Agnieszka Sopińska: Czy drogi SLD i Włodzimierza Cimoszewicza rozjechały się ostatecznie?

Grzegorz Napieralski: Fakty są jednoznaczne: Włodzimierz Cimoszewicz to polityk lewicy. Był naszym premierem, ministrem spraw zagranicznych w rządzie Leszka Millera, był też marszałkiem Sejmu. To on po przemianach 1989 roku tworzył w parlamencie pierwszy klub lewicowy. Więc niewątpliwie to człowiek lewicy. Być może niektóre jego wypowiedzi, czy zachowania mogą być dla obserwatorów niezrozumiałe. Ba, często są niezrozumiałe także dla nas. Ale to wszystko nie uprawnia do stwierdzenia, że jego życiorys rozszedł się z życiorysem partii.

Reklama

W takim razie dlaczego idzie na współpracę z Donaldem Tuskiem, a nie z panem?

To pytanie do Włodzimierza Cimoszewicza. Ja mogę się tylko dziwić, że współpracuje z ludźmi, którzy pośrednio, zupełnie niedawno, w tak nieuczciwy i bolesny sposób sfaulowali go.Co więcej, jestem przekonany, że Platforma w sposób niezwykle cyniczny próbuje dziś grać Cimoszewiczem. A on na to idzie.

Reklama

Co cynicznego jest w propozycji premiera? Cimoszewicz ma stanąć na czele rady ds. międzynarodowych przy szefie rządu.

To nie jest uczciwa gra.

Bo?

Reklama

Gołym okiem widać, że to gra pod wybory prezydenckie. Platforma Obywatelska, która stoi w opozycji do postulatów lewicy i która rękami swoich polityków wyeliminowała kandydaturę Cimoszewicza w wyborach prezydenckich w 2005 roku, dzisiaj zwraca się do niego z propozycją współpracy. No chyba, że chodzi o coś innego, a mianowicie krótką ławkę kadrową premiera Tuska. I niebawem wszystkich naszych byłych ministrów i premierów Platforma będzie zapraszać do rządu.

Co tak obrzydliwego jest w SLD, że Cimoszewicz woli Platformę?

To źle postawione pytanie. Nie sądzę, by Włodzimierz Cimoszewicz nie chciał z nami współpracować. Gdy ktoś go prosi o spotkanie, to zawsze znajdzie czas. Wiem, że jeśli ktoś zwróci się do niego o pomoc, to ją otrzyma. Natomiast trzeba pytać Włodzimierza Cimoszewicza dlaczego pomaga rządowi wobec którego sam bardzo często bywa krytyczny.

>>>Czytaj dalej>>>



Wam też nie szczędzi gorzkich słów.

Każdy ma prawo do swojej oceny.

Pan krytycznie mówi o Platformie a Leszek Miller- wasz nowy nabytek w SLD - w wywiadzie dla DGP snuł plany na przyszłość o koalicji lewicy i PO. Mówił, że gdyby do nowego Sejmu weszły tylko trzy partie, to Sojusz mógłby zastąpić PSL w koalicji z Platformą.

Wszystko może się zdarzyć.

Pan nie wyklucza takiej koalicji?

SLD gra o całą pulę. Nie mam zamiaru bawić się w dzielenie skóry na niedźwiedziu. Wystarczy już tych wirtualnych koalicji. Jeden PO-PiS... śmiechu wystarczy. Nikt nie wie, jak będzie wyglądał Sejm po nowym rozdaniu. Są możliwe różne scenariusze. Tego, o którym pani mówi, też nie wykluczam.

Wyobraża pan sobie połączenie liberalizmu z lewicowością?

Byłoby to arcyciężkie.

Ale możliwe?

