MICHAŁ KARNOWSKI: Dobrze czyni Lech Wałęsa?
KS. ABP. TADEUSZ GOCŁOWSKI: Na polityce to się lepiej zna redaktor Karnowski.

Reklama

I kropka? Koniec tematu? Chodzi tylko o politykę?
Oczywiście nie, bo Lech Wałęsa od zawsze właściwie odwołuje się do świata wartości. Nie tylko nosi obraz Matki Bożej w klapie, ale też stale mówi, że ani Europa, ani świat sobie nie poradzi odrzucając chrześcijański system wartości. W tym stwierdzeniu go absolutnie popieram. Trzeba wpływać na Europę, więc cieszę się, że został cżłonkiem europejskiej Rady Mędrców. Bo jeśli on by się z tego wycofał, to tam nie miałby kto przypominać o korzeniach Europy. Ale gdy spotkałem pana Wałęsę po jego rzymskim występie na mityngu Libertas, powiedziałem : "Wybaczy pan, panie prezydencie, ale dziwię się, że pan tam pojechał."

I co odpowiedział?
Powiedział, że różnym ludziom mówi o systemie wartości.

Czy to przekonało księdza arcybiskupa?
Nie bardzo.

Pojawia się wątek pieniędzy. Czy to możliwe, że chodzi tylko o nie?
O tym nie chciałem z nim mówić, więc nic nie wiem. Niech się tym zajmują dziennikarze.

Czy Lech Wałęsa wybrał źle, czy w ogóle powinien się trzymać z dala od bieżącej polityki? Był przecież wcześniej ważnym gościem kongresu Europejskiej Partii Ludowej. Ale to nie wzbudziło tak dużych emocji.
Co rozumiemy pod pojęciem polityki, to pan wie najlepiej. Według Kościoła jest to troska o dobro wspólne. I to Lech Wałęsa często robił i do tego ma prawo. Ale jeśli zaczyna popierać w sposób tak zdecydowany skrajną prawicę, która nie lubi zjednoczonej Europy, to już jest opowiadanie się polityczne.

Czy Lechowi Wałęsie uda się jakoś wybrnąć z tego wszystkiego? Słyszymy, że ma zakontraktowanych aż pięć wystąpień na spotkaniach Libertas, a według polityków tego stronnictwa ma się stać ich europejską twarzą. A przecież Libertas gromadzi bardzo dziwne postaci, od radykalnych katolików w Polsce po homoseksualistów w Danii. Dla europejskich elit jest symbolem spowolnienia marszu ku integracji. Czy Wałęsa nie zapłaci za to ceny na forum europejskim?
Zdawać by się mogło niektórym, że sprawa Libertas i Wałęsy, to wyłącznie ich sprawa. Ale to nie prawda. Myślę, że Libertas nie pasuje ani do mentalności polskiej, ani do mentalności europejskiej. Wydaje się, że dla dobra pana Wałęsy, który odegrał fantastyczną rolę historyczną, lepiej by było, gdyby powstrzymał się od bliskich kontaktów z takim ugrupowaniem jak Libertas.

Reklama

Czyli Rzym, Madryt i na tym koniec?
Myślę, że po Rzymie nie powinno być już Madrytu ani nic więcej. Można zrozumieć pana Wałęsę, że chciał, nie mieszając się w politykę prezentowaną przez Libertas, tylko przypomnieć światu o podstawowcyh wartościach. Ale na Rzymie powinien był zakończyć. Kolejny wyjazd, do Hiszpanii, czy gdzie indziej, pod sztandarem Libertasu uważam za niekorzystny dla Wałęsy.

Ksiądz arcybiskup należy do osób, z których zdaniem Wałęsa się liczy. Jaką postawę doradzałby ksiądz arcybiskup tym wszystkim, którzy czują się zatroskani tym, co zrobił były prezydent i mają poczucie, że Wałęsa dokonuje wolty w swoim życiu?
To wszystko jest o tyle zaskakujące, że dzieje się w chwili gdy Lech Wałęsa jest przypominany światu w 20. rocznicę Nobla, w 20. rocznicy odzyskania wolności. Idąc w kierunku Libertasu nie tylko stawia wielki znak zapytania jeśli chodzi o jego poglądy, ale trochę burzy też myślenie swoich sympatyków o sobie. Bo Lech Wałęsa jest symbolem bezkrwawej walki z komunizmem, symbolem zdecydowanej postawy gdy chodzi o miejsce Polski w Europie. A ten, kto stał się symbolem, ma obowiązek o tym pamiętać, że to co robi, inni oceniają.

Roman Giertych twierdzi, że książka Cenckiewicza i Gontarczyka w jakimś sensie uwolniła Lecha Wałęsę, bo wszystko co mozna było ujawnić, zostało ujawnione. Być może więc teraz były prezydent wraca po prostu do swojego naturalnego zachowania - ciągłych zmiany sojuszy, zaskakujących wolt?
Nie będę się odnosił do tej książki, bo uważam, że jest ona niedobra. Uderzanie w autorytet z pozycji jednak wyraźnie politycznych jest nie do zaakceptowania. Co do poglądu pana Giertycha - nie sądzę, żeby Wałęsa tak myślał.

Może prezydent Wałęsa ma po prostu złych doradców?
Pan Wałęsa sądzi, że nie potrzebuje doradców. A szkoda, bo nie chodzi o to, by doradcy mu doradzali, ale aby z nim dyskutowali. A ten, kto dyskutuje z doradcami łatwiej może sobie urobić konkretny pogląd.

Cała sprawa ma jeszcze jeden kontekst - 20 rocznicy wyborów 1989 roku. I chyba przegraliśmy tę rocznicę. A teraz jeszcze okazuje się, że o Wałęsie będzie się mówiło nie w kontekście polskiej walki z komunizmem, ale w kontekście Libertasu.
Mogło być jeszcze gorzej. Jestem wdzięczny Wałęsie, że się wycofał z zamiaru nieuczestniczenia w różnych wydarzeniach związanych z 20-leciem 4. czerwca. Za to, że przyszedł na spotkanie na Uniwersytecie Gdańskim w którym uczestniczyłem. Byłem mu wdzięczny, bo to sygnał, że wycofał się z decyzji od uchylania się od uczestnictwa we wszelkich uroczystościach.

Chyba jednak przegraliśmy walkę o pamięć w Europie. Prezydent Obama będzie piątego czerwca - ale w Buchenwaldzie, w Niemczech.
A niech będzie. Nikt nam nie zabierze Solidarności, która spowodowała zburzenie Muru Berlińskiego, a nie odwrotnie.

Ale świat mówi o Wałęsie i Libertasie.
Dlatego to był błąd ze strony pana Wałęsy, który jednak nie powinien się mieszać do Libertasu.