Obok Kwaśniewskiego pojawia się też minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Oba nazwiska ujawnił niemiecki tygodnik "Der Spiegel", opierając się na informatorach z NATO. O polskiej kandydaturze mają rozmawiać na najbliższym spotkaniu ministrowie spraw zagranicznych państw Sojuszu.

Reklama

Szansa czy spekulacja? Sporo przemawia za tym pierwszym. Po rozszerzeniu na wschód NATO nie przemieściło tam - poza nielicznymi wyjątkami - infrastruktury wojskowej, nie dało dowódcom z nowych krajów eksponowanych stanowisk w swoich strukturach. Dyslokacja jednostek na wschód rozdrażniłaby Rosję, co innego z uczynieniem "wschodniego" polityka sekretarzem generalnym. W obsadzaniu tego fotela obowiązuje rotacja między państwami członkowskimi, choć niektóre miały swojego sekretarza częściej niż inni. Dostają go kraje albo silne militarnie, albo szczególnie ważne dla NATO. Brytyjczycy aż trzy razy, Holendrzy także trzy, Belgowie - dwa, Włoch raz, podobnie Niemiec i Hiszpan. Inni wcale.

Kiedy spojrzymy na rozmiar kraju, potencjał wojskowy i skalę zaangażowania w misje Paktu, kandydatura Polski jest wysoce prawdopodobna. Moglibyśmy konkurować z Francją, ale ona dopiero zaczyna wracać do struktur militarnych NATO. Za wcześnie na Paryż. Z pewnością nie mają szans małe kraje przyłączone ostatnio do Paktu. Także Bułgaria chce startować w tym wyścigu, ale to raczej falstart niż coś poważnego.

Gdyby los chciał się do nas uśmiechnąć, nieważne, czy sekretarzem zostanie Kwaśniewski czy Sikorski, choć ten pierwszy ma - niestety - większe szanse. Jest starszy, z dłuższym stażem w polityce, był prezydentem i przebywa na politycznej emeryturze. Sikorski zaś pozostaje czynnym ministrem. Z bólem, ale warto zacisnąć zęby. Niechby i Kwaśniewski. Polak jako szef polityczny NATO mógłby zrobić dla nas sporo dobrego. Potrzebujemy nowej strategii obronnej Paktu z uwzględnieniem zagrożenia ze strony Rosji. Polski sekretarz generalny walnie przyczyniłby się do jej przyjęcia. Oddanie nam politycznego przywództwa w NATO pokazałoby Moskwie, że nie ma ona nic do gadania w sprawach dotyczących jej byłych satelitów. Przełamałoby wreszcie ciągle żywy podział na nowych i starych Europejczyków. Potrzebujemy tego stanowiska.

Reklama