele postulatów się wyklucza. – Niektórzy eksperci uważają, że większą wagę powinno się przywiązywać do dorobku naukowego, inni przeciwnie. Część uważa, że formularz jest zbyt szczegółowy, ale drudzy przekonują, że powinno się zbierać więcej danych. Musimy znaleźć kompromis – tłumaczy. A co z zarzutem o to, że nowe edycje konkursów pokrywają się z terminami rozpatrywania odwołań poprzednich edycji? – Jest grupa osób, która pisze wnioski niechlujnie i oczekuje, że my to poprawimy. Tak się nie da. Lepiej poprawić błędy i zgłosić się do nowego konkursu – stwierdza. Ale przyznaje, że zdarzają się słabe merytorycznie recenzje czy też takie, w których pojawiają się niegrzeczne komentarze, na przykład dotyczące płci czy wieku wnioskodawców. Takich ekspertów nie zapraszają ponownie do współpracy.