Agnieszka Sopińska: Mirosław Drzewiecki ma powody, by bać się komisji śledczej? We wtorek przesłał kopię zwolnienia lekarskiego do 31 stycznia. Jednak zaraz potem przewodniczący komisji i rzecznik rządu zapewniali na przemian, że były minister stawi się w czwartek.
Bartosz Arłukowicz*: Mirosław Drzewiecki jest jednym z wielu świadków wezwanych przed komisję śledczą. Jest do niego kilka pytań, parę rzeczy trzeba wyjaśnić. Nie chcę zbyt wcześnie oceniać jego zachowania, a już na pewno nie w kategoriach strachu.
Sądzi pan, że rzeczywiście ból gardła uniemożliwił mu przyjście na posiedzenie komisji w zeszłym tygodniu?
Jestem lekarzem. Z pokorą odnoszę się do każdej choroby. Skoro zachorował, szanuję ten fakt.
Ale zwolnienie lekarskie dotarło do komisji dopiero we wtorek?
Rzeczywiście, we wtorek zwolnienie lekarskie dotarło do komisji.
Mówi pan, że były minister sportu powinien wyjaśnić kilka rzeczy. O co chce go pan pytać?
Trzymam się zasady, że pytania do świadków zadaję im podczas obrad komisji. Nigdy wcześniej - przed przesłuchaniem - nie mówię o tym w mediach.
Jakoś szczególnie przygotowuje się pan do tego przesłuchania?
Za każdym razem staram się przygotować rzetelnie i bardzo dokładnie. A do tego przesłuchania Mirosława Drzewieckiego już się przygotowałem, bo przecież miało się ono odbyć w zeszłym tygodniu.
Sądzi pan, że to może być wielogodzinny maraton, podobnie jak przesłuchanie Zbigniewa Chlebowskiego?
Nie zakładam, by było to krótkie przesłuchanie. Doświadczenie uczy, że to może potrwać wiele godzin.
Jakieś szczególne przygotowania na tyle godzin siedzenia?
Nie. Standardowe, jakby było to zwykłe przesłuchanie.
czytaj dalej
Czyli?
Czyli praca nad dokumentami, analiza dokumentów. Plan pytań, opracowanie notatek, strategia zadawania pytań. Czyli tak jak zawsze jestem przygotowany.
Taki z pana prymus?
Staram się pracować rzetelnie.
Sądzi pan, że w zeznaniach Drzewieckiego najistotniejszy będzie wątek dotyczący przecieku, o którym mówił Mariusz Kamiński? Czyli, że były szef gabinetu politycznego byłego ministra sportu Marcin Rosół spotkał się z córką Ryszarda Sobiesiaka w Pędzącym Króliku i uprzedził ją o akcji CBA?
Sprawa przecieku jest niewątpliwie jedną z ważniejszych spraw, które komisja powinna wyjaśnić.
A coś więcej? Na pytania odpowiada pan niezwykle zdawkowo.
Bo chcę dobrze przesłuchać świadków. I nie zadawać im pytań w gazecie.
Wierzy pan Mariuszowi Kamińskiemu, że rzeczywiście doszło do przecieku i odpowiedzialność za to spada na Kancelarię Premiera?
To nie jest kwestia wiary. To kwestia stwierdzenia faktów i prawdziwego przebiegu zdarzeń.
A jakie są fakty? Bo na razie mamy tylko słowa Kamińskiego.
Jesteśmy w trakcie ustalania faktów.
Politycy Platformy Obywatelskiej twierdzą, że cała ta sprawa to polowanie na premiera Donalda Tuska. Jak się pan do tego ustosunkuje?
W żaden sposób się z tym nie zgadzam. Ta komisja ma bardzo ważne zadanie. Musi się stać elementem naprawy systemu tworzenia prawa w Polsce. Staram się pracować wyłącznie w tym stylu.
Na razie komisja jest kolejnym elementem walki między PiS a PO. Jak się pan odnajduje w tej sytuacji? Jest pan między młotem a kowadłem?
Nie jest łatwo. Rozumiem, że toczy się walka polityczna. Staram się zadawać pytania niepolityczne i przede wszystkim zależy mi na rzetelnym wyjaśnieniu sprawy. Tak widzę swoją rolę. Zresztą tak umówiłem się z kolegami z SLD.
A jak pan postrzega pracę przewodniczącego Mirosława Sekuły?
Pan przewodniczący Sekuła prowadzi tę komisję - jak sam często określa - w sposób urzędniczy. Myślę, że w miarę upływu czasu i po poniedziałkowym spotkaniu z prokuratorami współpraca będzie dużo skuteczniejsza i dużo lepsza.
czytaj dalej
Sekule zależy na tym, by wyjaśnić na czym polega afera hazardowa?
