Kiedy zdarzyło mi się wykładać w Ameryce studenci dziwili się, że tego nie czynię, że wygłaszam swój w miarę stanowczy pogląd. Stanowczość wiąże się z podejmowaniem decyzji, z wyrobionym zdaniem oraz z umiejętnością rezygnacji z rozpatrywania wszystkich ewentualności. Stanowczość niezbędna jest także w życiu codziennym. Wszyscy znamy ludzi, którzy chorują na brak zdolności podjęcia decyzji, gdyż wiedzą, że podjęcie konkretnej decyzji oznacza dokonanie wyboru, co wyklucza dokonanie innego wyboru, a wobec tego w pewnym sensie nas ogranicza. Jednak osoba, która deliberuje bez końca nad menu w restauracji, w końcu nie dostanie obiadu. I taki jest efekt braku stanowczości.

Reklama

Stanowczość jest zatem zalecana, jednak pod warunkiem, że jest daleka od agresji. W naszych czasach jednak agresja, którą można uznać za radykalną formę stanowczości, wydaje się dominować. Agresja polega na usiłowaniu narzucenia swojego zdania czy poglądu przy pomocy siły, aczkolwiek najczęściej nie jest to siła fizyczna lecz tylko siła perswazji, jej dynamika i uniemożliwienie partnerowi czy przeciwnikowi wyrażenia własnego zdania. Agresja bywa też formą zachowania, które jest rezultatem tego, że własnego zdania nie mamy, więc wolimy z całą mocą podważyć cudze zdanie, a ponieważ brak nam argumentów, to nasza wypowiedź przyjmuje formę agresywną. Niedawno w jednym z programów telewizyjnych Joachim Brudziński dosłownie napadał na posłankę PO Joannę Muchę, która reagowała uśmiechem. Brudziński całym ciałem i nadmiernie głośnym oraz niepohamowanym tokowaniem sprawił, że Joanna Mucha jakby zniknęła. Jednak taka agresja jest kontr produktywna i na pewno poseł PiS swojej partii nie pomógł.

Jednak nie należy mieć pretensji tylko do polityków. Agresję stosują także dziennikarze. W radiu, w jedynce i coraz częściej w trójce (nie wspominam Radia Maryja), mamy do czynienia z wypowiedziami, które nie mają charakteru informacyjnego, tylko emocjonalny, a najczęściej agresywny. Nie chodzi bowiem o rozważenie problemu, lecz o sformułowanie zarzutu. Oto w jednej z audycji usłyszałem, że w Polsce celowo przez ostatnie dwadzieścia lat nie wspominano o żołnierzach antykomunistycznego podziemia i - co już jest śmieszne - że gdyby nie Armia Czerwona polskie zbrojne powojenne podziemie doprowadziłoby do wyzwolenia Polski. Gdyby ciocia miała wąsy? O tę nieżyczliwość oskarżono niejasne siły z niejasnych powodów utrudniające poznanie prawdy.

Dziennikarze w telewizji z kolei nabrali obyczaju mówienia za dużo i nieustannego przerywania interlokutorowi. To także nie służy zademonstrowaniu wybitnej wiedzy dziennikarza, lecz raczej pokazaniu, że potrafi dominować. Jest to wręcz zaprzeczenie roli dziennikarza, który jest tylko po to, żeby ułatwić rozmówcy zaprezentowanie stanowiska, skoro go już do studia zaproszono. Dziennikarz, w przeciwieństwie do publicysty, ma bardzo ograniczone prawo do posiadania własnego zdania, a tym bardziej do publicznego demonstrowania tego, że ma takie zdanie.

Agresją naturalnie posługują się także politycy, którzy zdają sobie sprawę, że w każdym społeczeństwie istnieje część ludzi, którzy lubią właśnie nie stanowczość, ale agresję, którzy w imię znanych od stuleci haseł w rodzaju: zaprowadzimy porządek, uniemożliwimy korupcję, wszyscy przestępcy znajdą się w więzieniach - zyskują poparcie. Jednak w naszych czasach opisano to zjawisko całkiem nieźle i chociaż wiemy, że są zwolennicy hate speech (mowy nienawiści), to nie tylko moralnie jest takie postępowanie godne potępienia, ale na dłuższą metę nie przynosi sukcesów, gdyż w liberalnych i demokratycznych społeczeństwach ludzie chcą (w każdym razie większość) stanowczości od polityków, ale także spokoju od polityki. Agresja więc w przeciwieństwie do stanowczości nigdy nie popłaca, ale jak to wytłumaczyć tym, którzy ją z upodobaniem stosują?