Po ostatnim kryzysie przyszedł krótki moment opamiętania, gdyż uznano, że to między innymi chciwość powodowała, że inwestowano w coraz to nowe i bardziej ryzykowne instrumenty finansowe, zapominając o ryzyku. Ale już dzisiaj, ponad rok po upadku Lehman Brothers, sytuacja na rynku finansowym wraca do normy, a wraz z normalnością wracają też stare przyzwyczajenia.

Reklama

W bankach amerykańskich, które otrzymały pomoc rządową, presja na szybki zysk była wymuszona chęcią szybkiej spłaty pomocy, po to aby wymknąć się spod ograniczeń nałożonych przez amerykańską administrację. Chodziło między innymi o to, że ratowane banki musiałyby zgodzić się na istotne ograniczenia związane między innymi z poziomem wypłat bonusów.

W dość szybkim tempie takie banki jak Goldman Sachs czy JP Morgan spłaciły pomoc rządową, zarabiając pieniądze w tzw. bankowości inwestycyjnej, czyli tej, która wiąże się z większym poziomem ryzyka (dzięki temu już w 2010 r. są w stanie wypłacać rekordowe bonusy dla swoich pracowników). Oczywiście bankowość inwestycyjna w 2009 r. była inna niż przed kryzysem, ale im więcej czasu upływa od 15 września 2008 r., tym bardziej te różnice maleją.

Trudno bowiem jest się oprzeć pokusie, by pożyczone tanio pieniądze zainwestować w waluty krajów oferujących wyższe oprocentowanie. Tego typu strategia inwestycyjna, nazywana carry trade, ma tę jedną wadę, że działa wyłącznie przy pozytywnym scenariuszu rozwoju sytuacji rynkowej. Czyli takim, w którym waluty krajów o wyższym oprocentowaniu wzmacniają się lub też przynajmniej utrzymują stałą relację w stosunku do waluty, w której pieniądze były pożyczane. Trudno jest też się oprzeć pokusie poszukiwania nowych instrumentów finansowych oferujących wyższe stopy zwrotu przy niższym poziomie ryzyka.

Reklama

Ale, jak wiadomo, w dłuższym okresie nie jest to możliwe, podobnie jak nie istnieje perpetuum mobile. Dopóki jednak rozwój wypadków będzie podążał we właściwą stronę (czyli apetyt na ryzyko będzie rósł), dopóty będą pojawiać się instrumenty stwarzające wrażenie oferujących wyższe stopy zwrotu przy niższym poziomie ryzyka.

Obecnie trwa szeroka debata na świecie dotycząca tego, w jaki sposób ograniczyć ryzyko powtórzenia się tego, co przyczyniło się do największego kryzysu od wielkiego krachu lat 30. Inny pomysł na nowe regulacje mają Amerykanie, inni Anglicy, a jeszcze inne pojawiają się na Starym Kontynencie. Jeśli wprowadzone zostaną inne regulacje, w wymienionych wyżej obszarach nastąpi tzw. arbitraż regulacyjny, każdy będzie wybierał inne miejsce dla oferowanych przez siebie instrumentów.

Przy tak globalnym rynku finansowym jak dziś różnorodność rozwiązań regulacyjnych skazana jest z góry na porażkę, gdyż zmiana miejsca, z którego dany instrument miałby być oferowany, jest tak szybka jak kliknięcie myszką. Podobnie nieskuteczne będą wszelkie sposoby wprowadzenia ograniczeń na poziom bonusów wypłacanych w bankach. Wszelkie bowiem ograniczenia dotyczące wyłącznie sektora bankowego spowodują, że znaczna część biznesu, który generuje wypłaty wysokich premii, zostanie przeniesiona do sektora parabankowego.

Reklama

Chciwość była, jest i będzie. Inwestorzy nadal będą szukali maksymalnych stóp zwrotu. Rolą regulatorów jest wprowadzać takie reguły gry, które zapewnią maksymalną przejrzystość procesu oraz pełną i prawdziwą wycenę ryzyka. Tak jak nie ma bezpłatnych obiadów, tak nie ma bezpiecznych wysoko oprocentowanych instrumentów.

Nie ma łatwych zysków. W sumie powinniśmy o tym pamiętać my wszyscy, którzy staramy się jak najlepiej zainwestować swoje oszczędności. Im bardziej oczekujemy wysokiego zysku, tym bardziej jesteśmy sami sprawcami tego, co się ostatnio stało. A chciwość była, jest i będzie.