"Propozycja premiera to bardzo sprytne posunięcie. Tusk chce grać na swoich warunkach, ponieważ jak opozycja mówiła o różnych debatach w czasie obecnej kadencji, to premier się na to nie zgadzał. Teraz chce przejąć inicjatywę w kampanii wyborczej, czyli robić debatę, ale na swoich warunkach.

Reklama

Premier chce też wrócić do tego komunikatu sprzed czterech lat: albo my albo PiS i tym samym zmarginalizować inne partie polityczne. Powiedzieć, że inne partie, które teoretycznie mógłby odebrać głosy Platformie nie liczą się. Tusk mówi: +nikt się nie liczy oprócz nas i PiS+.

Prawo i Sprawiedliwość nie powinno pójść na te debaty tylko na warunkach premiera, powinni powiedzieć tak, ale podyktować jakieś własne reguły.

Z kolei inne partie polityczne powinny protestować przeciwko wykluczeniu ich z debaty, a PiS, gdyby był mądry to mógłby kreować się na ich obrońcę".