PIOTR GURSZTYN: Zapowiadaliście sukces, gdy PiS zdobędzie 30 proc. głosów. Nie dostaliście ich.
MAREK MIGALSKI: Nie chodziło by było dokłanie 30 proc., ale o utrzymanie bipolarnej rywalizacji PiS-PO. To się udało, my jesteśmy największą opozycją wobec Platformy. Po drugie: wszystkie inne projekty prawicowe poniosły całkowitą klęskę. Wobec tego jesteśmy hegemonem na prawicy i z tej strony możemy zacząć odbijać to co nasze.

Reklama

>>> Olejnik: zwyciężyły świńskie zadki?

Czyli euforia z powodu sukcesu?
Wielu już składało PiS do grobu. Monika Olejnik mówiła przed rokiem, że PiS kona. Okazuje się, że jak na trupa PiS ma się świetnie. Jest połowa kadencji, utrzymaliśmy pozycję. I powtórzę, bo to ważne, wszystkie Libertasy poniosły klęskę, więc elektorat prawicowy jest na nas skazany. Dodam jeszcze pro domo sua, że o. Rydzyk też nie ma nad nami władzy. Radio Maryja mi cofnęło rekomendację, a będę w Parlamencie Europejskim. Takich przykładów jest więcej, więc pokazaliśmy, że PiS nie jest niczyim zakładnikiem, łącznie z o. Rydzykiem.

Odcinacie się od sojusznika?
Nie. Dla nas najważniejsi są wyborcy poszczególnych stacji. Nie rozróżniam Polaków na lepszych i gorszych. Słuchacze Radia Maryja i widzowie TVN24 są dla mnie równie ważni. Oczywiście lepiej komunikujemy się z tymi pierwszymi, ale musimy poprawić komunikację z tymi z TVN24.

Zgadza się. Znowu zagłosowali na was wyborcy biedniejsi i słabiej wykształceni.
Moim zadaniem - tak rozumiem swoją obecność w PiS - jest przyciąganie tych wyborców, którzy dziś są jeszcze przy PO. Mam nadzieję, że ich przekonam.

>>> Karnowski: Kaczyński nie dał się położyć do grobu

Znów widać, że wy reprezentujecie Polskę niezadowolonych, a PO tych, którym się udało. To chory podział.
W innych krajach też widać to zjawisko. To dotyczy np. republikanów i demokratów w USA, choć na niedokładnie takich samych zasadach. Podobnie jest z gaullistami i socjalistami we Francji. Musimy utrzymać naszych tradycyjnych wyborców i zyskać nowych. Wielu z nich nadal zagłosowało na PO, ale zaczynają widzieć, że obecne rządy są rozczarowujące. Rzeczywiście w czasie spotkań wyborczych zobaczyłem, że reprezentujemy ludzi, którzy ucierpieli na skutek transformacji. To zresztą było dla mnie bardzo emocjonalnie wyczerpujące. Jednocześnie wyobrażam sobie, że np. Lena Kolarska-Bobińska spotykała się z zadowolonymi studentami czy biznesmenami. A ja spotykałem się z ludźmi, którzy czują jakiś ból, chcieli coś wykrzyczeć, być wysłuchanym. Cieszę się, że jestem po tej stronie, co nie znaczy, że mamy rozumieć tylko tych ludzi. Musimy trafić do wyborców, którzy dziś jeszcze są przy Platformie Obywatelskiej.

Reklama

Jeśli chodzi o to trafianie, to Donald Tusk cieszył się, że wbrew waszym zapowiedziom nie dostał żółtej kartki.
Co się odwlecze to nie uciecze. Nie tylko my pracujemy nad tym, by Tusk zobaczył żółtą kartkę. On sam i jego partia coraz bardziej nad tym pracują. Dziś jeszcze prawie połowa społeczeństwa włączyła mu zielone światło, ale zobaczymy co będzie w wyborach prezydenckich i parlamentarnych.

>>> Talaga: Europo, obudź się!

Jest jednak fenomenem to, że PO rządzi ponad połowę roku, jest kryzys, i nie powtórzyło się to, co działo się do tej pory w Polsce, gdy rządzący szybko tracili popularność.
To prawda. Nie powtórzyła się reguła magicznych 18 miesięcy, po których poleciały sondaże i AWS i SLD. To temat dla naszych rozmyślań: jak przekonać wyborców. Oni nie są przecież głupi, są krytyczni. Nie dostrzegam problemu w wyborcach, tylko w nas. To my musimy popracować nad sobą, by uznano nas za godnych odzyskania zaufania społecznego.

Np. mieszkańcy Warszawy są krytyczni wobec prezydent miasta, a PO triumfowała w stolicy, wycięła wszystkich.
Nie powinniśmy przekonywać ludzi, że PO źle rządzi, ale przekonywać, że my będziemy rządzić lepiej. PiS nie musi sie starać, by wykazywać wady PO, ona sama to robi, a ludzie to widzą. Czyli nie powinniśmy obrzydzać PO, tylko sami prezentować się jako poważna siła polityczna: nowoczesna, modernizacyjna a jednocześnie konserwatywna i chroniąca wartości, na których ufundowana jest nasza wspólnota.

Wspomniał pan o wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Rozumiem, że wybory europejskie były poligonem je poprzedzającym.
Zawsze tak jest, bo z każdych wyborów płyną cenne informacje. Na razie widać jedno: kilka miesięcy temu napisałem tekst pt. "Wyborcy w okopach". Rzeczywiście oni cały czas tam tkwią. Ponieważ naszym zadaniem jest wyciągnięcie z ich okopu, by mogli się nam przyjrzeć i zastanowić, czy nas poprzeć, to mogę powiedzieć, że widać jakiś ruch. Jak to powiedział prezes Kaczyński - nie jest źle. PiS zachował integralność, utrzymał wyborców, więc może zacząć się rozszerzać. Pierwsze dwa lata w opozycji poświęcono na ochronę tego co jest, a teraz czas na rozszerzanie.

To rozszerzanie teraz odbędzie się przez upływ najlepszej krwi. Na placówkę pojadą Ziobro, Kurski, Cymański, Kempa.
A mnie pan nie zaliczy do najlepszej krwi?

Pan jest wartością dodaną. A oni znikną z Sejmu.
Bruksela to nie jest uwięzienie na 5 lat. Trzy dni będziemy tam, trzy dni tutaj. Szlif europejski zawsze się przyda. Ta najlepsza krew spowoduje, że PiS będzie skuteczniejszy w przekonywaniu wyborców platformerskich, którzy są uważani za bardziej zwracających uwagę na taki nowoczesny i europejski szlif.

Jak PiS zniesie to przemeblowanie?
Nie sądzę, by to było przemeblowanie. To stabilna struktura.

Nie będzie rozliczeń w PiS? Zbigniew Ziobro zasugerował coś takiego.
Jego wynik jest fantastyczny. Ale kampania była nieźle zrobiona. Wszyscy w PiS zrobili swoje. Ziobro zrobił świetny wynik, a spin-doktorzy też osiągnęli optymalne wyniki. Nie należało spodziewać się cudu, że w całej Polsce zdobędziemy 80 proc. głosów.

Były błędy w kampanii?
Ja ich nie dostrzegłem. A nawet gdyby były to nie ja jestem od ich wytykania. To już zadanie dziennikarzy i naszych oponentów politycznych.