Premier Tusk wraz z ministrem finansów w końcu przyznali, że z powodu kryzysu nowelizacja tegorocznego budżetu jest nieunikniona. Ma do niej dojść w lipcu. Jak więc wybrnąć z tej finansowo-podatkowej łamigłówki, której rozwiązywanie czasami przypomina gorączkowe naprawianie popękanej tubki z klejem, którą opisał swego czasu Kisiel?

Reklama

"No problem" odpowiada Janusz Korwin-Mikke. To samo mówi tygodnik "Najwyższy Czas!", który w ostatnim numerze przedstawia budżet według UPR. Przy niskich podatkach i państwie minimum "firmy oraz wszyscy najbogatsi ludzie waliliby do Polski drzwiami i oknami, a wzrost gospodarczy rzędu 8 proc. uznawalibyśmy za recesję" - przekonuje na łamach tygodnika Marek Łangalis, rozrysowując budowę państwa minimum.

Według niego, zgodnie z tym, co proponuje UPR, większość wydatków w budżecie jest całkowicie zbędna. Plan jest więc prosty. Autor wskazuje, gdzie ciąć, a raczej wyzerować wydatki państwa, by nie mieć problemów z dziurami budżetowymi, deficytem, a w czasie wakacji nie zaprzątać sobie głowy nowelizowaniem budżetu. Bo zamiast niewielkich oszczędności i karkołomnych zabiegów księgowych, proponuje cięcia do zera.

>>> Rząd zmieni budżet, ale dopiero w lipcu

Waloryzacja rent i emerytur, podnoszenie składek o 1 proc? A po co? Likwidacja obowiązkowych ubezpieczeń społecznych, weryfikacja rent i wypłata emerytur ze specjalnego Funduszu. A co z finansowaniem ochrony zdrowia? Jak ją uzdrowić, czy poprzez podnoszenie składki na ubezpieczenie zdrowotne, wprowadzając dopłaty do wizyt lekarskich? Przeciwnie. W planie UPR: NFZ do likwidacji, szpitale do prywatyzacji, a w zamian za to dobrowolne ubezpieczenia, leczenie odpłatne lub finansowane przez... fundacje charytatywne.

Reklama

Państwo minimum według UPR to również zupełne wyzerowanie wydatków m.in. na politykę społeczną, szkolnictwo wyższe, naukę, rolnictwo i łowiectwo, gospodarkę mieszkaniową, kulturę i ochronę dziedzictwa narodowego, oświatę i wychowanie, działalność usługową, górnictwo, kulturę fizyczną, czy leśnictwo. By wszystko się zgadzało i nie trzeba było zastanawiać się skąd wziąć na podwyżki dla urzędników, radykalne redukcje zatrudnienia w administracji i urzędach centralnych.

A skąd pieniądze? "Podatek pogłówny, sztandarowy pomysł podatkowy UPR, jest w stanie zrównoważyć potrzeby państwa i byłby niższym obciążeniem niż wszystkie obecne podatki" - przekonuje autor. Jak dodaje już dziś można byłoby z około 17 mln aktywnych zawodowo Polaków ściągać 1400 zł miesięcznie. By jednak państwo mogło jakoś funkcjonować, UPR w tym samym wymiarze zobowiązuje się sfinansować transport i łączność, policję, wojsko, obsługę długu publicznego i wymiar sprawiedliwości.

Reklama

>>> "Budżet rządu Tuska to science-fiction"

Kto więc jeszcze spod UPR-owskiego skalpela wyjdzie bez straty złotówki? Uratują się zwierzęta z ZOO i rośliny z ogrodów botanicznych. Nie zostaną sprywatyzowane, wyprzedane ani wycięte w pień. W wydatkach budżetowych państwa polskiego w 2009 roku oraz w programie UPR ogrody botaniczne i zoologiczne dostaną tyle samo - 108 754 tys. zł.