Kiedy było już wiadomo o nadchodzącym kataklizmie i trzeba było zatroszczyć się o rolników, to koalicja rządowa zajmowała się wyłącznie sobą: dzieleniem stanowisk i walką o resorty siłowe. Teraz ci sami politycy próbują wykorzystać tragedię rolników i zdobyć popularność tanią, fałszywą propagandą, jaką jest rzekoma troska ministerstwa rolnictwa i innych resortów o wieś dotkniętą suszą. To wyjątkowa obłuda!

Reklama

Rząd popełnił niewybaczalny grzech zaniechania. Rolnicy stracili przez to miliardy złotych. Pamiętajmy, już ponad rok temu została przyjęta ustawa o ubezpieczeniach dla rolników, która przewidywała, że skarb państwa będzie pokrywał część kosztów ubezpieczenia. Od początku rządów PiS, nikt się tą sprawą nie zajął. Nie zrobiono nic, żeby ten system uruchomić, tak aby rolnicy byli ubezpieczeni już tego lata. Dopiero teraz, kiedy susza zdziesiątkowała zbiory wielu rolników, Andrzej Lepper mówi, że w ministerstwie trwają rozmowy z przedstawicielami ubezpieczycieli, żeby od przyszłego roku zabezpieczać uprawy. Tymczasem na swoim ostatnim posiedzeniu, koalicyjny rząd z udziałem Samoobrony, nie potrafił podjąć decyzji w sprawie dopłat do obowiązkowych ubezpieczeń rolników od klęsk żywiołowych, przesuwając ten temat na późniejszy, bliżej nieokreślony termin.

Przypominam, iż na ten cel było zarezerwowane w tegorocznym budżecie 55 mln złotych. W razie większego zapotrzebowania przewidziane było zwiększenie tych środków. Dziś rząd robi dobrą minę do złej gry i oferuje rolnikom pomoc. Niewielką pomoc, dodajmy. Pieniądze, które miały być zarezerwowane na ubezpieczenia zostaną przeznaczone na pomoc socjalną. Kolejne miliony złotych, które obiecuje rolnikom Lepper to tylko kropla w morzu potrzeb. Wystarczy przeliczyć, że ta kwota podzielona przez co najmniej 1 mln gospodarstw, daje po kilkaset złotych na każde z nich. Tymczasem gdyby pieniądze te zostały wcześniej przeznaczone na to, by rolnicy mogli się ubezpieczyć, otrzymaliby oni pokaźne odszkodowania. Takie, które w realnym stopniu rekompensowałyby straty.

Rząd łaskawie proponuje też poszkodowanym rolnikom przekładanie spłat tak zwanych kredytów klęskowych. To śmieszne. Takimi pomysłami panowie ministrowie nie powinni się nawet chwalić. To działanie rutynowe, które powinien podjąć każdy gabinet. Wiadomo, że po tej suszy rolnicy nie będą w stanie na czas pospłacać tych kredytów. Szczególnie ci, których niedawno dotknęły inne klęski żywiołowe. A te pożyczki rolnicy i tak będą musieli spłacić. Tyle że trochę później. Dziwi mnie, że rząd nie zrobił tego, co my zrobiliśmy podczas suszy w 2004 roku. Po raz pierwszy był wprowadzony wtedy system dopłat bezpośrednich. Jako minister rolnictwa zdecydowałem wówczas, żeby przyspieszyć wypłaty i rolnicy dostawali je już od października. Dobrze byłoby, gdyby podobne decyzje potrafił podjąć teraz minister Lepper. Kiedy był w opozycji grzmiał z trybuny sejmowej, że trzeba to załatwić. Chyba nie zmienił punktu widzenia, zmieniając punkt siedzenia? Niestety, wiele o tym świadczy.

Reklama

Kilka tygodni temu, zgodnie z hasłem „opróżniamy magazyny”, sprzedano na przetargu po bardzo niskich cenach ponad 100 tysięcy ton pszenicy. Zrobiono to już wówczas, kiedy było wiadomo, że jest susza. Doskonale więc widać, że nikt nie przyglądał się i nie monitorował sytuacji w rolnictwie. Za sprawą kierownictwa w ministerstwie rolnictwa panuje żenujący bezwład i ignorancja. Ofiarą tego padną i rolnicy, i konsumenci, czyli wszyscy Polacy.

Jeżeli chodzi zaś o poziom populizmu, Andrzej Lepper w ogóle się nie zmienił. To dotyczy zresztą całego rządu. Bo czym innym nazwać obiecywanie każdemu rolnikowi po tonie zboża. Chwytliwe zapowiedzi. Szkoda, że niewykonalne. Zboże jest gromadzone w wielkich magazynach i nie wyobrażam sobie, aby pakować je w worki i przewozić do poszczególnych gospodarstw. Jeśli rzeczywiście to zboże ma być przeznaczone dla poszkodowanych rolników, to lepiej je sprzedać, a pieniądze przeznaczyć na pomoc.

Jedyne realne wsparcie, na które mogą dziś liczyć rolnicy, to fundusze unijne – zarówno na inwestycje, jak i na dopłaty bezpośrednie. Dziś rolnicy dostają w postaci dopłat ok. 8 mld złotych. Nie wyobrażam sobie, aby polska wieś mogła bez tych pieniędzy funkcjonować. A patrząc na to, jak pracuje Ministerstwo Rolnictwa, boję się, że nowe programy unijne, które mają ruszyć od 2007 roku, nie ruszą. Skąd ten pesymizm? Z obserwacji dotychczasowej niekompetencji rządów Marcinkiewicza i Kaczyńskiego.

O tym, że w Polsce będzie sucho było wiadomo w połowie czerwca. Już wówczas rząd powinien szukać sposobów na zminimalizowanie skutków tragedii. Gdyby wtedy zabrano się do pracy, rolnicy już dziś mogliby dostawać pieniądze. Tak nie jest, bo w ministerstwie rolnictwa dopiero od tygodnia trwają rozmowy międzyresortowe na temat suszy. Wcześniej koalicja wolała obsadzać stołki swoimi ludźmi i kłócić się, kto jakie stanowisko ma objąć. To było dla polityków PiS, Samoobrony i LPR, a także dla Andrzeja Leppera o wiele ważniejsze niż przygotowanie planu ratowania polskiej wsi w obliczu nadciągającej klęski żywiołowej.