"Będę was wspierać radą i czynem. Trzymać wam tarczę, kiedy musicie sięgnąć po miecz, oraz wieść was ku wyrozumiałości i dobru, aby złość nie zmąciła waszej mądrości" – mówiła Jadwiga z Andechs do swojego narzeczonego Henryka Brodatego. Było to podczas pierwszego spotkania 12-letniej niemieckiej księżniczki z dwudziestokilkuletnim spadkobiercą śląskiej linii dynastii Piastów. Ich udane małżeństwo i mądre rządy sprawiły, że osiem wieków temu Śląsk szybko stawał się "murowany" i stał się najsilniejszą dzielnicą ówczesnej Polski. Słynna z pobożności Jadwiga krótko po śmierci została ogłoszona świętą, czczoną przez narody Europy Środkowej. Ten epizod ze wspólnych dziejów bardzo obrazowo przypomina wielka produkcja telewizyjna "Polacy i Niemcy. Historia sąsiedztwa”", którą w zeszłym roku emitowały stacje publiczne w Niemczech, a w Polsce – TVN.
W polskiej prasie opublikowano parę pozytywnych recenzji na temat tego czteroczęściowego dokumentu, podczas gdy w Niemczech poza kilkoma tytułami regionalnymi niemal zupełnie go przemilczano. To zaskakujące, bo wcześniejsze tego typu koprodukcje mogły liczyć na uwagę krytyków. Tym bardziej powinno to się stać w przypadku dzieła, które opowiada o najtrudniejszych rozdziałach polsko-niemieckiej historii oraz wyjaśnia narosłe przez wieki mity i stereotypy. Sąsiedztwo nie jest więc ważne? Wspólne tysiąc lat nikogo już nie interesuje? Skąd to nagłe désintéressement?
Po wejściu Polski do Unii Europejskiej Niemcy z zadziwieniem obserwowali, jak zmienia się nasz kraj. Polskie autostrady stawały się lepsze od niemieckich, rolnicy bardziej konkurencyjni, a przedsiębiorcy nie mniej ekspansywni na zagranicznych rynkach. Zmieniła się także polska polityka – stała się bardziej stabilna, szanująca istniejące reguły i nakierowana na zawieranie kompromisów. W czasach kryzysu zadłużeniowego w Grecji i innych krajach strefy euro Niemcy doceniali, że Polacy myślą o wyzwaniach przyszłości. Ograniczanie długu publicznego czy podwyższenie wieku emerytalnego robiło w Niemczech duże wrażenie. Określenie "polnische Wirtschaft" (tzn. polskie gospodarzenie), które od XVIII wieku oznaczało nieporządek i niegospodarność, stało się synonimem sukcesu. Niemieccy politycy zabiegali o współpracę z Polakami w kwestiach UE czy problemów Ukrainy i Europy Wschodniej. Kiedy w 75. rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej prezydent RFN Joachim Gauck wygłosił na Westerplatte okolicznościowe przemówienie, część niemieckich ekspertów uznała, że jest ono zbyt polskie i za bardzo krytyczne wobec Rosji. Polska zaczęła być postrzegana jako jeden z kluczowych krajów w Unii i właśnie dlatego Ukraińcy zwracali się ku Warszawie, kiedy szukali wsparcia na Zachodzie. "Punch above your weight" – czyli musimy boksować się o kategorię wyżej – mawiał wpływowy wówczas europoseł Jacek Saryusz-Wolski.
Reklama