Chodorkowski więźniem politycznym? Być może. Więźniem sumienia? W żadnym wypadku.

Władze rosyjskie konsekwentnie twierdzą, że Michaił Chodorkowski jest aferzystą, który siedzi w więzieniu z powodu oszustw podatkowych. Obrońcy praw człowieka zaś uważają go za więźnia politycznego. Dostali właśnie do ręki silny argument. Michaił Kajsanow, premier Rosji w czasie, gdy sądzono Chodorkowskiego, ujawnił w wywiadzie dla „The Financial Times”, że Putin kazał go aresztować za finansowanie opozycji. To już nie przypuszczenia, to dowód. Kasjanow usłyszał bowiem taką argumentację z ust prezydenta Rosji.

Reklama

Chodorkowski pozwał Federację Rosyjską przed Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, Kasjanow został świadkiem w toczącym się postępowaniu i podtrzymał w nim wersję opublikowaną w prasie. Oznacza to, iż wyrok trybunału jest niemal pewny – Chodorkowski zostanie uznany za więźnia politycznego. Zdaje się to potwierdzać prosty obraz stworzonego przez Putina systemu, jaki serwują nam rosyjska opozycja i obrońcy praw człowieka. Zły reżim gnębi Bogu ducha winnych obywateli. To jednak znaczne uproszczenie rzeczywistości. Ani Kasjanow, ani Chodorkowski nie należą do wzorów cnót. Obaj, podobnie jak Putin, odpowiadają za zamienienie rosyjskiej polityki w autorytarne i korupcyjne bagno.

Pierwszy z nich dorobił się na stanowisku premiera opinii łapówkarza, drugi zaś był jednym z czołowych oligarchów uwłaszczonych podczas prywatyzacji lat 90., powszechnie i nie bez racji uznawanej w Rosji za bandycką. Obaj odpowiadają za rozkradzenie majątku narodowego, jego kumulację w rękach wąskiej kasty, oddanie wreszcie władzy w ręce członków byłego aparatu represji Związku Sowieckiego.

Reklama

Chodorkowski zawinił tym, że sam chciał sterować sceną polityczną. Putin nie oskarżał go w rozmowie z Kasjanowem o finansowanie demokratów, ale... komunistów. Dziwne jak na kapitalistę, obrońcę praw człowieka i wolnego rynku. Komuniści nie ukrywają wszak swojego wrogiego stosunku do przemian wolnościowych w Rosji i podziwu dla zbrodniczego Związku Sowieckiego. Nic w tym jednak dziwnego, gdy spojrzy się na sprawy we właściwych proporcjach. Chodorkowski nie walczył o demokrację, ale o wysadzenie Putina z siodła, albo przynajmniej związanie mu rąk i uzależnienie od oligarchicznego kapitału.

Chodorkowski więźniem politycznym? Być może. Chodorkowski symbolem wolności? W żadnym wypadku. W Rosji wielką karierę mogłoby zrobić stare polskie porzekadło: wart Pac pałaca. Pasuje jak ulał do tamtejszych realiów: jaki reżim, tacy jego więźniowie.