Bo właśnie fakt, że budżet NFZ nie wytrzymałby, gdyby każdy chory mógł się leczyć wtedy, kiedy tego potrzebuje, był jej koronnym argumentem świadczącym przeciw przyjęciu przez Polskę unijnego programu „Pacjenci bez granic”. Teraz program przekształcił się w dyrektywę i – czy się to komuś podoba, czy nie – będziemy musieli go wprowadzić. Nie należy się jednak spodziewać, że nagle nastąpi cud i wszyscy chorzy będą mieli dostęp do leczenia na najwyższym europejskim poziomie.

Reklama

Leczyć się za granicę wyjadą najbogatsi, których będzie stać na podróż, zakwaterowanie i wyżywienie na czas leczenia. Oraz ci najbardziej zdesperowani, którzy w Polsce nie mieliby szans na przeżycie, jak chorzy na raka, którzy obecnie miesiącami czekają na operację. To zawsze coś. Dobrze mieć wybór pomiędzy refundacją, nawet niewielką, którą możemy dostać na leczenie, a łapówką, którą trzeba wręczyć, aby być leczonym. Ciekawe tylko, ile za to zapłacimy, tzn. o ile podniosą nam składkę zdrowotną.