Maciej Walaszczyk: W jaki sposób poznał pan Romana Giertycha?
Declan Ganley*: Po raz pierwszy usłyszałem o nim, gdy miała miejsce europejska kampania przeciw przemocy w szkole. Zainteresowało mnie to, bo problem ten jest bardzo poważny również w Wielkiej Brytanii i w całej Europie. Wtedy usłyszałem nazwisko ministra edukacji z Polski, który zaangażował się w walkę z tym zjawiskiem w swoim kraju.

Reklama

Giertych nie jest już ministrem, ale rozumiem, że dziś reprezentuje Libertas w Polsce.
Roman Giertych nie będzie twarzą tej partii ani nie jest reprezentantem Libertas na Polskę. Libertas w Polsce będzie działała samodzielnie i nie będzie organizacją parasolową dla żadnych innych partii i ugrupowań politycznych. Ta zasada obowiązuje nie tylko w Polsce, ale w całej Europie – wszędzie, gdzie powstały nasze oddziały. Ale rozmawiamy ze wszystkimi.

To kto w tej chwili reprezentuje tę organizację w Polsce? Ci, którzy początkowo chcieli organizować Libertas w Polsce, zostali od tego odsunięci, a inicjatywę zmonopolizowali politycy LPR, partii zresztą przeciwnej UE.
Po pierwsze przy budowie partii paneuropejskiej i jednocześnie proeuropejskiej, bo jest to pierwszy tego rodzaju projekt w Europie, należy rozmawiać ze wszystkimi i wszystkich słuchać. Po drugie zaś cały czas prowadzimy rozmowy z bardzo różnymi polskimi politykami, którzy rozważają kandydowanie z list Libertas. Dziś widziałem się z Dariuszem Grabowskim, kilka dni temu w Brukseli rozmawiałem z Sylwestrem Chruszczem. Nic nie jest jeszcze przesądzone, a naszych kandydatów zaprezentujemy 25 marca na ogólnoeuropejskiej konwencji w Rzymie.

A czy pan jest eurosceptykiem?
Większość mediów z krajów spoza Wielkiej Brytanii i Irlandii ocenia mnie jako eurosceptyka. Libertas jednak zawsze była konsekwentnie proeuropejska, a nasz sprzeciw wobec traktatu lizbońskiego to wyraz naszej proeuropejskości. Należy rozróżnić bycie przeciwnikiem traktatu lizbońskiego i eurosceptycyzm. Być może wprowadzenie w życie traktatu byłoby o tyle korzystne, że obnażyłoby przed Europejczykami antydemokratyczną pozycję Brukseli wykraczającą poza zakres mandatu, który został jej przyznany. 80 procent prawa będzie tam stanowione przez ludzi, którzy nie musieli znaleźć legitymizacji do działania przy urnach wyborczych. Dlatego moim zdaniem powinni być rozliczani w wyborach i mieć świadomość tego, jak każdy z nas będzie głosował w następnych. Chcę by ci, którzy inicjują prawo unijne, odpowiadali przed wyborcami. Czy to jest antyeuropejskość?

Dlaczego odrzucacie traktat lizboński?
W traktacie katastrofalna jest konsolidacja władzy, a więc powołanie prezydenta, który nie pochodzi z wyboru, nadrzędność prawa europejskiego względem krajowego bez możliwości rozliczania jego twórców przed wyborcami, do tego nadchodzący kryzys i tyrania przeciętności, która ogranicza Unię.









Jakie są wasze cele polityczne?
Jeśli konieczny jest nowy traktat regulujący funkcjonowanie UE, to chcemy, by liczył najwyżej 25 stron, by każdy mógł go przeczytać i zrozumieć. Pragniemy stworzyć rozliczalny i odpowiedzialny przed wyborcami system przywództwa. Europa musi być zdolna do tworzenia przywództwa światowego. Tego nie zagwarantuje wąska grupa elit, które opanowały Brukselę. Domagamy się też szacunku dla tożsamości - tak narodowych, jak i lokalnych czy indywidualnych.

Będzie pan finansował polski oddział Libertas oraz inicjatywę Referendum dla Polski domagającą się w Polsce rozpisania referendum w sprawie traktatu?
Nie kierujemy inicjatywą Referendum dla Polski, to samodzielny projekt. Działalność partii Libertas w Polsce nie będzie przez nas finansowana, wspieramy jej organizację, ale środki na działanie będzie musiała pozyskać sama. Tak to zresztą wygląda we wszystkich państwach europejskich, w których powstaje Libertas.

Reklama

Przecież zajmują się tym przede wszystkim Daniel Pawłowiec i Artur Zawisza?
W akcję na rzecz referendum zaangażowanych jest wiele osób, również tych współtworzących Libertas, ale jak powiedziałem, jest to samodzielna inicjatywa. Opowiadam się za tym, by referendum w sprawie traktatu lizbońskiego odbyło się w każdym kraju, ale nie jest to coś, co Libertas będzie finansować. Taka sama grupa referendalna jest również w Wielkiej Brytanii, ale również jej nie finansujemy, podobnie we Francji: popieramy ideę, ale nie dajemy pieniędzy.

Co będzie dla pana sukcesem w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego?
Jak najwięcej mandatów i wprowadzenie tam jak największej liczby deputowanych. Przede wszystkim jednak wywarcie na Brukselę presji, by zrezygnowała z formuły lizbońskiej, która jest dla Unii katastrofą.

Ale w Polsce nie jesteście nawet brani pod uwagę w sondażach. Libertas nie istnieje w świadomości ludzi.
Pierwszą reakcją elit jest, by Libertas ignorować, potem atakować, a na końcu, by podjąć poważną dyskusję. W Irlandii na razie przerabialiśmy pierwsze dwa etapy. W Polsce będzie podobnie. Zobaczy pan, że do czerwca wyniki tych sondaży będą tak aktualne jak dzisiejsze gazety.

Reklama

>>> Paweł Śpiewak: w wyniku kryzysu populiści znów mogą uzyskać głos

Liczy pan że kryzys rozczaruje ludzi do obecnych elit, a wam pomoże w osiągnięciu tego sukcesu?
Tak, bo do czerwcowych wyborów może się jeszcze wiele wydarzyć i wywrócić sondaże, o których pan mówi. Osiem tygodni przed upadkiem muru berlińskiego nikt tego wydarzenia nawet nie przewidywał.

Przecież to wydarzenia zupełnie nieporównywalne.
Kryzys może przynieść nadzwyczajne rozwinięcia sytuacji w Europie, w tym w Polsce. Pierwsze sondaże przeprowadzane w Irlandii dawały nam 9,5 proc. W dniu głosowania było to 53 proc.

_______________________

*Declan Ganley, irlandzki biznesmen, lider sprzeciwu wobec traktatu lizbońskiego w Irlandii, założyciel paneuropejskiej partii Libertas