Pierwsze oględziny zakończyły się w nocy z czwartku na piątek. Kolejne grupy zjechały na miejsce tragedii dziś rano. Są to specjaliści do spraw energomechaniki. "Sprawdzą wszelkie przewody i urządzenia elektryczne. Jedna grupa pójdzie w rejon ściany wydobywczej, druga sprawdzi drogi wentylacyjne. Prokuratorzy zgodzili się, by te oględziny odbywały się już bez ich udziału" - mówi Krzysztof Król, rzecznik Wyższego Urzędu Górniczego (WUG).

Reklama

>>>Rozpoczęła się wizja lokalna w "Wujku"

"Z tych wstępnych, zakończonych w nocy oględzin wynika, że czujniki metanowe były zabudowane prawidłowo" - mówi Król. To ucina spekulacje na temat wystawiania czujników w strumień czystego powietrza, aby zafałszować stężenia metanu w wyrobisku. Czujniki zostaną teraz zbadane na powierzchni ziemi. "Te elementy, które się dało, już zostały wymontowane" - informuje Król.

Dodatkowo eksperci potwierdzili wczoraj tezę o wybuchu metanu. Świadczy o tym skala i charakter zniszczeń w wyrobiskach - tamy przeciwwybuchowe zostały uszkodzone przez falę uderzeniową. W wyrobiskach widać, że płomień metanu objął całą ścianę na długości 240 metrów i wyrobiska przyścianowe, został zatrzymany przez tamy wentylacyjne.

Reklama

>>>Prokuratorzy przesłuchają górników tajnie

W czwartek wieczorem jako pierwsi w rejon katastrofy zjechali specjaliści z Kopalni Doświadczalnej "Barbara", którzy pobrali próbki pyłu węglowego i skał. Analizowali też siłę i kierunek podmuchu po zapaleniu i wybuchu metanu. Wszystko to ma przyczynić się do ustalenia przebiegu katastrofy i wyjaśnienia jej przyczyn.

Później w rejon katastrofy zjechały dwie grupy specjalistów w zakresie górnictwa wraz z prokuratorami. Obie grupy szły dwiema trasami, chodziło o skrócenie czasu oględzin - wyjaśniali przedstawiciele WUG.

Rozpoczęta wczoraj wizja lokalna rozpoczęła cały cykl oględzin miejsca tragedii, do której doszło w zeszły piątek. Oględziny potrwają najprawdopodobniej do połowy przyszłego tygodnia.