Sprawę warto rozpatrywać na kilku płaszczyznach. Po pierwsze, czy śledczy powinni prowadzić postępowania w sprawach, w których pokrzywdzonym jest prokurator generalny i jego rodzina? Zdaniem wielu posłów opozycji - nie. A ja pytam: dlaczego nie? Co więcej, nie widziałbym nic złego w tym, że to Zbigniew Ziobro osobiście wydałby polecenie, aby prokuratorzy intensywniej zainteresowali się sprawą potencjalnie nierzetelnych ekspertyz. Dopiero co miałem zresztą podobną sytuację. Jeden z moich dobrych znajomych przyszedł do mnie z ciekawym do opisania tematem. Czy powinienem go spławić, a temat wyrzucić do kosza tylko dlatego, że przyszedł do mnie ktoś, kogo znam, a nie obca osoba? Kluczem do oceny powinno być rzetelne spojrzenie na sprawę, a nie fakt, czy dotyczy ona znajomego bądź matki. A czy mamy dowód na nierzetelność Zbigniewa Ziobry? Ja go nie mam.
Druga kwestia to pytanie, czy w ogóle śledczy powinni wchodzić do domów lekarzy. Były minister zdrowia Marian Zembala stwierdził ostatnio w Sejmie: Funkcjonariusze o godz. 6 wkroczyli do kilkunastu mieszkań lekarzy i dokonywali bardzo szczegółowych (przeszukań), chciałbym prosić, aby takich sytuacji unikać. A ja na przekór panu ministrowi Zembali bym nie chciał, aby generalnie takich sytuacji unikać. Prokuratorzy powinni interweniować wówczas, gdy uważają, iż znajdą nowe dowody, posuną śledztwo do przodu. Granicą ich działalności powinny być przepisy obowiązującego prawa oraz to, by nie działać w celu szykanowania obywateli. Nie sądzę jednak, by sam fakt bycia lekarzem przekładał się na większe uprawnienia, niż przysługują "zwykłemu" obywatelowi.
Wreszcie, Zbigniewowi Ziobrze stawia się zarzut, że jest nadaktywny. To prawda. W porównaniu do ślamazarności całokształtu rządów Ziobro sprawia wrażenie osoby z ADHD. Tydzień w tydzień proponuje nowe rozwiązania legislacyjne. Niektóre są lepsze, inne gorsze. Ale coś robi. Prokuratura rzeczywiście stała się aktywniejsza. I tak, mam w związku z tym pewne obawy, czy nie zacznie być wykorzystywana politycznie. Ale jednocześnie widzę korzystną zmianę. Poprzedni rząd, może z wyłączeniem końcówki kadencji, gdy rzeczywiście starał się zbliżyć do obywateli, realizował sprawiedliwość w wersji makro. Rozumiem przez to przyjmowanie aktów prawnych, które co do zasady mają pomóc obywatelowi, ale jednocześnie brak zainteresowania indywidualnymi ludzkimi problemami. Zbigniew Ziobro zaś hołduje sprawiedliwości w wersji mikro. Trochę jak szeryf, który pomaga tym, którzy do niego przyjdą po prośbie. I jeśli nawet konsekwencją tego jest pomoc własnej matce, to ja zainteresowanie sprawami Kowalskiego czy Nowaka przez resort sprawiedliwości kupuję.