Trwa przerwa w głosowaniach. Po skąpanym w słońcu sejmowym dziedzińcu spaceruje lubelski baron - Janusz Palikot. Towarzyszy mu dwóch posłów z regionu i minister Drzewiecki. Piętro wyżej odbywa się zamknięte spotkanie premiera Tuska z szefem gabinetu politycznego. Atmosfera spotkania jest na tyle gorąca, że Sławomir Nowak wychyla się przez okno, żeby złapać oddech. Szybko zauważa go Palikot i drwiąco rzuca: "Uważaj, żebyś nie wypadł".
Janusz Palikot przez większość obserwatorów postrzegany jest jako polityczny błazen, filozof milioner, twórca sukcesu Żołądkowej Gorzkiej i musującego wina Dorato, który z kaprysu wszedł do polityki. Bloger wywołujący kolejny skandal, a to sugerując, że prezydent jest alkoholikiem, a to że jego brat, prezes PiS, jest homoseksualistą. Z drugiej strony, mniej znanej, to osoba, która z każdym dniem ma coraz większe wpływy w ścisłych władzach Platformy Obywatelskiej i na coraz więcej sobie pozwala, o czym świadczy powyższy obrazek. Jest jednak inna twarz Palikota - to przywódca partyjny w regionie lubelskim. Czy dobrze zdaje tam test na lidera?

Reklama

>>> Miecugow: Palikot jest nie do ruszenia

PALIKOT NA KŁOPOTY
Mimo że Janusz Palikot coraz częściej spotyka się ze ścisłym gronem Donalda Tuska, to jednak jego pozycja w regionie w zaskakującym tempie słabnie. Spotkania w piątkę są coraz częstsze. Uczestniczą w nich Donald Tusk, Grzegorz Schetyna, Sławomir Nowak, Mirosław Drzewiecki i ostatnio Janusz Palikot. To paradoks, ale im bardziej idzie w górę w centrali, tym słabszy jest w regionie. "Lubelscy samorządowcy szykują się do buntu" - twierdzi jeden z lokalnych polityków. Byłaby to już trzecia fala odejść od 2005 r., po exodusie ludzi związanych z Gilowską i po protestach związanych z przejęciem władzy w regionie przez Palikota. Osoba z bliskiego otoczenia Donalda Tuska dodaje: "Janusz nie potrafi rządzić twardą ręką. Premier już dawno zauważył, że nie radzi sobie w regionie. Między innymi dlatego decyzje w sprawie Lublina zapadają w centrali. A w mieście aż wrze od konfliktów. Samorządowcy twierdzą, że Palikot istnieje w mieście tylko dlatego, że po pierwsze ma pieniądze, a po drugie poparcie środowisk warszawskich, w szczególności sympatię premiera.

Kiedy w wywiadzie dla „Dziennika” Janusz Palikot ogłosił, że chciałby zostać przewodniczącym Platformy, w Lublinie zabrzmiało to jak absurdalny żart. Jak polityk, który nie potrafi sprawnie zarządzać ludźmi w swoim regionie, miałby przejąć władzę nad nią w całej Polsce?
Kłopotów ma coraz więcej. Ostatnio na nowo odżyła sprawa związana z finansowaniem kampanii PO. Koledzy z partii twierdzą, że aferę do prasy specjalnie wypuścili przeciwnicy Palikota w Lublinie. Jak mówią, tam trwa wewnętrzna walka, a jego największy wróg to lubelski radny Dariusz Piątek. Podobnie jak Palikot, jest biznesmenem. Tylko że w odróżnieniu od posła PO posiada duże doświadczenie w pracy w samorządzie. Od 2002 r. pełni funkcję radnego w Lublinie. A i w Platformie jest dłużej od Palikota, bo od początku jej powstania. Piątek przez lata zyskał nie tylko duże doświadczenie, ale i niechęć przewodniczących, najpierw Zyty Gilowskiej, a potem Janusza Palikota. Były działacz PO w Lublinie: "Piątek nie był dobrze postrzegany przez Gilowską. Podchodziła do niego z dużą rezerwą. Może dlatego, że ona była profesorem, a on nie miał wyższego wykształcenia, tylko skończone technikum. Nie traktowała go poważnie". Niechęć wobec Gilowskiej na początku zbliżyła Piątka i Palikota. Kiedy lubelski poseł został przewodniczącym, radny szybko zebrał grupę niezadowolonych z Gilowskiej i stanął ramię w ramię z Palikotem. Jednak współpraca nie trwała długo.

