MON razem z Sejmem kontra Prokurator Generalny i MSWiA. Ci pierwsi bronili przed Trybunałem Konstytucyjnym prawa do zestrzelenia porwanego samolotu. Ci drudzi twierdzili, że taki przepis jest niekonstytucyjny. I wygrali.

Reklama

>>>Generał Polko dla DZIENNIKA: Decyzja Trybunału zachęca terrorystów

W 2004 roku - kilka miesięcy po zamachach w Hiszpanii, kiedy wojna z terroryzmem trwała na wielu frontach - taka decyzja Sejmu nie była zaskoczeniem. Uchwalono wtedy nowelizację ustawy o ochronie granicy. Wojskowi mogli od tej chwili zniszczyć samolot pasażerski, jeśli został porwany i mógł być użyty do ataku. Wystarczyła decyzja szefa MON lub dowódcy Sił Powietrznych

>>>Biskup Pieronek dla DZIENNIKA: Zestrzelenie samolotu byłoby niemoralne

Przedstawiciel Sejmu Wojciech Szarama z PiS porównał taką sytuację do istniejących od dawna w prawie instytucji obrony koniecznej lub stanu wyższej konieczności. Dodał, że osoby podejmujące tak trudny wybór muszą mieć pewność, że działają zgodnie z prawem i że nie będą odpowiadać karnie.

Reklama

Reprezentujący Prokuratora Generalnego Igor Dzialuk mówił, że uregulowania w takiej sprawie muszą być szczególnie wymagające, a liczba zestrzeleń samolotów cywilnych na świecie "wcale nie była znikoma".

Ludzie skazani na śmierć

Reklama

Adam Dymerski z MON podkreślał, że chodzi o akt samoobrony społeczeństwa przed bezprawnym atakiem. Zwrócił uwagę, że pasażerowie porwanego samolotu "i tak są poddani woli terrorystów". "Ci ludzie są skazani na śmierć przez sam fakt zawładnięcia statkiem. Ludzie na ziemi są tak samo bezbronni jak ci w powietrzu, ale wobec nich możemy jeszcze podjąć akcję ocalającą" - powiedział.

Wcześniej były już przepisy, pozwalające na zestrzelenie samolotu, który wystartował poza Polską. Nie było jednak rozwiązań dających takie prawo w przypadku maszyny startującej z polskiego lotniska. Sejm prawie jednogłośnie przyjął nowelizację. Przeciw było tylko trzech posłów.

To dawało szefowi MON ogromną władzę. Dostał prawo decyzji, czyje życie jest ważniejsze: pasażerów samolotu czy ludzi na ziemi. To przede wszystkim wzbudziło zastrzeżenia prof. Lecha Gardockiego, prezesa Sądu Najwyższego. Dlatego skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie konstytucyjności.

Co z bezwzględną ochroną życia?

Z czym nie zgadzał się Gardocki? Po pierwsze, z przyznaniem administracji prawa do decydowania o zabijaniu niewinnych ludzi w celu ochrony dobra wspólnego czy życia innych ludzi. Według sędziego naruszało to zasadę bezwzględnej ochrony życia i godności człowieka, co zapisane jest w konstytucji.

Prof. Gardocki zwracał uwagę, że szef MON otrzymał ogromny zakres władzy, bo ustawa i rozporządzenia nie precyzowały nawet zagrożenia. Mówiły jedynie o ochronie bezpieczeństwa państwa przed atakiem terrorystycznym. Mógł więc to być równie dobrze atak jedynie na budynki rządowe lub na przykład elektrownię.

Niekonstytucyjne jest także użycie wojska do zestrzelenia samolotu. Siły zbrojne mają bowiem jasno określone działania. Chronią niepodległość państwa, niepodzielność terytorium i bezpieczeństwo oraz nienaruszalność granic. Tymczasem trudno wskazać, jak miałoby w tym pomóc zestrzelenie samolotu.