Co pana wzrusza?
Nieszczęście ludzkie, ale i wielka miłość.
A filmy?
Też.
Kiedy pan płakał w kinie?
Nie przyznam się panu. Wstydzę się.
Niech się pan nie wygłupia.
Żona się ze mnie śmieje, że płaczę w kinie. Ale absolutnie nie wolno panu tego nigdy i nigdzie napisać! Jak pan to wszystko opublikuje, to mnie żona z domu wyrzuci, obrazi się na mnie i się ze mną rozwiedzie.
Oczywiście, że napiszę, bo to kapitalne, że żona twardo stąpa po ziemi, a pan buja w obłokach i płacze w kinie!
Przecież ja stąpam po ziemi, jestem bardzo rzeczowy. Oboje mieliśmy trudne dzieciństwo, to nas zahartowało. Nie może pan tego napisać, zniszczy pan mój wizerunek "krwawego Susłowa". O, żona dzwoni, naprawdę! Muszę odebrać.
I miałem rację, pozwoliła! To jak to jest z tym wzruszaniem się?
Wzrusza mnie muzyka, literatura, ale do łez tylko film.
To dlaczego pan się nie przyzna, co to był za film?
Bo będą się ze mnie śmiali, że się wzruszałem na takim filmie.
Rozumiem, że nie był najwyższych lotów? Coś w stylu "Znachora"?
Oscara nie dostał. Ale kiedy widzę grę aktora, czy to w kinie, czy w teatrze, to mnie się to udziela. I jeśli ktoś gra postać tragiczną, która przeżywa wielkie cierpienie, to ja przeżywam je wraz z nim. Może to i śmieszne, ale tak jest.
Chodzi pan do teatru?
Rzadko. Chodzę do Teatru Narodowego, jeśli uda mi się załatwić bilety, bywam w teatrze w Radomiu, niedawno byłem w operze. Oczywiście do Teatru Wielkiego mnie ciągnie bardziej, bo tam pracowałem. Przyznać się panu do czegoś?
Jasne.
Bardzo polubiłem operę, choć na początku wydawała mi się czymś sztucznym, bo to i śpiewają, i grają. Wszystko wydawało mi się strasznie poważne i nudne, ale kiedy się wciągnąłem, to całkowicie zmieniłem zdanie, spodobało mi się. Trzeba przełamać pierwsze wrażenie, jak człowiek zaczyna to rozumieć, to się spodoba. Przynajmniej ja złapałem bakcyla.
Przy łóżku ma pan wiersze. Czyta pan poezje?
Oczywiście. Po całym dniu czytania ustaw, rozporządzeń, gdzie same artykuły i paragrafy wieczorem włączam muzykę i czytam.
Co?
Oj, to różnie, od wieszczów przez Szekspira i nie mówię tu tylko o dramatach, ale o sonetach, wierszach po poezję współczesną. Ale fraszki też.
Nie wierzę panu. Skonany po całym dniu facet pije piwo i ogląda kryminał.
Ale właśnie nie! Chociaż piwo też lubię, ale dla mnie poezja to ucieczka od tego strasznego, technokratycznego, prawniczego języka. Zamiast ciągu paragrafów mam zestawienia słów, które wywołują w człowieku wzruszenie, zadumę, emocje. I to się po prostu nazywa poezja. To lek na ustawowy bełkot, muszę przeczytać coś pięknego, bo bym zwariował!
Naprawdę jest pan w stanie po całym dniu czytać wiersze?
Po całym dniu w Sejmie, w pracy, nie jestem w stanie namalować niczego. Siadam i ni cholery. Wtedy tylko mogę robić karykatury. Żeby malować coś innego, muszę pochodzić po podwórku, tu zerwać pokrzywę, tam coś popielić, przyciąć suchą gałąź, posadzić kwiatki i tak odstresowany następnego dnia mogę zacząć myśleć o malowaniu.