Reklama

>>> Ćwiąkalski: Palikot dziwnie się tłumaczy

"Darek jest bardzo specyficzną osobą. Musi o coś walczyć. On nie umie się przyczaić, gdy coś go boli, natychmiast zaczyna uderzać na oślep. To właśnie ekipa Piątka nakręciła całą aferę z tzw. słupami" - twierdzi lubelski polityk. Doszło do tego, że Centralne Biuro Antykorupcyjne sprawdza doniesienia mediów na temat trzech osób zatrudnionych w lubelskim ratuszu, które w 2005 r. wpłaciły pieniądze na kampanię wyborczą posła PO Janusza Palikota. W sprawę zamieszany jest jego były asystent Krzysztof Łątka. W nieautoryzowanej wypowiedzi dla „Gazety Polskiej” Dariusz Piątek tak obrazuje udział w aferze asystenta Palikota: „Wiadomo, że jedna osoba na kampanię może wpłacić najwyżej 12, 13 tysięcy. Skądś te kwoty musiały być, więc Łątka brał pieniądze od Palikota. Potem ten młody gówniarz szedł na deptak, patrzył, pytał: O, ty na UMCS-ie studiujesz? Jesteś z uczelni? Masz gdzieś konto? Brał pieniądze. Szli do banku. Wpłacali i przelewali to na kampanię Palikota”.
Piątek twierdzi, że prokuratura ma dowody obciążające Palikota, ale ten jest z nią powiązany i dlatego pozostaje bezkarny.
To nie pierwsze spięcie między Palikotem a działaczami lubelskiej Platformy. Niecały miesiąc temu rozgorzała sprawa list do europarlamentu. "To była awantura. Janusz miał swoją kandydatkę - Henrykę Strojnowską, samorządowcy wystawili kogo innego. Ostatecznie doszło do kłótni, a zarząd w centrali na "jedynkę" rekomendował socjolożkę Lenę Kolarską-Bobińską. Wszystko wbrew Palikotowi" - twierdzi prominentny polityk Platformy. Inny dorzuca: "To zdarzenie pokazało tylko, jak słabą pozycję ma przewodniczący Palikot w Lublinie. Nie miał wpływu nawet na listy do europarlamentu".

Decyzja centrali wyraźnie wzburzyła partyjne doły. Pierwszy raz w Lublinie doszło do desantu z Warszawy. Za czasów Zyty Gilowskiej (była szefem PO na Lubelszczyźnie przed Palikotem) nominacja kogoś z Warszawy była nie do pomyślenia. Kiedy w 2004 r. zaproponowała ona prof. Zbigniewa Zaleskiego, nikt tego nawet nie próbował negować.

Reklama

>>> Poncyljusz: Palikot jest politycznie skończony

JAK PALIKOT STRACIŁ LUBLIN
W Lublinie zawsze sporo się działo. Jednak od momentu, kiedy przewodniczącym został Palikot, coraz więcej ludzi odchodzi z PO. "W końcu wszyscy się wykruszą" - twierdzi radny PO. "Polityka Palikota jest po prostu chora. Jeśli do wyborów nadal będzie przewodniczącym, to lubelska Platforma przestanie istnieć, bo nikt tam nie zostanie" - dorzuca. Polityk z regionu Palikota: "Janusz nie jest z polityki i nie wie, jak zarządzać frakcjami. On po prostu odcina elementy Platformy. Jedne upadają, inne przechodzą do nowych partii". Maciej Skwarcz, były działacz lubelskiej Platformy: "Trzy lata temu w proteście przeciwko Januszowi Palikotowi odeszło blisko stu działaczy, w dużym stopniu założycieli PO w Lublinie. Teraz szykuje się trzecia fala odejść.

