Federalny kontrwywiad Ministerstwa Spraw Wewnętrznych od dawna miał na oku dwóch Somalijczyków z niemieckim paszportem. Agenci chcieli sprawdzić, jak działa siatka przerzucająca do Pakistanu kandydatów na terrorystów, a także, gdzie dokładnie jest obóz szkoleniowy islamistów. Dlatego Urząd Ochrony Konstytucji pozwolił im odlecieć z kraju - pisze "Der Spiegel".
Niestety, agenci federalni zapomnieli powiedzieć o całej akcji swym kolegom z Nadrenii. A gdy 26 września policjanci podsłuchujący rozmowy terrorystów znaleźli w bagażu jednego z nich list pożegnalny od narzeczonej, natychmiast wkroczyli do akcji. Zatrzymali obu mężczyzn na pokładzie samolotu i ogłosili, że schwytali zamachowców, którzy chcieli wysadzić maszynę w powietrzu.
Teraz federalne MSW kłóci się z krajowym MSW Nadrenii Północnej-Westfalii o to, kto jest winien wpadki. Sprawę ma wyjaśnić specjalna komisja.