Obiektywnie więc patrząc na rzeczywistość ostatnich dwóch lat, muszę przyznać, że godna szacunku jest prowadzona przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego polityka odznaczeń. Nie jest to, jak może się wydawać, przestrzeń wyłącznie symboliczna, bo sposób jej wypełnienia stanowi bardzo ważne świadectwo wartości, jakim hołdujemy. Dobrze się zatem stało, że pod rządami braci Kaczyńskich doczekali się najwyższych odznaczeń ci, którzy walczyli o niepodległość. Wielu z nich czekało zbyt długo na docenienie ich poświęcenia i cierpienia, jakiego doznali w okresie PRL w imię ideałów "Solidarności". Należało to wreszcie uczynić, niezależnie od tego, po której politycznej stronie opowiadają się dziś ludzie tacy jak Anna Walentynowicz czy Andrzej Gwiazda. Za swoją postawę w okresie komunizmu zasługują oni na najwyższe honory i dobrze, że Polska im ich nie odmówiła. Doceniam także odznaczenia przyznane wielu innym, mniej publicznie znanym osobom, które dziś wreszcie zostały dostrzeżone przez władze państwa. Z przykrością muszę jednak skonstatować, że zabrakło współpracy prezydenta z Kapitułą Orła Białego skupiającą najgodniejszych Polaków.

Reklama

W IV RP ważną rolę odgrywa też odświeżenie pamięci narodowej o Powstaniu Warszawskim - najbardziej heroicznym, ale też najbardziej tragicznym epizodzie w dziejach naszych walk o niepodległość. Stworzenie za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego w Warszawie muzeum poświęconego powstaniu było gestem symbolicznym, opóźnionym o wiele lat, lecz tym bardziej potrzebnym. To muzeum przywróciło elementarne proporcje w ocenie wydarzeń historycznych i zwróciło uwagę młodego pokolenia na wartości, które niestety stawały się w życiu coraz mniej ważne i coraz bardziej zapomniane. W dziedzinie przywracania Polakom historii muszę też na plus zaliczyć konsekwentnie realizowaną ideę utworzenia Muzeum Historii Żydów Polskich, choć nie wiem, w jakiej mierze rodziła się ona już wcześniej, a na ile jest zasługą obecnych władz. To inicjatywa ważna dla Polski, dla świata i wreszcie dla obrazu naszego kraju w świecie. To bowiem ta część polskiej historii, która wciąż czeka na obiektywną ocenę i do której dotąd nie przyłożono dostatecznej wagi.

Nawet surowi - tak jak ja - krytycy wizji Polski kreowanej przez braci Kaczyńskich nie mogą więc odmówić im tych osiągnięć w sferze odzyskiwania świadomości historycznej Polaków. W pozostałych dziedzinach nie było już jednak tak łatwo znaleźć niezaprzeczalne osiągnięcia. Ale mimo to szukałem. Przy całym sprzeciwie dla metod stosowanych przez ministra sprawiedliwości, a przede wszystkim prób osłabiania niezależności sądów, dostrzegam jednak stopniową poprawę warunków funkcjonowania instytucji wymiaru sprawiedliwości. Cieszy mnie wprowadzanie w sądach instytucji asystenta sędziego, co sam przez szereg lat postulowałem. To innowacja, która zdejmuje ciężar prac pomocniczych, biurowych i badawczych z sędziego, pozostawiając mu dużo więcej czasu na pracę merytoryczno-koncepcyjną. Jeśli ten pomysł będzie w przyszłości konsekwentnie realizowany, to bez wątpienia przysłuży się efektywności pracy sędziów. Nie można też nie zauważyć coraz lepszej komputeryzacji sądów i poprawy warunków technicznej obsługi składów orzekających.

Nie mogę też nie poprzeć pewnych założeń polityki prorodzinnej, jakie postuluje rząd PiS, choć sposób ich realizacji budzi moje poważne zastrzeżenia, bo jest zbyt uproszczony i niedostatecznie różnicuje sytuację ekonomiczną rodzin. Jednak silne zaakcentowanie znaczenia odpowiedniej polityki prorodzinnej jest istotne, zwłaszcza dzisiaj, gdy setki tysięcy młodych ludzi już wyjechało lub zamierza wyjechać do pracy na Zachód. Ale podkreślam raz jeszcze, że konkretne rozwiązania - jak chociażby demagogiczne becikowe przyznane w tej samej wysokości i bogatym, i biednym - muszą rozczarowywać, choć równocześnie wypada docenić wagę, jaką obecny rząd polityce prorodzinnej przypisał.

Reklama

Najtrudniej chyba doszukać się dobrych stron prowadzonej obecnie polityki zagranicznej. Nietrudno się bowiem domyślić, że nie należę do entuzjastów sposobu uprawiania tej polityki przez panią Annę Fotygę, a wręcz przeciwnie. Szczęśliwie jednak IV RP uszanowała pewien spadek po swojej poprzedniczce, jakim jest chociażby polityka wobec Ukrainy. Nieustannie, systematycznie i konsekwentnie popieramy proeuropejskie aspiracje i prodemokratyczne przemiany rządu w Kijowie i ta konsekwencja oraz systematyczność jest godna pochwały. Za bardzo sensowny uważam również postulat rządu, by w wynegocjowanym właśnie traktacie europejskim poszerzyć liczbę rzeczników interesu ogólnego w Europejskim Trybunale Sprawiedliwości, tak by znalazło się wśród nich miejsce dla przedstawiciela Polski. To w pełni odpowiada randze i ambicjom naszego kraju w Unii Europejskiej.

I wreszcie należy się cieszyć, że w sferze gospodarczej rząd PiS wykazał godną uznania wstrzemięźliwość swojej aktywności. Nie popsuł mechanizmów, które pozwalają polskiej gospodarce całkiem dobrze funkcjonować. Oczywiście należało uczynić znacznie więcej w kwestii prywatyzacji, ograniczenia długu publicznego czy reformy infrastruktury prawnej dla małego i średniego biznesu. Ale w wypadku tego rządu należy doceniać również to, czego nie zrobił. Zatem przyznaję: powstrzymanie się od manipulowania mechanizmami rynku urasta do rangi jednej z istotnych zalet tzw. IV RP.