Finanse publiczne Unii Europejskiej stoją przed wyzwaniami, których skala przekracza o rząd wielkości wszystko, co wydarzyło się w Europie od powołania Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali w 1952 r. Przypomnijmy, że dług publiczny w UE był poniżej 60 proc. PKB w 2007 r. i w wyniku kryzysu przekroczył 80 proc. PKB. Wydaje się, że jest to bardzo poważny wzrost wynikający z kryzysu finansowego i recesji. Cóż więc gorszego może spotkać finanse publiczne? Otóż jeżeli parametry polityki gospodarczej nie ulegną zmianie, to według szacunków Komisji Europejskiej i unijnego Komitetu Polityki Gospodarczej dług publiczny w UE wzrośnie w 2030 r. do 156 proc. PKB, a w 2060 r. - do 477 proc. PKB. Największe zadłużenie może wystąpić w Grecji, prawie 900 (!) proc. PKB. Na tym tle Polska wypada lepiej niż średnia, z długiem w relacji do PKB wynoszącym 108 proc. w 2030 r. i 318 proc. PKB w 2060 r. Polska jest jedynym krajem UE, w którym wydatki związane ze starzeniem się społeczeństwa obniżają się w relacji do PKB, o blisko 1 proc. między rokiem 2010 a 2060. Zatem rosnący dług Polski wynika wyłącznie z niskiej jakości obecnie prowadzonej polityki fiskalnej, a nie ze starzenia się społeczeństwa.

Reklama

Natychmiast pojawia się pytanie, w jaki sposób Polska uzyskała spadek wydatków związanych ze starzeniem się społeczeństwa w relacji do PKB - jeżeli należymy do krajów o najniższym przyroście naturalnym w Europie, to efekt starzenia społeczeństwa wystąpi u nas w znacznie większym natężeniu niż przeciętnie w Europie. Sekret leży w stopie zastąpienia, czyli relacji emerytury do ostatniego wynagrodzenia przed emeryturą. Wbrew obiegowej opinii sytuacja pokolenia seniorów w Polsce jest relatywnie o wiele lepsza niż w innych krajach. Relacja emerytury wypłacanej ze środków publicznych do ostatniego wynagrodzenia przed emeryturą wynosiła w Polsce 56 proc. w 2007 r., wyższa była tylko w Grecji (73 proc.), we Włoszech (68 proc.), Francji (63 proc.) i w Hiszpanii (58 proc.).

Oczywiście emerytury są też wypłacane w ramach prywatnych oszczędności (obowiązkowych i dobrowolnych), co powoduje, że w niektórych krajach stopy zastąpienia są znacząco wyższe, niż wynikałoby z części finansowanej przez sektor finansów publicznych. Według szacunków KE stopa zastąpienia finansowana z części publicznej obniży się w Polsce z 56 proc. z 2007 r. do 26 proc. w 2060 r., a po uwzględnieniu emerytur prywatnych stopa zastąpienia wyniesie 31 proc. Tak silny spadek stopy zastąpienia nie występuje w żadnym innym kraju Unii. To właśnie tak niska stopa zastąpienia pozwala na stabilizację finansów publicznych mimo szybkiego starzenia się społeczeństwa. Pojawia się jednak pytanie: czy polskie społeczeństwo zaakceptuje tak silny spadek standardu życia na emeryturze? Czy pojawią się liczne próby zmian legislacyjnych, które albo zwiększą stopę zastąpienia, albo będą próbą określenia szeregu darmowych świadczeń dla seniorów, oczywiście finansowanych czy to przyrostem długu, czy wzrostem podatków płaconych prze młode pokolenie? Przypomnijmy, w 2008 r. relacja liczby osób w wieku powyżej 65 lat do liczby zatrudnionych osób w wieku produkcyjnym wynosiła w Polsce nieco ponad 30 proc., mniej niż średnio w UE. Jeżeli sytuacja demograficzna i rynku pracy będzie zgodna z obecnymi prognozami, to w 2060 r. ta relacja wyniesie w Polsce prawie 110 proc. i będzie najwyższa w UE, dla której średnia wyniesie nieco ponad 70 proc. W żadnym innym kraju ta relacja nie przekroczy 100 proc.

czytaj dalej



Zatem nawet jeżeli damy czynne prawa wyborcze nastolatkom w wieku 15-17 lat, seniorów będzie tak wielu, że uchwalą sobie takie prawo i takie przywileje, jakie będą im odpowiadały, kosztem osób młodych, aktywnych zawodowo. Łatwo przewidzieć, że młode pokolenie nie zaakceptuje wysokich podatków i albo zagłosuje nogami, czyli wybierze emigrację, albo okaże się, czy ustrój demokratyczny jest w stanie przetrwać tak duże wyzwania.

Są dwa sposoby na uniknięcie wojny pokoleń: zwiększenie liczebności młodego pokolenia lub zwiększenie stopy zastąpienia przy zachowaniu stabilności finansów publicznych. Niestety w obu obszarach w minionych kilku latach wykazaliśmy się skrajną ślepotą strategiczną. Nie ma tu miejsca na pokazanie, dlaczego Polska prowadzi politykę antyrodzinną, o czym świadczą najniższy wskaźnik urodzeń w UE i niski wskaźnik aktywności zawodowej kobiet, ale wystarczy wspomnieć, że procent dzieci z małych miasteczek i wsi uczęszczający do przedszkola wynosi 16 proc. i jest najniższy w UE. Stopa zastąpienia może wzrośnie, jeżeli wiek emerytalny zostanie opóźniony. Warto pamiętać, że w Polsce przeciętny wiek emerytalny wynosi 58 lat i jest jednym z niższych w UE, co jest wynikiem niskiego wieku ustawowego (65 i 60 lat) i przywilejów branżowych. Stopa zastąpienia może również wzrosnąć, jeżeli wzrośnie efektywność inwestowania w ramach OFE. Na przykład już zwiększenie stopy zwrotu OFE o jeden procent powoduje, że przeciętna emerytura 65-letniego mężczyzny oszczędzającego 40 lat rośnie o 25 proc. Niestety propozycje obecnego rządu nie prowadzą do zwiększenia stopy zastąpienia. Reforma emerytur mundurowych została zaniechana, zaś ostatnie propozycje ministrów Fedak i Rostowskiego prowadzą do radykalnego zmniejszenia długookresowej efektywności inwestowania oszczędności emerytalnych i mogą prowadzić do znaczącego spadku stopy zastąpienia.

Reklama

To smutne, ale w czasach gdy powinniśmy podejmować ważne decyzje o znaczeniu strategicznym dla przyszłości Polski, ze strony ministrów pracy i finansów padają propozycje szkodliwe dla perspektyw rozwoju Polski. Nie może być tak, że krótkookresowe cele polityczne lub osobiste przeważają nad długookresowym interesem Polski. Niestety nasuwa się porównanie do konfederacji targowickiej, tylko w obszarze finansów publicznych. Hetmani i generałowie Szczęsny-Potocki, Branicki i Rzewuski zostali zastąpieni przez ministrów Vincenta-Rostowskiego i Fedak, a otwarcie drogi dla interwencji zbrojnej przez carską Rosję może zostać zastąpione przez otwarcie drogi do wojny pokoleń.

Niestety rację miał prof. Jerzy Hausner, ostatni wielki reformator w polskim rządzie, który w niedawnym wywiadzie stwierdził, że od 7 lat stoimy w miejscu. Jeżeli propozycje ministrów Fedak i Rostowskiego zostaną zrealizowane, wówczas zaczniemy się cofać.

Autor jest profesorem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie