To, co dzieje się w naszym organizmie podczas całowania, postanowiła sprawdzić prof. Wendy Hill, neurolog i dziekan Wydziału Biologii amerykańskiego Lafayette College.

Na potrzeby swoich badań prof. Hill zdecydowała się przeprowadzić eksperyment z udziałem heteroseksualnych studentów. Na początku badań od studentów pobrano próbki krwi oraz śliny. Potem było zdecydowanie milej - zadaniem ochotników było całowanie się przez 15 minut przy muzyce. Po wykonaniu tego przyjemnego polecenia od studentów ponownie pobrano próbki krwi oraz śliny i poddano je analizie chemicznej.

Reklama

Jak się okazało, kwadrans namiętności wystarczył, by u studentów doszło do znacznego obniżenia poziomu kortyzolu, który jest nazywany hormonem stresu. Ponadto u całujących się mężczyzn doszło do podniesienia się poziomu oksytocyny, czyli hormonu kojarzonego z tworzeniem więzi i opieką. Co ciekawe, u kobiet poziom oksytocyny po całowaniu nieco zmalał. "To naprawdę była niespodzianka" - przyznaje prof. Hill.

W analogicznym eksperymencie, w którym studenci jedynie trzymali się za ręce, poziom obu hormonów ulegał jedynie bardzo nieznacznym zmianom. Prof. Hill dodaje, że przeprowadziła swój eksperyment w uniwersyteckim centrum zdrowia i planuje go powtórzyć w bardziej romantycznym otoczeniu.

Jak zauważa dr Helen Fisher, antropolog i biolog, badaczka natury miłości i seksu, całowanie jest praktykowane przez 90 proc. społeczeństw na Ziemi. - Gdy się z kimś całujemy, olbrzymia część naszego mózgu ulega pobudzeniu - wyjaśnia dr Fisher. I dodaje, że romantyczna miłość może przetrwać wieki, jeśli całuje się odpowiednią osobę.

Więcej o badaniu miłości na stronie dr Helen Fisher.

Wyniki badań dotyczących całowania przedstawiono podczas jednej z sesji konferencji naukowej "American Association for the Advancement of Science".