To wystąpienie to próba odnowienia przywództwa w partii, w rządzie, ale także przywództwa generalnie w społeczeństwie wobec bardzo słabych notowań samego premiera, rządu i Platformy. (...) Pomysłem Donalda Tuska jest pokazanie, że jest on dobrze, merytorycznie przygotowany, że jest ekspertem, że jego rząd to rząd ekspercki, gdy chodzi o rozwiązywanie problemów kryzysu.

Reklama

To wystąpienie miało trzy części. Pierwsza była skierowana do rynków, do przedsiębiorców. Pomysłem jest inwestowanie w gospodarkę. Gdzieś tam w pamięci pojawia się kierunek Roosevelta (Franklin D. Roosevelt, prezydent USA w latach 1933-45 - PAP), New Deal (Nowy Ład, program przeciwdziałania skutkom Wielkiego Kryzysu za prezydentury Roosevelta - PAP) i taki sposób radzenia sobie z kryzysem. Wcześniej, w 2008 r., ten sposób był bardziej liberalny. Teraz jest bardziej keynesistowski (od inicjatora kierunku ekonomicznego Johna D. Keynesa - PAP), czyli inwestujemy pieniądze po to, by było więcej miejsc pracy. To może się podobać, aczkolwiek niektórzy ekonomiści będą prawdopodobnie bardzo krytykować Donalda Tuska.

Druga część to bezpieczeństwo rodziny. To co stara się zrobić Donald Tusk, to pokazać konkrety. Konkretem są żłobki, przedszkola, są też różnego rodzaju rozwiązywania, które służą temu, by rodzina w czasie kryzysu była bezpieczna.

Trzeci element wystąpienia był generalnie adresowany do kolegów partyjnych, ale służył też odnowieniu wizerunku Platformy. To, co Donald Tusk mówi oznacza, że chce odnowić zaufanie. Temu służy głosowanie nad wotum zaufania, by pokazać, że jest przywódcą, który ma poparcie. Druga rzecz to samookreślenie Platformy, czyli że nie jest ona wcale lewicowa, nie jest prawicowa, ale jest do spełnienia małych albo dużych marzeń zwykłych ludzi, czyli jest pragmatyczna, centrowa. (...)

To wystąpienie jest na czwórkę z minusem z tego względu, że wpisuje się w nastroje społeczne. Donald Tusk jak gdyby zrozumiał, jaki jest powód spadków (notowań - PAP). Powodem jest to, że gdy w 2011 r. wygrał wybory jako przywódca siłą i wolą na czas kryzysu lepszy od Jarosława Kaczyńskiego, tak teraz to postrzeganie stracił. Jest trochę postrzegany jako taki omszały król z Władcy Pierścieni. Chciał zaprezentować powrót króla. Trochę zabrakło takiej energii w tej prezentacji owej siły i woli. Ona pojawiła się później w dyskusjach z posłami opozycji.

To, co Donald Tusk osiągnie, to chwilę oddechu, czyli prawdopodobnie dostanie mały bonusik, małą chwilę po to żeby ludzie pomyśleli: +a może jednak Donald Tusk jest tym dobrym przywódcą+. Ale żeby te nastroje się zmieniły, żeby Donald Tusk odzyskał zaufanie, potrzeba więcej. Tutaj zabrakło takiego poczucia większej zmiany. Słowa nie zostały poparte na przykład rekonstrukcją rządu, bo Polacy nie mają jednak poczucia, że ta ekipa jest najlepsza. Nie tylko Donald Tusk traci w postrzeganiu przywództwa, ale wcześniej często tracił ze względu na błędy owej ekipy.

Samo wystąpienie było dobre. Oddech dla Platformy, dla topiącej się Platformy, ale żeby w sondażach wynurzyła się znowu na powierzchnię potrzeba więcej. Być może rekonstrukcji rządu, a może bardzo szybkich realizacji którejś z obietnic. Jeżeli tego nie będzie, to sytuacja Platformy wciąż będzie trudna.