Radosław Sikorski zdradzał, co powinien robić prezydent Kaczyński i w jaki sposób opóźniać głosowanie nad Rasmussenem. Z kolei prezydent pouczał premiera Tuska ze Strasburga na oczach dziennikarzy, że może i jest starszy, ale chyba ma od niego większy temperament, bo o pierwszej w nocy nie śpi. Europejskie i amerykańskie media dowiedziały się więc o kondycji naszego premiera i prezydenta, czym zachodni dziennikarze i politycy byli dość zażenowani. Bo nie wyobrażam sobie, by np. królowa Elżbieta pouczała Gordona Browna i opowiadała wszystkim, że nie mogła się do niego dodzwonić. Dziwię się, że pan premier i pan prezydent nie znaleźli dla siebie czasu. Mogli przecież poświęcić sobie choćby pół godziny, aby spotkać się przed tak ważnymi wydarzeniami i ustalić wspólną taktykę.

Reklama

>>> Michalski: Emigrujcie z Polski, choćby na chwilę

Zupełnie niezrozumiała jest sytuacja związana z samym Radosławem Sikorskim. Prawie do samego końca wszyscy żyliśmy w przeświadczeniu, że jest on kandydatem na szefa NATO. Mało tego - nie tylko w Polsce, ale również w Europie pojawiał się on jako poważny kandydat na to stanowisko. Teraz natomiast okazuje się, że w ogóle nie był kandydatem, a wszystko miało być jedynie jakąś zagrywką wstępną. Skoro więc już dano taką zagrywkę, po co wprowadzano w błąd prezydenta Kaczyńskiego, który publicznie głosił, że popiera Radosława Sikorskiego? Nasi przedstawiciele zachowują się jak chłopcy w krótkich majteczkach, którzy na dodatek grają znaczonymi kartami.

>>> Śpiewak: Po szczycie NATO jestem przerażony!

Jakby wszystkiego było mało, przewodniczący Chlebowski zasugerował, że gdy prezydent dzwonił do premiera, ten pierwszy był w niedyspozycji. Są to słowa, które w ogóle nie powinny były paść. Możemy się cieszyć, że na szczęście padły one w Polsce, a nie na szczycie NATO. Kolejny raz okazało się, że na naszym wewnętrznym podwórku nie obowiązują już żadne granice - ale przynajmniej nie wywlekamy tego poza nasz kraj. Teraz dowiadujemy się, że prezydent chce odtajnienia rozmowy między premierem Tuskiem a premierem Rasmussenem. Lech Kaczyński chce udowodnić, że Tusk poparł Rasmussena. Premier Tusk z kolei krzyczał w Warszawie, jaki to skandal, że prezydent w Strasburgu poparł kandydaturę Rasmussena.

>>> Gawryluk: Alkoholowy spektakl wokół szczytu NATO

Mam nadzieję, że to, co miało miejsce w ciągu ostatnich kilku dni, doprowadzi do tego, że nasi politycy wrócą po rozum do głowy i mimo wszystko postarają się wygrać stanowiska dla Jerzego Buzka oraz dla Włodzimierza Cimoszewicza. Jeśli będzie inaczej, to nie wiem, czy ktoś jeszcze będzie chciał rozmawiać z polskimi politykami i czy będziemy poważnie traktowani przez innych przywódców. Tym bardziej że na nasi premier i prezydent na oczach Europy nawzajem się boksują. Ufam też, że już od tego tygodnia prezydent oraz premier zaczną prowadzić poważne rozmowy o objęciu stanowiska przez Jerzego Buzka, by został on szefem parlamentu europejskiego i że nie będzie to robione w ostatniej chwili. Buzek ma na to realne szanse, choć właśnie dzięki tym panom może to być szczególnie trudne. Warto zauważyć, że zarówno w Pradze, jak i w Strasburgu była bardzo dobra okazja, żeby choć szeptać na ten temat. Zamiast tych szeptów mieliśmy jednak potworne krzyki i prawdziwy obciach na całą Europę. Odkrywanie kolejnych notatek jest po prostu kompromitujące. A przesłanie jest jedno - mamy kompletną awanturę. Przez dwadzieścia ostatnich lat nie mieliśmy takiego chaosu w polityce zagranicznej, jaki fundują nam teraz zarówno prezydent, jak i premier, którzy już rozpoczęli kampanię prezydencką i walczą między sobą o fotel prezydenta, co też na przyszłość dobrze nie wróży. To już nie jest walka w kisielu, tylko pojedynek na siekierki.

>>> Karnowski: Nie wszystko da się zwalić na prezydenta