Wrogiem internetu prezes PiS został wtedy, gdy odwiedzając znajomych w czeluściach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego przyuważył jakichś studentów oglądających pornograficzne strony. Czy też - według innej wersji - owi znajomi z BUW opowiedzieli mu, że studenci korzystając z bibliotecznych komputerów zbyt często zaglądają na sprośne sajty. Popijając piwo przy tym.
>>> Kaczyński: Blogerzy mnie popierają
Strasznym odkryciem Kaczyński podzielił się ze światem. W sensie dosłownym, bo przeglądając gabońską prasę w czasie niedawnego starcia między agresorami z PiS a Demokratyczną Republiką Gabonu okazało się, że tamtejsze media odnotowały z dziejów całej IVRP praktycznie tylko to zdarzenie.
Od tamtej pory zmieniło się sporo. Kaczyński poszedł drogą Jana Rokity i uznał komputery za stworzenia niemal tak samo intrygujące i przyjazne jak koty. Chyba nie został internetowym freakiem, ale założył e-konto i zaczął kupować książki za pomocą sieci. Teraz dostrzegł w internecie zjawisko polityczne: "Kiedyś ktoś powiedział, że właściwie nie ma publicystów nawet tzw. prawicowych, którzy by mnie w pełni popierali. Natomiast jest wielu bardzo sprawnych, nie gorszych niż ci publicyści, blogerów, którzy mnie popierają" - powiedział w naszym "Pytajniku".
Co prawda, to prawda. Kaczyński rzeczywiście nie ma swojej Janiny Paradowskiej, która by wystąpiła z nim na konferencji prasowej i mocą swej publicystycznej nieomylności i dziennikarskiej niezależności namaściła osobistym poparciem. Nawet żaden tygodnik nie ofiarował mu okładki z wezwaniem "Kaczoru, musisz!".Są za to blogerzy. Może nawet kilkunastu. Wygląda na to, że w oczach prezesa to potęga, która odwróci wszelkie negatywne tendencje.
Kaczyński to kolejny przykład świeżej fascynacji internetem występującej u niektórych ludzi ze starszej generacji. Wyobrażenia sobie, że sieć to jednolite zjawisko, działające na zasadzie gazety. Gdzie to, co napisane ma swoją wagę i z pewnością musi być prawdą. Jak to powiedział w wywiadzie dla Roberta Mazurka Kazimierz Mijal (polska gwiazda Radia Tirana. Wieki temu, ale niektórzy go pamiętają), gdy próbował podeprzeć jakiś swój argument znalezionym w sieci twierdzeniem: "Przecież ci co pracują w tym internecie nie mogą być idiotami". Tak samo Adam Michnik, o którym wiadomo, że cierpi na alergię na komputery. Naczelny "Wyborczej" zleca czasem swoim młodszym podwładnym: "Sprawdź, co tam piszą w internetach". I też to bardzo poważnie traktuje. Niemal tak samo jak komentarze tak wpływowych periodyków jak "Myśl Polska" czy "Szczerbiec".
Strach pomyśleć, co się stanie, gdy Kaczyński albo Michnik trafią kiedyś na portal taki jak pudelek, albo zaczną czytać komentarze internautów np. na Onecie. I uwierzą, że to prawdziwy głos ludu. Czy pogodzą się z tym? Także z myślą, że internet to jednak też pornografia dla piwoszy? Czy postanowią to naprawić? Tak jak Polskę, którą naprawiają już od wielu dekad.
__________________________________
BLOGOSFERA W DZIENNIKU.PL:
>>> Ulubione blogi Karnowskiego
>>> Najlepsze blogi polityczne według Zaremby