To co mówią przedstawiciele Kościoła w sprawie in vitro czy związków partnerskich jest często demagogiczne, brutalne, głupie, a co gorsza całkowicie wyzute z miłości do bliźniego - komentuje Tomasz Lis w serwisie natemat.pl, odpowiadając na zarzuty księdza Kazimierza Sowy.
Oto ksiądz profesor oświadcza, że dzieci poczęte metodą in vitro mają jakieś bruzdy na czole. Oto pewien ksiądz arcybiskup de facto porównuje homoseksualistów do zboczeńców. Oto ksiądz biskup - podobno kościelny liberał - stwierdza, że Kościół ma na głowie większe problemy niż pedofilia. Czy szło mu o odpis podatkowy czy o coś innego? - ironizuje redaktor naczelny "Newsweeka".
Zdaniem Tomasza Lisa, Kościół powinien stawać po stronie ofiar skrzywdzonych przez duchownych. Bo - jak tłumaczy - nie są to jednostkowe przypadki.
Artykuł w "Newsweeku" o tym, jak Kościół ignoruje ofiary pedofilii jest świetnie udokumentowany. Są dokumenty, pisma, pieczątki. Jest wszystko. Może warto się do tego odnieść? Może warto jednak stanąć w obronie ofiar, a nie katów? Bo zniszczonego życia wielu ludzi lepiej nie zakrzykiwać słowami o chamskich okładkach i brutalnej nagonce, o obsesji i problemach ze sobą naczelnego czy redakcji - oburza się publicysta.
Przypomina również, że na kościelnych uroczystościach wciąż paraduje dumny jak pawarcybiskup Juliusz Paetz, główny bohater afery z molestowaniem seksualnym kleryków sprzed kilkunastu lat.
Czy jego sprawę Kościół już wyjaśnił? Czy jego obecność w pierwszym biskupim szeregu oznacza, że wszystko jest OK? A jeśli nie jest to o czym ta obecność świadczy? Czy nie o absolutnym tupecie i bezczelności? - podkreśla Tomasz Lis.
Czytaj także: Ksiądz Kazimierz Sowa do Tomasza Lisa: Chamska okładka >>>