Najmocniejszym anonimowym głosem w sprawie nieprawidłowości w kopalni "Wujek-Śląsk" był film wyemitowany przez TVN24. Widać na nim było, jak górnik manipuluje czujnikami, by wykazać w pomiarach niskiego stężenia gazu. Umieszczał je w wylotach świeżego powietrza, gdzie stężenie metanu w powietrzu wynosiło poniżej 2 procent. Tymczasem - jak twierdził górnik - rzeczywiste stężenie wynosiło niejednokrotnie powyżej 9 procent. Manipulacje miało zlecić kierownictwo kopalni.
Po takich głosach katowicka prokuratura zaapelowała do górników, by zgłaszali się z informacjami o nieprawidłowościach. Ale ci wszyscy, którzy chętnie rozmawiali z mediami, nagle zamilkli.
"Po naszym ubiegłotygodniowym apelu nikt się do nas nie zgłosił, by z własnej inicjatywy przekazać informacje na temat możliwych nieprawidłowości w kopalni" - powiedziała rzeczniczka prokuratury Marta Zawada-Dybek. Prokuratura wie za to, kto był autorem filmu o manipulowaniu czujników.
Nieprawidłowości wykryła za to kontrola Wyższego Urzędu Górniczego. Okazało się, że długość chodników przyścianowych była przekroczona w stosunku do projektu technicznego. W takich chodnikach zaś może zbierać się metan.
Trwają też przesłuchania osób w sprawie tragedii w kopalni "Wujek-Śląsk". W sumie prokuratura musi wysłuchać kilkuset świadków. Ile udało się do tej pory, nie informuje. Oddzielne przesłuchania prowadzi także Wyższy Urząd Górniczy. O rozdzieleniu śledztw zdecydował prokurator krajowy. Miało to zapewnić pełne i prawdziwe zeznania górników.
W szpitalach przebywa nadal 28 górników poszkodowanych w katastrofie, z czego 24 w siemianowickim Centrum Leczenia Oparzeń. Ich stan jest stabilny i w ostatnim czasie znacząco się nie zmienił. W katastrofie z 18 września w Rudzie Śląskiej zginęło 18 górników.