Piotr Zaremba: Jan Śpiewak, walczący z patologiami warszawskiej reprywatyzacji, powiedział, że nie będzie więcej chodził na demonstracje w obronie wolnych sądów. Bo w jego sprawach sędziowie wydawali niesprawiedliwe wyroki. A wy bronicie sądów.
Adrian Zandberg: Dla mnie wartość sądownictwa niezależnego od rządzących nie polega na tym, że sędziowie są kryształowi. To po prostu bezpiecznik powstrzymujący władzę. Właśnie z tego samego powodu jestem za prokuraturą niezależną od rządu. Nie uważam naszego sądownictwa za wzorowe, tam jest wiele niesprawiedliwości. Ale to, co wyprawia PiS, ma się nijak do realnych problemów, choćby nierówności stron przed sądami.
Nie słyszę ze strony lewicy pomysłów na reformę wymiaru sprawiedliwości. Chcecie zmieniać społeczną rzeczywistość, ale bronicie starych instytucji.
My akurat o zmianach mówimy. Takich, jak przeniesienia części kompetencji sądów na inne instytucje, by skrócić czas oczekiwania na rozprawy. Trzeba też zająć się płacami personelu pomocniczego. Dziś kompetentni ludzie uciekają z tej pracy z powodu kiepskich płac. To wpływa na sprawność sądów.
To nie jest recepta na niesprawiedliwe wyroki.
To recepta na skrócenie kolejek. A niesprawiedliwości służy nierówność stron – więc chcemy zreformować system pomocy prawnej.
Nie dostrzega pan mentalnego skostnienia prawniczych korporacji? Może receptą na problemy jest jednak wpuszczenie do nich świeżej krwi?
Nie bagatelizuję tego. Ale opowieść PiS, że za wszystkie patologie odpowiada grupa sędziów, która zaczęła orzekać przed 1989 r., niczego nie wyjaśnia. Od upadku tamtego systemu minęło już 30 lat, więc zwalanie wszystkiego, co złe, na PRL jest niepoważne. Wolę, by sędziowie byli mniej obłożeni sprawami – jeśli będą mniej mechanicznie wydawać wyroki, to będzie mniej niesprawiedliwości.