Pytanie na ile Platforma Obywatelska będzie w stanie złagodzić swoje postawy. Nie chcę jednak szczegółowo wypowiadać się na ten temat. Nie wiemy jakie partie i z jakim poparciem wejdą do Sejmu. Trudno dziś powiedzieć, jak to będzie wyglądało. To wszystko przed nami. Powtórzę: nie wykluczam żadnego scenariusza. SLD jest formacją bardzo odpowiedzialną. Rządziliśmy dwa razy, wiemy, co się dzieje gdy rząd nie ma większości. I wiemy też, jak wygląda sytuacja, gdy opozycja blokuje ważne dla kraju reformy. Jeżeli więc siła polityczna, która wygra wybory poprosi nas o pomoc, a jednocześnie zaakceptuje najważniejsze z naszego punktu widzenia postulaty – to pomożemy!

A inny scenariusz, czyli koalicja z PiS też jest możliwy?

Moja wyobraźnia nie sięga tak daleko, jak pani. A mówiąc serio - to scenariusz bardzo hipotetyczny.

>>>Czytaj dalej>>>



Niemożliwy?

Trudny do wyobrażenia.

Ale w mediach publicznych jakoś wspólnie rządzicie.

Nic mi na ten temat nie wiadomo.

Błagam. Proszę nie obrażać inteligencji czytelników.

My z PiS? W mediach publicznych?

No tak.

Nie słyszałem, by politycy PiS i SLD zajmowali jakieś ważne stanowiska na Woronicza.

Ale są osoby wskazane przez was i przez partię Kaczyńskiego.

Podjęliśmy trudną decyzję ratowania mediów publicznych. Gdyby nie to, dziś najprawdopodobniej już by ich nie było. Dlatego podtrzymaliśmy prezydenckie weto do ustawy medialnej. Jeśli zaś w efekcie tego ruchu w mediach publicznych zaczęli się pojawiać dziennikarze czy osoby o poglądach i lewicowej wrażliwości to mogę się tylko z tego cieszyć. Ich brak w debacie publicznej był skandalem. Przypominam też, że do tej pory, zwłaszcza za prezesury Piotra Farfała w TVP - każdy dziennikarz, który kto miał miano bliskiego lewicy tracił pracę. A przecież media publiczne muszą prezentować całą paletę poglądów. Na tym właśnie polega pluralizm.

Widział pan film o generale Jaruzelskim? Tydzień temu wyemitowała go telewizyjna Jedynka.

Nie widziałem. Byłem akurat w podróży. Ale widziałem fragmenty, wiele też na jego temat słyszałem. Powiem tak: to był materiał niezwykle tendencyjny, nieuczciwy. Został zlecony jeszcze za czasów Farfała. Dziwię się, że został teraz wyemitowany. Ktoś, kto o tym zdecydował powinien ponieść konsekwencje.

Wyemitował to wasz koalicjant, który odpowiada za Jedynkę.

Wyemitował to pierwszy program TVP.

Którym rządzi PiS. Wy rządzicie telewizyjną Dwójką.

SLD niczym nie rządzi. Władzę w telewizji ma zarząd i rada nadzorcza.

Koalicja z PiS odbija się wam czkawką?

Nic się nam czkawką nie odbija.

>>>Czytaj dalej>>>



A co się dzieje w SLD? Są plotki, że nie chce pan zgodzić się, by Wojciech Olejniczak kandydował na prezydenta Warszawy w jesiennych wyborach samorządowych.

Dobrze to pani określiła - to faktycznie są ploteczki.

Da mu pan pieniądze na kampanię?

Zasady finansowania kampanii wyborcze są bardzo jasno określone. Zgodnie z nimi, kandydat sam musi zebrać środki.

A byłoby dobrze, żeby Olejniczak wrócił z Brukseli?

Decyzja w tej sprawie została już podjęta.

I nie ma pan nic przeciwko temu?


Absolutnie, nie.

Jest też druga ploteczka, że chce się pan pozbyć z Sejmu gwiazdy komisji hazardowej, czyli Bartosza Arłukowicza i chce pan wystawić go w wyborach prezydenckich w Szczecinie.

To też ploteczka. Bo to Bartosz Arłukowicz od dłuższego czasu zabiegał o to u mnie i lokalnych działaczy SLD.

Jak się panu podoba jego udział w komisji śledczej?

Bardzo mi się podoba.

Jest dobrym śledczym?

Bardzo dobrym.

