Tak naprawdę takiej decyzji nigdy nie podejmuje polityk. W praktyce odpowiada za to dowódca operacyjny sił zbrojnych, a na dyżurze zawsze jest jeden z generałów. Tyle że później trzeba by to było wytłumaczyć rodzinom ludzi będących na pokładzie zastrzelonego samolotu.
Wystarczy wspomnieć zamachy z 11 września. Jeśli ktoś podjąłby decyzję o zestrzeleniu samolotów i nie doszłoby do tak wielkiej tragedii, to wcale nie jestem przekonany, czy ta osoba znalazłaby poparcie społeczne. Zawsze bowiem zostają wątpliwości natury moralnej. To problem podobny do dylematu lekarza, który podczas operacji musi wybrać między życiem matki a życiem dziecka.
Osoby, które broniły tego przepisu, mogły się powoływać między innymi na artykuł 26. konstytucji o nienaruszalności naszych granic. Przepisy nie powinny jednak uniemożliwiać zestrzelenia tego typu samolotów, bo co w przypadku maszyny pełnej terrorystów? Pozbawianie mechanizmu obronnego, jakim niewątpliwie jest możliwość zestrzelenia, jest w tym momencie błędem.
Decyzja Trybunału Konstytucyjnego jest niekorzystna dla naszego kraju, ponieważ w ten sposób zachęcamy terrorystów do skutecznych ataków. Na tej podstawie na przykład samolot zmierzający w stronę Świerku, gdzie jest elektrownia atomowa, nie zostanie w żaden sposób zatrzymany, a terroryści będą się czuli nietykalni.
Osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa powinny w trybie pilnym podjąć działania, które rozwiążą ten problem. Trybunał zapewne dopatrzył się bubli legislacyjnych czy konieczności poprawek. Jeżeli nawet te poprawki powinny zostać wprowadzone do konstytucji, to należy to zrobić.