ARTUR GRABEK: Resort edukacji ogranicza o ponad pół miliona złotych finansowanie olimpiad przedmiotowych. Wprowadza też konkursy, w których wyłaniani są ich organizatorzy. Towarzystwa naukowe twierdzą, że to koniec szkolnych olimpiad.
PROF. HENRYK SAMSONOWICZ: Posłużę się cytatem jednego z ministrów Napoleona: to więcej niż zbrodnia, to błąd. A przede wszystkim skandal.

Reklama

Dlaczego?
Po pierwsze olimpiady przedmiotowe to najlepszy sposób wyboru kandydatów na studia. Po drugie wprowadzały bardzo nowoczesny trend do nauczania w szkolnictwie średnim. Po trzecie stworzyły pole do wyścigu najambitniejszych. Jak wiele dobrego przyniosły olimpiady w polskim szkolnictwie, niech świadczy to, że kiedy 40 lat temu organizowałem olimpiadę historyczną, jej pierwszym laureatem został dzisiejszy, znakomity profesor Andrzej Friszke. Wreszcie po czwarte jako zdecydowany przeciwnik testów szczególnie w przedmiotach humanistycznych jestem zdania, że olimpiady przedmiotowe pozwalały się realizować tym młodym ludziom, których siły twórcze wyzwalały się dopiero w bardzo ścisłym polu zainteresowań.

Jeśli sprawdzą się zapowiedzi naukowców i olimpiady przedmiotowe przestaną istnieć, jakie będą tego konsekwencje?
Kolejne obniżenie poziomu nauczania, i to także na studiach. Szkolnictwo wyższe jest teraz na wirażu. Wielu z kandydatów przychodzi na studia tylko po to, by dostać dokument. Przypominają postaci ze skeczu, która bierze udział w telewizyjnym konkursie i na pytanie, jak nazywał się ostatni król Polski, odpowiada: nie wiem, ja chcę skuter. Olimpiady pozwalały wyłuskać z grona młodzieży jednostki szczególnie wartościowe, zainteresowane realizowaniem się w danych dyscyplinach nauki. To dlatego co roku studenci informatyki UW zdobywają laury w konkursach rangi światowej. Takich przykładów jest więcej.

czytaj dalej



MEN ma dbać o poziom wykształcenia. Te działania prowadzą do jego obniżenia. To wbrew statutowym funkcjom ministerstwa.
Nie wiem, kto i po co to robi. A gdy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.

Resort tłumaczy cięcia finansowe kryzysem. Ponadto konkursy mają wyłonić najlepszego i najtańszego organizatora?
Nie rozumiem, dlaczego ma być taniej, szczególnie że premier Donald Tusk zapowiadał, że kryzys nie wpłynie na finansowanie edukacji. Zastanawia mnie też to, kto bada kompetencje instytucji, która zgłasza się do organizacji olimpiady. Niech nadal robią to towarzystwa naukowe, a resort edukacji niech im pomaga, a nie przejmuje organizację. To nieuzasadniona centralizacja.

Reklama

Organizatorzy olimpiad napisali list otwarty do premiera, w którym proszą go o pomoc. Czy to jest faktycznie sprawa, którą powinien zająć się szef rządu?
Przede wszystkim minister edukacji Katarzyna Hall.

W liście czytamy, że "stosunek MEN do organizatorów olimpiad jest nad wyraz arogancki, na nielicznych spotkaniach wysocy urzędnicy MEN nie ukrywają swojego lekceważącego, wręcz pogardliwego stosunku do organizatorów olimpiad".
Mam nadzieję, że chodzi tu o niższych urzędników ministerstwa. Znam panią minister Katarzynę Hall. Jeden z wiceministrów jest moim uniwersyteckim kolegą i nie przypuszczam, aby te opinie jakkolwiek do nich pasowały. Moim zdaniem ten list powinien być wręczony bezpośrednio minister Hall. Jeśli to nie poskutkuje, to wtedy należy uderzać wszędzie tam, gdzie to jest możliwe.

*Henryk Samsonowicz, historyk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, był ministrem edukacji narodowej w rządzie Tadeusza Mazowieckiego