Komisja hazardowa dojdzie do jakichś konkluzji?

Głęboko w to wierzę. Ale po tym, jaki styl zaprezentował przewodniczący Mirosław Sekuła z PO mam pewne wątpliwości. Widać też niechęć ze strony organów państwa do udostępniania komisji niezbędnych materiałów. Ale jestem przekonany, że Bartek ma szansę dojść do prawdy.

>>>Czytaj dalej>>>



A jaka jest prawda?

Wiemy już, że czołowi politycy PO spełniali zachcianki skazanego za korupcję biznesmena.

Nie zareagowali, kiedy pan „Rysio” ważnych państwowych urzędników wyzywał od „czereśniaków” itp. Wiemy, że spotykali się na cmentarzach i rozmawiali językiem rodem spod budki z piwem. To estetyka. Ważna. Bo politycy PO razem z PiS chcieli nam jeszcze niedawno zafundować rewolucję moralną. Jedna skończyła się w pokoju Renaty Beger. Druga na stacji benzynowej.

Wiemy też, że na pewno doszło do przecieku. Widać to po reakcji głównych aktorów tej afery. Po wizycie Mariusza Kamińskiego u premiera Tuska zmieniły się relacje między podsłuchiwanymi osobami. Nie wierzę, że politycy PO tak bezinteresownie byli zaangażowani w radykalną zmianę ustawy hazardowej. Tym bardziej, że wiemy doskonale, że już raz pan Sobiesiak finansował kampanię Platformy. Pojawiają się kuluarowe plotki, że być może właśnie dlatego PO chciała zlikwidowania finansowania partii z budżetu państwa bo ma bogatych sponsorów, którym różne rzeczy może pozałatwiać.

Stawia pan Platformie poważne zarzuty. Nie zostało udowodnione, że Sobiesiak finansował PO.

Wiadomo, że wpłacił pieniądze na kampanię lokalnego działacza sportowego. I tak się składa, że ten działacz jest z PO. Pan Sobiesiak jest przyjazny tylko jednej formacji politycznej. Takie są fakty.

Ale wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Pieniądze wpłacone przez Sobiesiaka zostały wpisane do sprawozdania PKW.

Bo musiało to być wpisane.

>>>Czytaj dalej>>>



Mówiąc, że PO ma bogatych sponsorów, sugeruje pan, że pieniądze idą pod biurkiem?

Niczego nie sugeruję. Stwierdzam fakty. Wiadomo, że utrzymanie partii kosztuje. Muszą być pieniądze na działalność, na utrzymanie biur, opłacenie pracowników. Jeśli nie byłoby finansowania z budżetu to niby skąd brać na to pieniądze? Ostrzegaliśmy, że likwidacja państwowych dotacji grozi pozyskiwaniem pieniędzy z nielegalnych źródeł.

Jakie konsekwencje polityczne może mieć praca komisji hazardowej?

Jeżeli rzetelnie zostaną ustalone wszystkie wnioski, to myślę, że najważniejsi politycy mogą mieć problem. To afera PO. A mamy w pamięci proces poszlakowy, który skończył się wyrokami dla polityków SLD. Nie było żadnych dowodów. Tu jest podobnie. Przychodzi Kamiński do Tuska. Premier zachowuje się niestandardowo, rozmawia ze swoimi kolegami z klubu. Wiemy, że zachowanie ministra Drzewieckiego, Sobiesiaka i Chlebowskiego i innych osób się zmieniło.

Stawia pan równości między tamtą aferą starachowicką a aferą hazardową?

Nie, stawiam jedynie pytania. Dlaczego wtedy było tak, a teraz jest inaczej? Dlaczego niedawno prokuratura tak szybko zajęła się dziennikarzami Radia Zet i TVN 24 i postawiła im zarzuty ujawniania tajemnicy państwowej? A dlaczego w tym przypadku, gdy pojawiło się podejrzenie, że doszło do przecieku organy ścigania działają tak wolno? Ja tylko zadaję pytania.

Grzegorz Napieralski jest przewodniczącym Sojuszu Lewicy Demokratycznej.