W naszym współczesnym, tak bardzo medialnym świecie, powstała nowa rola społeczna – komentatora. Rola dla ekspertów i intelektualistów, zaangażowana obywatelsko i – siłą rzeczy – politycznie. Na ogół ekspert – komentator ma swoje sympatie polityczne – przecież w jego pracy chodzi o to, aby refleksja i rozważenie argumentów skłaniały do poparcia tego czy innego polityka. Czym innym jest jednak skryta praca na rzecz jakiejś partii. W polskiej rzeczywistości zdarza się, że występujący w roli bezstronnego komentatora – jest ściśle związany z określonym partyjnym obozem. Ostatnio okazało się tak w przypadku Marka Migalskiego, ale sądzę, że nie jest to jedyny przypadek...

Reklama

Rola nieuwikłanego osobiście i “służbowo” w politykę socjologa i politologa jest bardzo ważna dla demokratycznego kształtowania się opinii publicznej. Zwłaszcza takiej jak w Polsce, gdzie mamy niedostatek debaty, dyskusji z obywatelami. Ważne, by specjaliści przyjmowali różne perspektywy, mieli różnorodne poglądy, których konfrontacja może pozwolić zwykłym obywatelom wyrobić sobie własny pogląd. Rzecz jednak w tym, żebyśmy mieli pewność, że to, co mówią eksperci, płynie z ich wiedzy i rozważenia argumentów, a nie z wypłat z partyjnej kasy...

Niepokojące jest dla mnie to, że specjaliści zamieniają się w partyjnych demagogów. Tymczasem politolog na liście partyjnej przestaje być politologiem i ja bym go już nie słuchał. Chyba że jako wyraziciela poglądów i programów jego partii. Gdy sam byłem w ekipie Mazowieckiego, nie traktowałem siebie jako bezstronnego komentatora ani takiego nie udawałem. Jak mogłem, agitowałem za swoim kandydatem! Ale otwarcie, i wszyscy, którzy chcieli tego słuchać, wiedzieli, w czyim interesie mówię.

Życie pokazało, że za propagowanie partii, za określone poglądy, które sprzyjały politykom, taki specjalista może dostać się np. na listę wyborczą. Każdy ma do tego prawo. Tyle tylko, że powinno się zażądać od tych osób, by mówiły wyraźnie, po czyjej są stronie. I czyje partyjne interesy reprezentują. I ważne, aby dziennikarze nie traktowali komentatorów partyjnych, jakby byli komentatorami niezależnymi.