Dziennikarze nie zawsze wszystko mogą napisać. Gdy dwa tygodnie temu objaśnialiśmy z Anną Wojciechowską powody szczególnie wielkiego ostatnio stresu Donalda Tuska, wspomnieliśmy tylko:"choruje mu mama".
Wiedzieliśmy, że ten zdawkowy opis nie wystarczy, że po kilku ciężkich operacjach, które przeszła, z 75-letnią panią Ewą Tusk jest naprawdę źle. Wiedzieli to wszyscy, którzy znali lepiej premiera, ministrowie, współpracownicy, prywatni znajomi. Gdybyśmy napisali bardziej otwarcie, może łatwiej byłoby zrozumieć, dlaczego szef rządu częściej niż zwykle się denerwuje, to znów popada w przygnębienie, i dlaczego tak mocno wyrywa się na weekendy do Gdańska. Ale przecież nie pisze się, że jest źle, gdy pozostaje choć odrobina nadziei.
>>> Zmarła matka Donalda Tuska
"Matka była i jest jak niebo. To trzeźwa i bardzo dzielna osoba. Była i jest bardzo piękną kobietą. Miała taką hollywoodzką urodę. Blond włosy, oczy niezapominajki, zgrabna figura. Podobna była do Romy Schneider" - tak opowiadał o swojej matce Donald Tusk w jednym z prasowych wywiadów.
Jego znajomi relacjonują zgodnie, że była dla obecnego szefa rządu wielkim oparciem. On sam zaskakująco szczerze zwierzał się autorom swojej biografii Andrzejowi Stankiewiczowi i Piotrowi Śmiłowiczowi, że w dzieciństwie (Tusk to rocznik 1957) mama chroniła go, ile mogła, przed surowym ojcem. Potem, po jego śmierci dyskretnie czuwała nad losem jego i jego starszej o dwa lata siostry Soni.
Nie przeszkadzała synowi we wczesnym usamodzielnieniu się - już podczas studiów historycznych dzielił czas między pełną ryzyka działalność w antykomunistycznej opozycję i wesołe życie towarzyskie, potem dość szybko się ożenił. Biegał na manifestacje, zarobkował w założonych przez opozycjonistów spółdzielniach, wydawał podziemne pisemka, wreszcie w latach 90. przeniósł się jedną nogą do Warszawy. A jednak wbrew zgiełkowi świata to ona, cicha, trochę wycofana, pozostała dla niego cały czas ważnym doradcą, do niej przychodził z wszystkim. "Przed każdym ważnym wydarzeniem: porzucenie Unii Wolności, kolejne wybory, trudna decyzja, kłopot, jechał na obiad do mamy. Mniej nawet chodziło o rozstrząsanie polityki, rozmawiali o niej mało, bardziej o ładowanie akumulatorów. Często go podtrzymywała na duchu, mówiła miłe rzeczy, zwracała mu po kobiecemu uwagę na drobiazgi. Potrzebował tego" - opowiada bliski współpracownik z kancelarii premiera.
"Jej taktowna tolerancja była dla niego przez całe życie najlepszą motywacją" - uważa dawny kolega Tuska z gdańskiej opozycji. "Nasi rodzice często nas przestrzegali, powstrzymywali, straszeni przez esbecję, ale nie mama Donalda" - dodaje inny towarzysz konspiracyjnej działalności poseł Antoni Mężydło. Sama Ewa Tusk pytana w jednym z niewielu wywiadów przez dziennikarzy "Dużego Formatu", czy nie próbowała wybić synowi z głowy polityki, w czasach gdy wiązała się ona z zagrożeniem, odpowiedziała jak każda mądra matka: "Wiedziałam, że to nic nie da".
Była żywym dowodem na skromne pochodzenie obecnego szefa rządu. Przepracowała dziesiątki lat w gdańskiej Akademii Medycznej - jako sekretarka. Jej matka pracowała tam wcześniej jako salowa. Od roku 1956 do czasów współczesnych mieszkała w jednym i tym samym niewielkim kolejarskim mieszkaniu, w domu z czerwonej cegły w centrum Gdańska, 400 metrów od pomnika stoczniowców. Ostatnio z drugim mężem, córką i wnuczką.
Była też uosobieniem komplikacji trójmiejskich biografii i rodzinnych powiązań. Córka Niemki, Anny Liebke i gdańskiego Polaka, kolejarza Franciszka Dawidowskiego - języka polskiego nauczyła się dobrze po wojnie, w wieku 11 lat. Ale wyszła za mąż także za Polaka, a właściwie Kaszuba - Donalda Tuska seniora. Wcześniej jej ojciec, dawny piłkarz kolejarskiego. polskiego klubu Gedania Gdańsk, dokonał wbrew rodzinie żony twardego wyboru - wybrał pozostanie w Polsce zamiast emigracji.
Wreszcie mama była nie tylko cichą powiernicą, ale też głównym elementem rodzinnego życia Donalda Tuska, który z wiekiem coraz chętniej wracał do korzeni, siadając w wielopokoleniowym gronie krewnych przy biesiadnym stole. Ona miała przy tym stole poczesne miejsce. Z tym, że w ostatnim czasie to życie rodzinne zmieniło się w ciąg wypraw z mamą do lekarzy i do szpitali. - "Ani się nad tym nie rozwodził, ani nie ukrywał, traktował to jako naturalną część swego życia" - tak to opisuje współpracownik. Od kilku miesięcy podczas weekendów premier przesiadywał w sali szpitalnej także nocami.
Nie lubił, gdy jego rodzina była nagabywana przez dziennikarzy. A Ewa Tusk trzymała się z boku, tylko parę razy przerywając milczenie. Unikała politycznych komentarzy, ograniczając się do zrelacjonowania kilku trudnych chwil z własnego życia - spokojnie i bezpretensjonalnie.
Gdy ostatnio jeden z tabloidów zamieścił zdjęcie mamy sfotografowanej podstępnie w szpitalnych realiach, zareagował wściekłością. Pogrzeb bardzo przyspieszony z powodu świąt wielkanocnych, odbędzie się już dzisiaj. W ciszy, z dala od politycznej pompy, odejdzie osoba może najbliższa Donaldowi Tuskowi.
Panie premierze, my dziennikarze DZIENNIKA, często pana kontrolerzy i krytycy, składamy panu wyrazy głębokiego współczucia.