Jest jednak jedna rzecz, którą warto podnieść od razu, wiąże się bowiem z pytaniem: czy do tej tragedii musiało dojść? Otóż efektem funkcjonowania spółek górniczych w takiej, a nie innej formule jest swoista szara strefa, która zaczęła obrastać kopalnie.

Reklama

Sieć spółek i spółeczek, niejasnych powiązań personalnych, niejasnych kompetencji prowadzących - tak, tak! - do zagrożeń wobec spraw najważniejszych, dotyczących bezpieczeństwa górników. Nawiasem mówiąc, podobne niejasności pojawiają się prawie zawsze tam, gdzie mamy do czynienia z państwową własnością olbrzymich firm. Kolej, chemia, energetyka...

Do czego to prowadzi? Do rozmycia się odpowiedzialności. Tak było przy poprzedniej wielkiej tragedii polskiego górnictwa - w kopalni Halemba. Tak może się zdarzyć i teraz. Nie zdziwiłbym się, gdyby okazałoby się, że odpowiedzialnymi za katastrofę nie są szefowie kopalni, ale jakaś bliżej nieznana spółka, która np. serwisuje czujniki metanu. Ale kto ją wynajął, kto ją sprawdzał? - na te pytania możemy już nie znaleźć odpowiedzi.

Tak jak to często się zdarza w spółkach będących własnością Skarbu Państwa.