Rynek działa w sposób bardzo prosty. Jeśli obawia się, że rząd Grecji będzie miał trudności ze sfinansowaniem swojego zadłużenia, wyzbywa się obligacji rządu greckiego. Te tracą na wartości i wrasta koszt pożyczania kolejnych transz długu. W skrajnym przypadku inwestorzy mogą w ogóle zaprzestać kupowania greckiego długu - ze względu na obawy o to, że może on zostać niespłacony. Taki wariant w strefie euro wydawał się dotychczas bardzo mało prawdopodobny, ze względu na ukryte założenie, że Grecji pomogą inne państwa strefy euro.

Reklama

Najlepiej byłoby, gdyby Grecja sama wydostała się z tego problemu. Aby tak się stało, musiałaby w sposób wiarygodny rozpocząć przeprowadzenie programu reform. Problem Grecji jest jednak związany z wiarygodnością. Fakt, że w niedalekiej przeszłości fałszowane były statystyki gospodarcze przekazywane do Brukseli, istotnie obniża wiarygodność jakichkolwiek działań. To, że robił to poprzednio inny rząd, nie ma tu znaczenia.

Po drugie greckie rządy znane są z populizmu i jak na razie obecnie proponowany program naprawczy nie jest na tyle radykalny jak na przykład program irlandzki. Tak więc zostaje albo pomoc krajów strefy euro, albo też dalsze pogarszanie warunków finansowania greckiego długu.

Ale oba rozwiązania są złe. Jeśli nikt nie pomoże Grecji, a ona sama nie zdobędzie zaufania rynków finansowych proponowanym programem reform, to niewykluczone jest, że w pewnym momencie grecki rząd nie będzie mógł sfinansować swoich zobowiązań i po prostu stanie się niewypłacalny. W takich sytuacjach z pomocą przychodzi zwykle Międzynarodowy Fundusz Walutowy i pożycza zagrożonemu krajowi pieniądze, warunkując przyznanie kolejnych transz realizacją uzgodnionego programu reform. Po to właśnie MFW został powołany. Większość krajów strefy euro nie byłaby zachwycona tego typu rozwiązaniem, bo świadczyłoby to o słabości struktur europejskich i sprowadzeniu kraju będącego członkiem strefy euro do poziomu emerging markets.

Reklama

czytaj dalej



Byłoby to zresztą swego rodzaju podważenie wiarygodności całej strefy euro, gdyż oznaczałoby, że w ramach systemu euro nie zadziałały mechanizmy, które powinny nie dopuścić do tak radykalnego rozwiązania jak ratunek przez MFW. No i na koniec doprowadzenie do sytuacji, w której niezbędna jest pomoc MFW, pogorszyłoby wiarygodność innych krajów strefy euro borykających się z podobnymi problemami jak Grecja, czyli Hiszpanii, Portugalii i Irlandii.

Reklama

Z kolei pomoc Grecji udzielona przez inne państwa strefy euro byłaby sygnałem dla innych przeżywających problemy krajów, że nie muszą aż tak bardzo troszczyć się o swe finanse, bo w przypadku trudności ktoś im pomoże. Aby pomoc taka była skuteczna i nie zachęcała do nieodpowiedzialnej polityki, kraje strefy euro musiałby działać w sposób podobny do Funduszu Walutowego, czyli uzależnić kolejne transze pomocy od konkretnych działań reformatorskich. Będzie to jednak trudne, gdyż Grecy mają pełną świadomość tego, że pozostałym krajom strefy euro bardzo zależy na tym, aby Grecja w końcu to finansowanie otrzymała. Pomoc dla Grecji oferowana przez inne kraje strefy euro będzie więc ze swej natury bardziej miękka niż w przypadku MFW. A jeśli Grecja będzie ociągała się z realizacją programu reform, to tym bardziej podważona zostanie wiarygodność strefy euro.

Tymczasem w krajach strefy euro rośnie presja na ratowanie Grecji. Będzie to precedens, który wyznaczy też ścieżkę działań w podobnych przypadkach w przyszłości. Jeśli kraje strefy euro nie będą w stanie wymusić na rządzie greckim zejścia z deficytem do 3 proc. w 2012 roku, to w gruncie rzeczy zostanie podważony jeden z filarów UE, jakim jest Pakt Stabilności. Bo co to za pakt, który muszą przestrzegać tylko kraje, które chcą do strefy euro wejść, a już nie te, które w strefie euro są.

Dziś wiarygodność całej strefy euro zależy od sposobu rozwiązania problemu Grecji. Byłby to swego rodzaju paradoks, gdyby się okazało, że po sukcesie, jakim było działanie instytucji europejskich w okresie kryzysu, w szczególności Europejskiego Banku Centralnego, strefa euro nie poradziła sobie z czymś, czego można było się spodziewać - czyli z kryzysem budżetowym. Przy tworzeniu strefy euro obawiano się właśnie tego typu przypadków i aby im zapobiegać, stworzono Pakt Stabilności. Problem polega na tym, że teraz po raz pierwszy dopiero sprawdzimy, czy ten pakt naprawdę działa.