Nie ma pewności, czy był to napad rabunkowy, czy też ktoś chce utrudnić śledztwo w sprawie wypadku, w którym życie straciło 15 górników, a ciężko rannych zostało kolejnych kilkudziesięciu. Jeżeli jednak chodzi o śledztwo, to sprawca napadu będzie niepocieszony. Jak twierdzi sama Tomaszewska, w laptopie nie było żadnych informacji dotyczących katastrofy w kopalni "Wujek-Śląsk". "Jedynym dokumentem związanym z katastrofą, jaki znajdował się w laptopie, był powszechnie dostępny i zupełnie jawny skład specjalnej komisji, jaką prezes WUG powołał do wyjaśnienia przyczyn katastrofy" - mówi Tomaszewska.

Reklama

Rzeczniczka przypuszcza, że napad mógł mieć związek z katastrofą kopalni. Bandyta napadając na nią, miał powiedzieć "to za tę kopalnię" i obrzucić Tomaszewską wulgaryzmami. Oprócz laptopa, skradziono jej rzeczy osobiste i dokumenty. Kobieta spędziła noc w siedzibie Urzędu.

Według nieoficjalnych informacji, policja ma rysopis bandyty, który napadł na rzeczniczkę WUG. Był to młody mężczyzna w wieku dwudziestu kilku lat. Był ubrany w strój sportowy. Policjanci będą poszukiwać bandyty. Tomaszewska podczas napadu została lekko poturbowana.

Jednak napad na rzeczniczkę WUG to nie wszystko. Wczoraj po południu odpowiedzialny za bezpieczeństwo pracy dyrektor jednego z departamentów Urzędu odebrał telefon z pogróżkami. "To był spokojny, męski głos. Dzwonił z zastrzeżonego numeru na mój telefon komórkowy. Zapowiedział, że <będę miał kłopoty>. Dziś, w kontekście napadu na panią rzecznik, postrzegam to zupełnie inaczej niż wczoraj" - mówi dyrektor. najprawdopodobniej zgłosi dziś sprawę policji.