Mam nadzieję.
Zbigniew Wasserman twierdzi, że w szaleństwach Mirosława Sekuły może być metoda na niedopuszczenie do ujawnienia prawdy o aferze hazardowej. Zgadza się pan z jego stwierdzeniem?
Nie chcę komentować słów innych polityków. Mam nadzieję, że każdemu z członków komisji zależy na wyjaśnieniu tej sprawy.
Po informacjach sobotniej Gazety Wyborczej, że rozmawiał pan z Anitą Błochowiak o jej przesłuchaniu przed waszą komisją pojawiły się sugestie, że Platforma chce pana utrącić.
Dziwne rzeczy działy się wokół tej komisji. Mieliśmy do czynienia z odwoływaniem członków opozycji, potem było ich przywracanie. Potem była dziwna droga dotarcia dokumentów, na przykład notatka wiceministra finansów Jacka Kapicy została ujawniona dopiero podczas jego przesłuchania. A skoro wiele rzeczy dziwnych się działo, to w przyszłości też nie mogę niczego wykluczyć.
Ale pan nie odpowiedział na pytanie. PO wzięło sobie teraz pana na celownik?
Jestem człowiekiem, który daje wiarę w dobrą wolę ludzi. Nie wierzę w teorie spiskowe. Czyli uważa pan, że ta cała historia to przypadek? Zajmuję się wyjaśnianiem afery hazardowej. Nie zamierzam tracić energii i czasu na zajmowanie się jakimiś przypuszczeniami.
A w ogóle była afera hazardowa? Bo Zbigniew Chlebowski przekonywał was, że jej nie było.
Wystarczy o to spytać Polaków na ulicy.
Pytam pana.
Gdyby nie było afery hazardowej nie byłoby komisji.
O co chciałby pan zapytać premiera Donalda Tuska? Wiadomo, że stanie przed wami w przyszły czwartek.
Mam stałą zasadę, że świadków przepytuję podczas posiedzeń komisji.
Myśli pan, że to przesłuchanie będzie dla premiera Tuska takim być albo nie być prezydentem?
Nie sądzę. Myślę, że Donald Tusk podjął już decyzję w sprawie wyborów prezydenckich.
Jak się pan odnajduje w komisji?
Staram się rzetelnie wykonywać swoją pracę. Staram się unikać politycznej awantury i do tej pory to mi się udawało.
Mówi się, że gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta. Pan jest tym trzecim?
Chciałbym, żeby dzięki pracom tej komisji zyskał system tworzenia prawa w Polsce.
czytaj dalej
Komisja pokazuje mechanizmy tworzenia prawa?
Komisja pokazuje pewne ułomności tworzenia prawa w Polsce.
Nie za wiele pokazała. Do tej pory była wielka bitwa o Zbigniewa Wassermanna i Beatę Kempę a potem było wielogodzinne przesłuchanie, by nie powiedzieć spektakl pod tytułem: przesłuchanie Chlebowskiego.
Ta komisja odgrywa bardzo ważną rolę właśnie dla tworzenia prawa w przyszłości. Pokazuje też wiele ułomności w systemie, jaki do tej pory był.
Jakieś konkrety?
Mam wrażenie, że doszło do zaburzenia w relacji polityki i biznesu.
Czyli, że politycy działali pod dyktando biznesmenów - jak to mówił Mariusz Kamiński?
Ja tego nie powiedziałem.
A ja pana proszę o odpowiedź.
Widzę ułomności na styku polityki i biznesu.
Te "ułomności na styki polityki i biznesu" miały miejsce tylko teraz za rządów PO? Czy także wcześniej, gdy rządziło PiS i jeszcze wcześniej za czasów SLD?
Jesteśmy w trakcie wyjaśniania tej sprawy. Raport końcowy pokaże, jak było na prawdę.
Macie na zakończenie pracy miesiąc. Komisja wyrobi się w ciągu miesiąca, bo tyle wam zostało czasu?
Nie ma najmniejszych szans byśmy zdążyli do końca lutego. Jest jeszcze wielu świadków do przesłuchania, wiele dokumentów do przeczytania. Nie zakładam nawet takiej sytuacji, że skończymy prace do 28 lutego.
I co potem?
Mam nadzieję, że wspólną decyzją wydłużymy prace komisji.
A wie pan co się mówi, czyją matką jest nadzieja?
Znam to powiedzenie. Ale dalej wierzę, że się uda.
*Bartosz Arłukowicz jest posłem Lewicy, członkiem komisji hazardowej, jest lekarzem pediatrą