Początki konfliktu to rok 2005. Wtedy Janusz Palikot zostaje członkiem Platformy. Choć oficjalnie nie był przewodniczącym, to jest nieformalnym liderem PO w Lublinie. Prowadzi posiedzenia zarządów regionalnej Platformy, choć nie jest jeszcze nawet posłem.
Później Palikotowi zamarzyło się kandydowanie na prezydenta Lublina. Wszyscy samorządowcy na niego liczyli. A on w ostatniej chwili wycofał się, bo stwierdził, że się zakochał. W ciągu kilku miesięcy rozwiódł się i wziął ślub. Wtedy wszystko rzucił. Jakub Łosoś, były działacz lubelskiej PO, mówi: "Żeby ratować sytuację, wyciągnął z kapelusza Adama Wasilewskiego i rekomendował na kandydata na prezydenta Lublina. Wasilewski rządzi dziś miastem".

Ale nastroje w partii są dużo gorsze niż kiedyś. Kiedy po odejściu Zyty Gilowskiej partia przeżywała kryzys (odeszło kilkudziesięciu działaczy, centralne władze wprowadziły zarządcę komisarycznego), cała władza wpadła w ręce Palikota. Był nadzieją lubelskiej Platformy. Samorządowcy postrzegali go jako majętnego filozofa, który swoje pieniądze może zainwestować w odbudowę Lublina.
"Oprócz osób, które odeszły wraz z Gilowską, były może tylko dwie, trzy, które patrzyły na niego negatywnie" - wspomina działacz PO.
Palikot powierzył Dariuszowi Piątkowi misję budowania na nowo struktur w Lublinie. Wtedy do partii zaczęli masowo wstępować przedsiębiorcy. Wielu z nich dziś przyznaje, że tamto odrodzenie było sukcesem Palikota. Ale niepostrzeżenie rosła też siła Piątka. Wciągając nowych ludzi do partii, zdobywał ich poparcie, które dzisiaj jest dla niego największą bronią. W mieście większość działaczy opowiada się za nim. Największego wroga w PO Janusz Palikot stworzył więc sobie sam.

Politycy Platformy zaczęli się spierać o obsadę najważniejszych stanowisk. Osoba z bliskiego otoczenia Janusza Palikota tak podsumowuje spór między rywalami: "Piątek mimo swego wieloletniego doświadczenia w pracy w samorządzie najbardziej zaangażowany jest w knucie. Zarzucał Palikotowi, że ten nie podejmował żadnych decyzji kadrowych. Darek chodził do prezydenta miasta Adama Wasilewskiego i sugerował, by ten zwolnił część urzędników. Wasilewski zwracał się z tym do Palikota, a ten puszczał to mimo uszu. Palikot zwyczajnie nie lubi donosicieli" - kończy polityk PO.
Konflikt między Januszem Palikotem a Dariuszem Piątkiem szybko zaczął się zaostrzać. Polityk PO: "W 2005 r. Piątek nie dostał miejsca na liście wyborczej. Gdyby został posłem, to na Lubelszczyźnie dokonałaby się rzeź. Darek musiał mieć w parlamencie swojego człowieka. Zatem wymyślił, że będzie nim Magda Gąsior-Marek, obecna posłanka Platformy Obywatelskiej. To on ją stworzył. Najpierw weszła do rady miasta jako szefowa komisji finansów, choć w tamtym czasie jeszcze nie miała skończonych studiów. Później Piątek zainwestował w kampanię wyborczą Magdy wszystkie pieniądze i wszystkie moce polityczne". "W końcu Gąsior dostała >ósemkę< w Lublinie, a Joanna Mucha, która przez część samorządowców była uważana za człowieka Palikota, >czwórkę<. To wzburzyło posłankę Gąsior. Powstał następny konflikt, a lubelski przewodniczący zyskał sobie kolejnego wroga. Kiedy ostatnio na blogu Palikot oświadczył, że żałuje, że do tej pory nie pozbył się Dariusza Piątka z partii, nie trzeba było długo czekać na reakcję posłanki Gąsior. Od razu oświadczyła w prasie: „To nie jest prywatna partia pana Palikota”.

