"Okna życia" generują niewątpliwe szereg problemów. Ale każde porzucone niemowlę, które zamiast trafić w worku foliowym na śmietnik, zostaje uratowane - to jest ogromny sukces tej instytucji i nas wszystkich. Oczywiście ideałem jest, gdy matka, która chce zostawić dziecko, robi to w szpitalu, składa stosowne oświadczenia i dziecko może szybko trafić do adopcji. Ale ile jest matek rodzących w domu, w ukryciu, w stresie, pod niesamowitą presja otoczenia? Ile wreszcie boi się pozostawić dziecko w szpitalu, by nie być potem napiętnowaną? Oczywiście możemy zapewniać te matki, że nic im nie grozi, gdy zostawią dziecko, ale nie oszukujmy się, taka matka działa często pod wpływem emocji lub leków, a najbardziej racjonalne argumenty nie potrafią jej przekonać. Zdecydowanie lepiej, gdy odda dziecko do okna życia, niż je porzuci, skazując czasem na pewną śmierć.
Ponieważ w Krakowie powstało, chyba pierwsze w Polsce "okno życia", w którym uratowano już kilkanaścioro dzieci, można powiedzieć, że sąd krakowski ma już duże doświadczenie w tej kwestii. Sędziowie naprawdę robią co mogą i na ile pozwala im procedura sądowa. Nie jest prawdą, że sprawy te muszą się toczyć latami. U nas średnia, zmierzająca do skutecznej adopcji zbliża się do dwóch miesięcy, czasem nawet krócej. Ale to efekt współpracy wielu podmiotów i zaangażowania wielu ludzi dobrej woli. To skoordynowane działania. Wszystko co można, ustala się telefonami, faksami, mailami. Ale procedury papierowej i stosowania kodeksów nie da się uniknąć. Musimy wszcząć postępowanie opiekuńcze, nadać dziecku niezbędne dane personalne, natychmiast umieścić w rodzinie zastępczej, która działa w charakterze pogotowia opiekuńczego. Da się to zrobić szybko i sprawnie, ale terminów, np. uprawomocnienia się orzeczeń uniknąć się nie da. Rozważałem kiedyś zagadnienie, czy nie należałoby stworzyć dla tych dzieci z "okien życia", specjalnej przyspieszonej procedury.
Ale gdy przyjrzy się dokładnie zagadnieniu matek, zwłaszcza samotnych, działających w tzw. depresji poporodowej, to niewątpliwie dobrze, że są takie sądowe terminy. One pozwalają czasem matce, która zostawiła dziecko w stanie chorobowym, dać czas na ochłonięcie, zastanowienie, a nawet odebranie porzuconego raz dziecka. Musimy dać im taką szanse. Wyobraźmy sobie matkę, która po kilku tygodniach wychodzi z depresji, chce odzyskać dziecko, a ono już jest prawomocnie adoptowane. Oczywiście ten termin nie może trwać w nieskończoność, ale wydaje się, że te dwa miesiące, to pewien wentyl bezpieczeństwa.
czytaj dalej
Kontrowersje budzi też zagadnienie wszczynania przez policję dochodzenia zmierzającego do poszukiwania matki dziecka. Różnie to bywa. Czasem to robią, czasem nie. Ale i tu nie był bym tak radykalny, że nie należy zupełnie tego robić. Z praktyki wiemy, że zdarzają się przypadki, gdy kobieta została przymuszona do porzucenia dziecka, czy to przez patologicznego partnera, czy czasem nawet gang, który zajmuje się handlem "żywym towarem". Takie przestępstwa muszą być ścigane. To smutne, ale życie zna wiele niewyobrażalnych dla normalnego człowieka sytuacji. Taka praca policji, to oczywiście problem "szukania igły w stogu siana", ale czasem konieczny. Nie powinien on jednak blokować ewentualnych działań sądu zmierzających do szybkiej i skutecznej adopcji.
Zasadniczym, moim zdaniem, problemem jest to, że takie niemowlę powinno błyskawicznie trafić do odpowiedniej rodziny zstępczej, która działając w charakterze pogotowia opiekuńczego, da temu maluchowi szybką i kompetentną opiekę oraz niezbędną dawkę ciepła i miłości. Znamy takie rodziny, w których pracują tacy pasjonaci.
Ale oczywiście to musi być jedynie krótki ale konieczny stan przejściowy. Skoro można robić szybko i sprawnie, jak u nas w Krakowie, to nie warto "okien życia" likwidować, a należy je promować, jako pewną ostatnią deskę ratunku, która czasem jest konieczna. W Krakowie takie okno działa na ul. Przybyszewskiego 39. Siostry opiekujące się nim, pełnią całodobowe dyżury, ale okno skonstruowane jest tak, że matka może być w pełni anonimowa, a położenie dziecka, uruchamia sygnał dla sióstr. Dzieci są od razu badane we właściwym szpitalu, a procedury prawne uruchamiane są błyskawicznie. Krytycy powiedzą - okno życia promuje brak odpowiedzialności, komplikuje sytuację prawną niemowlaka. A ja powiadam, warto ratować każde życie dziecka, które mogłoby zostać zabite, umrzeć porzucone, a na które czekają już w kolejce świetne rodziny adopcyjne.
Czasem trudno mi uwierzyć w sformułowania o opieszałości sędziów rodzinnych. Ja ich znam, i znam samych pasjonatów, którym zależy by dziecko jak najszybciej trafiło do dobrej rodziny adopcyjnej. I nie wierzę, że tak jest tylko w Krakowie.
Sędzia Waldemar Żurek, Rzecznik Prasowy Sądu Okręgowego w Krakowie