Trudno jednoznacznie ocenić postanowienie w sprawie zniesienia przepisu o możliwości zestrzelenia porwanego przez terrorystów samolotu. Samo podjęcie decyzji o zestrzeleniu maszyny, która w jakiś sposób narusza przestrzeń powietrzną naszego kraju, wiąże się z poważnym dylematem. Nakładają się tu na siebie działania nie tylko niezgodne z prawem, ale i niemoralne.
Porwanie samolotu, więzienie w nim ludzi, a w końcu używanie przemocy, jest złem dużej miary. To decyzja o śmierci ludzi, podczas gdy brak takiego działania stwarza szansę, że problem da się rozwiązać w inny sposób. Jest wiele sposobów - na przykład naprowadzające myśliwce, które w pewien sposób ubezwłasnowalniają samolot.
Pamiętam przypadek takiego zestrzelenia samolotu przez Związek Radziecki. Zginęło wtedy 200 osób. To było draństwo. Jedynie w przypadku, gdybyśmy mieli absolutną pewność, że dany samolot i tak zostanie użyty do ataku terrorystycznego - jak to miało miejsce pamiętnego 11 września - wtedy na zasadzie mniejszego zła w jakiś sposób uzasadnione byłoby użycie broni. Choć nadal taka decyzja pozostałaby zła z moralnego punktu widzenia.