Sytuacja w Lublinie jest na tyle skomplikowana, że co jakiś czas dochodzi tam do interwencji władz krajowych. Przed wyborami w 2007 r. Janusz Palikot po raz pierwszy chciał wyrzucić swojego politycznego wroga - Piątka. Murem za radnym stanęli wtedy lokalni działacze partii. Zwaśnione strony godził w Lublinie sam Bronisław Komorowski.
Ale od tamtej pory Palikot z każdym dniem traci wpływy w regionie. Przybywa wrogów, ubywa przyjaciół. Waldy Dzikowski, przewodniczący regionu wielkopolskiego: "Mówi się, że jeśli jest dobry przewodniczący, to ma tak wielu przeciwników, jak i zwolenników. Ja tam wolę większość mieć po swojej stronie".

ZAORANE POLETKO PANA P.
Niestety w przypadku Janusza Palikota o większości nie może być mowy. Po ponad trzech latach sprawowania przez niego faktycznej władzy w regionie lista jego ludzi ogranicza się może do kilku nazwisk. Reszta rozpoczęła otwartą walkę z przewodniczącym. Samorządowcy zarzucają mu łamanie zasad partyjnej demokracji. Jak twierdzą, uchwały zarządów partii nie mają żadnego znaczenia, bo decyzje podejmuje jak we własnej firmie - bez pytania innych o zdanie. Polityk PO: "Janusz Palikot przyjął strategię, że uchwały uchwałami, ale prawda musi być po jego stronie.
Posiedzenia zarządu regionu organizuje bardzo rzadko, albo ad hoc, i to w dodatku w Sejmie. Czasem rzuca wszytko na trzy, cztery dni i wyjeżdża do Włoch czy Suwałk. Działacz PO: "W mojej ocenie jest hipokrytą, jedno mówi, drugie robi. W pewnym momencie braliśmy od niego deklaracje na piśmie. Bo nie dotrzymywał słowa.
Teraz lubelskie poletko pana P. zostało przeorane na dobre, bo Palikot nie ma ludzi. W Lublinie jest tylko wewnętrzna opozycja i to właśnie ona szykuje się do odejścia. Część lubelskich polityków PO składa oświadczenia na piśmie, że przechodzą do Stronnictwa Demokratycznego. W czerwcu oficjalnie z Platformy ma odejść kilkudziesięciu działaczy w proteście przeciwko Palikotowi. Wszyscy odchodzą do Stronnictwa Demokratycznego Pawła Piskorskiego. Nowo powstała partia staje się w regionie realnym zagrożeniem dla Platformy Obywatelskiej, w każdym razie kadrowo, bo zbiera wszystkich odrzuconych. Zdaniem części działaczy - na własne życzenie PO, przez Palikota. A co dalej z nim samym? Samorządowcy twierdzą, że jest początek końca Palikota jako partyjnego barona. Dariusz Piątek na wspomnianym nagraniu zapowiadał: „Czekamy na zjazd Platformy Obywatelskiej. Wtedy go wytniemy. Wtedy naturalnie go wytniemy”.


Może spróbują. Ale czy na pewno wygrają? Przecież to nie oni są zapraszani na spotkania najbliższego kręgu premiera Tuska.
____________________________

PRZECZYTAJ TAKŻE:
>>> Gawryluk: Eutanazja to nie zabawka Palikota
>>> Przodownik pracy Palikot