Moim zdaniem ekspertyza ta wskazuje na to, że najprawdopodobniej gen. Błasika nie było w samej kabinie pilotów. Jeżeli nawet był gdzieś w pobliżu, to jego obecność nie była absolutnie odczuwalna.
Znałem generała Błasika od 1981 roku, byliśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi i wiem, że on nie pozwoliłby sobie na to, by w jakikolwiek sposób naciskać na załogę. Poza tym on w tej jednostce latał na co dzień, jako drugi pilot, i jego obecność w kabinie nie byłaby niczym dziwnym. Ewentualna obecność generała mogła pilotom jedynie dodać otuchy, a nie wywierać na nich nacisk. Każdy, kto znał generała, wie, że nie był on żadnym cholerykiem, ale typem ojca, przyjaciela czy opiekuna.
Nie wiem dlaczego kwestia obecności bądź nie generała Błasika w kabinie jest uznawana przez dziennikarzy za tak ważną. Dlaczego właśnie ta sprawa miałaby cokolwiek zmieniać w ustaleniach co do przyczyny katastrofy? Nie wiem czemu może służyć szum medialny wokół tej kwestii? Aż się boję, że mogłoby to służyć podważeniu autorytetu najwyższych dowódców sił zbrojnych w Polsce, co byłoby z kolei na rękę nie Polakom, a innym nacjom, które nie są nam życzliwe.