Mimo pozorów normalnej pracy, PiS wciąż jednak nie wyszło z szoku powyborczego. Dostrzegam syndrom partii, która jest ciągle zdziwiona przegraną w wyborach. Oczywiście, w PiS-ie brano pod uwagę, że wybory mogą zostać przegrane, ale jednocześnie wciąż była silna wiara, że z przedterminowych wyborów uda się wyjść obronną ręką.

Reklama

PiS zachowuje się tak, jakby nie zobaczyło, że Polacy powiedzieli mu w tych wyborach „nie”. Wciąż więc stosuje tę samą retorykę, podejmuje te same tematy, dzięki którym raz zdobyło władzę. Nieustannie dominuje tropienie spisków, układów, efektów działań tajnych służb. PiS przedstawia rządzących i część mediów, jako ludzi, którzy myślą nieustannie o tym, jak dokuczyć prezydentowi, czy zrealizować rzekomy tajny plan zniszczenia tej partii.

Świetnie to było widać na poniedziałkowym posiedzeniu sejmowej Komisji Sprawiedliwości, gdy głos zabierał Antoni Macierewicz. Można było dokładnie zauważyć, jak dziwnym metajęzykiem posługują się wciąż politycy PiS. Póki w rękach takich ludzi jak Antoni Macierewicz była realna władza i płynąca z niej wiedza i możliwość wpływania na działalność służb specjalnych, to słowa Macierewicza były traktowane bardziej serio, nawet jeśli budziły sprzeciw. Stosowanie tej samej retoryki, gdy się jest w opozycji, brzmi teatralnie lub wręcz groteskowo.

Ludzie dostrzegają, że tego rodzaju retoryka PiS to rodzaj teatru, a nie prawdziwa polityka. Dlatego dziś argumenty, do jakich partia Jarosława Kaczyńskiego jest przyzwyczajona, trafiają do dość wąskiego grona, i to nawet nie wszystkich wyborców PiS z października 2007 r. Potwierdzają to zresztą sondaże.

Kolejnym problemem PiS jest powyborczy kryzys. Przywódca Jarosław Kaczyński nawet nie bardzo próbuje szukać sposobów na dotarcie do nowego elektoratu. Próbuje za to okopać się wśród swoich najtwardszych zwolenników. Wydaje mi się, że wierzy, że wiatr nastrojów społecznych i zmian politycznych w końcu znowu zawieje w kierunku korzystnym dla PiS. Wtedy ten twardy elektorat byłby według niego świetną bazą do pozyskiwania głosów niezdecydowanych. Ale dziś to mało prawdopodobne. Choć oczywiście nie wiadomo, jak długo rząd Donalda Tuska będzie akceptowany mimo braku pomysłów. Przez pół roku rządzenia ten gabinet nie pokazał żadnych fajerwerków, nie spełnia wysoko wywindowanych podczas kampanii wyborczej oczekiwań. Popularność zawdzięcza jednak innemu, dużo bardziej spokojnemu sposobowi sprawowania władzy. Polacy generalnie doceniają to, że przy tym rządzie mogą skupić się na swoich sprawach. Nie wiadomo, jednak oczywiście, jak długo obecnemu rządowi będzie wystarczało to, że jest inny niż poprzedni.

A opozycja, w stanie powyborczego szoku, siedzi w swojej specyficznej wieży z kości słoniowej i nie jest w stanie wypunktować rządu merytorycznie tam, gdzie ma najsłabsze punkty. Nawet była minister Gęsicka, która przecież uważana była za jeden z jaśniejszych, mocniejszych punktów rządu Kaczyńskiego, nie potrafiła celnie, merytorycznie skrytykować działań obecnego kierownictwa Ministerstwa Rozwoju Regionalnego.

Inny przykład: na początku maja PiS ogłosił ciekawy pomysł, że każdy minister rządu będzie miał swojego anioła stróża. Politycy PiS obeznani z daną dziedziną mieli merytorycznie recenzować działania poszczególnych resortów. Minęły trzy tygodnie i cisza. A przecież wydaje się, że merytoryczne dokopanie minister Kopacz, czy ministrowi Grabarczykowi nie powinno być specjalnie trudne. Ale jak widać obecnie dla PiS to niemożliwe do zrealizowania.

Reklama

Jarosław Kaczyński ciągle jest przywódcą, którego pozbyć się nie sposób, zresztą z punktu widzenia interesów PiS byłoby to bardzo ryzykowne. Jednocześnie nie jest w stanie wyciągnąć partii z powyborczego dołka. Następców też nie widać. Oczywiście, w tym kontekście pada często nazwisko Zbigniewa Ziobry. To rzeczywiście polityk zdolny i inteligentny, szybko się uczy, dobrze potrafi się zaprezentować również wobec twardego elektoratu PiS. Ale jeśli kiedykolwiek rzuci wyzwanie Jarosławowi Kaczyńskiemu, to najwcześniej za kilka lat. Gdyby dziś powiedział, że chciałby kiedyś być prezesem PiS, podpisałby na siebie polityczny wyrok śmierci.

Chętnych na wzmocnienie swojej pozycji w PiS jest więcej. To bardzo szczelna partia, niewiele wydostaje się na zewnątrz, ale przypuszczam, że trwają tam różnego rodzaju gry i gierki o władzę. One też są przyczyną słabości PiS w opozycji.

Jarosław Kaczyński najwyraźniej zdaje sobie z tego sprawę. Od wyborów objeżdża kraj, spotyka się z lokalnymi działaczmi PiS. Chce mieć pełną jasność, co dzieje się w strukturach PiS, bo obawia się, że pod bokiem może wyrosnąć mu jakiś bunt. Przegrał wybory, a to zawsze osłabia pozycję.

Nie martwi mnie, że rząd jest niezbyt widoczny, a opozycja dość słaba. Dzięki temu zamiast codziennie emocjonować się z polityką, społeczeństwo ma trochę oddechu i może zajmować się tylko swoimi rodzinami i karierami. Na szczęście przed Polską nie stoją tak wielkie wyzwania, jak przed wstąpieniem do NATO i UE, bo wtedy słabość polityki byłaby słabością państwa.

W obecnej sytuacji społecznej i politycznej PiS ma bardzo małe szanse, by zwiększyć swoje poparcie i myśleć o powrocie do władzy. Ale wolty wyborców w Polsce są tak częste i niespodziewane, że niczego nie można wykluczyć.

Nawet tego, że tak wątpliwa dziś taktyka Jarosława Kaczyńskiego, by pozostać przy swoich hasłach i poczekać na zmianę klimatu społeczno-politycznego w Polsce, okaże się skuteczna. Mogą też pojawić się inne czynniki, może zarówno PO, jak i PiS czymś nowym nas zaskoczy i postrzeganie tych dwóch partii będzie kompletnie różne od tego, jak są postrzegane dziś.