Wiosną były takie pogłoski, że rząd specjalnie będzie czekał z pomostówkami do końca roku po to, żeby prezydent nie miał wyjścia i je podpisał, bo w przeciwnym bądź razie pomostówki wygasną i nie dostanie ich w ogóle nikt.

Reklama

Takie pogłoski chodziły. Nie wiem, czy były prawdziwe, ale to się sprawdza. To by pokazywało, że rząd tak się skupił na walkach z prezydentem, że zapomniał, że istotą tego sporu nie jest prezydent, który może coś zawetować, tylko 700 tysięcy ludzi, którzy stracą prawo do wcześniejszej emerytury. Odwróciły im się proporcje. Tak się skupili na tym, jak przechytrzyć prezydenta, że zapomnieli, że powinni poważnie potraktować tych wszystkich ludzi, którym zamierzają te przywileje cofnąć" - dodaje.

>>> Związkowcy burzą się przeciwko emeryturom pomostowym

Jestem przekonana, że finansowane z budżetu państwa emerytury pomostowe powinny być zdefiniowane bardzo precyzyjnie i racjonalnie. Ale scenariusz powinien być taki, że rząd wiele miesięcy temu powinien usiąść do negocjacji z tymi grupami zawodowymi, które stracą przywileje. Np. nauczycielami.

Potrzebny był wieloletni plan dotyczący edukacji. I ten plan reformy trzeba było przedstawić nauczycielom. Pomostówki albo ich brak powinny być wpisane w szeroki kontekst reformy. I to by wszystko zupełnie inaczej wyglądało. Wtedy można by powiedzieć: "Tak kochani państwo. Uważamy, że będziecie pracować dłużej, ale przed wami inne pensum czy inna liczba uczniów w klasie".

To się musi składać w całość. Taka rozmowa byłaby zupełnie inna. I tak samo powinno się było stać z innymi grupami, które miały przywileje emerytalne stracić.

Nie wierzę, że mogło się obejść zupełnie bez napięć. Ale można było potraktować tych ludziom poważnie. Nie tylko odebrać pomostówki, ale dać też jakieś informacje dobre. Do tego wszystkiego doszło coś, czego rząd nie mógł wziąć pod uwagę: kryzys finansowy. Bo co on oznacza w realnym życiu? Że osoba po 50 roku życia nie będzie miała wcześniejszej emerytury, a pracę i tak może stracić. Nie ma otwartego rynku pracy. Jest ryzyko bezrobocia.

Reklama

Co z programem 50+ "Solidarność pokoleń"? Ten program był pisany przez długie miesiące, a projekt ustawy został przyjęty przez rząd dopiero dwa tygodnie temu! A przecież ten program aktywizacji zawodowej powinien zacząć działać już latem, żeby ludzie się mogli nauczyć, jak pozostać na rynku pracy. A tymczasem pomostówki już są w Sejmie, a ustawa dopiero wyszła z rządu.

Trzecia rzecz, jakiej rząd nie zrobił to przeprowadzenie szerokiej kampanii informacyjnej pokazującej, że pomostówki to nie jest sprawa tylko grup, które na tym stracą ale sprawa nas wszystkich, bo to są budżetowe pieniądze. To oczywiście nie wyeliminowało by napięć, ale by je osłabiło. To nie sztuka przepchnąć przez Sejm kolanem, siłowo ustawę, która pogarsza sytuację 700 tys osób i to w takim momencie, kiedy prezydent nie będzie miał wyjścia i musiał ją podpisać.

Sztuką jest dać tym ludziom realną szansę, że będą mogli pracować i żyć na dotychczasowym poziomie.

Joanna Kluzik-Rostkowska, minister pracy w rządzie PiS